Puchar UEFA: Śląsk Wrocław szedł jak burza, Liverpool okazał się za trudną przeszkodą

Początek lat siedemdziesiątych był złotym okresem w historii polskiej piłki nożnej. Sukcesy odnosiła narodowa drużyna „Orłów Górskiego”. Na krajowym podwórku także narodziły się wielkie kluby. 45 lat temu, 10 grudnia, Śląsk Wrocław zakończył debiutancki występ w Pucharze UEFA. Do sukcesów poprowadził klub z Dolnego Śląska jego trener Władysław Jan Żmuda.

2020-12-10, 05:00

Puchar UEFA: Śląsk Wrocław szedł jak burza, Liverpool okazał się za trudną przeszkodą
Piłka nożna. Foto: Wikimedia Commons/Tsutomu Takasu/Cc-BY-2.0
  • W roku 1974 rozpoczęła się droga do wielkich sukcesów Śląska. Okraszone zostały one zdobyciem Pucharu oraz mistrzostwa Polski
  • Dzięki bardzo dobrej postawie w rozgrywkach ligowych klub zadebiutował w europejskich pucharach
  • FC Liverpool to była przeszkoda, której nie udało się pokonać
  • Władysław Jan Żmuda, nazywany jest twórcą wielkiego Śląska

Początki wielkiego Śląska Wrocław

W roku 1971 trenerem klubu z Wrocławia został Władysław Jan Żmuda. Dwa lata później zespół wrócił, po pobycie w drugiej lidze, do najwyższej klasy rozgrywkowej. To był moment, w którym urodził się wielki Śląsk. Pierwszy sezon nie był zbyt udany. W 1974 drużyna zakończyła rozgrywki na trzynastym miejscu. Wszystko zmieniło się rok później. Śląsk Wrocław po raz pierwszy w swojej historii zajął trzecie miejsce, co zaowocowało awansem do Pucharu UEFA. Końcówka sezonu była jednak bardzo nerwowa. Kończąc rozgrywki Śląsk tracił punkt za punktem. Zanotował cztery remisy. Przegrał z Gwardią Warszawa. Aby myśleć o trzecim miejscu musieli wygrać u siebie ostatni mecz z Łódzkim Klubem Sportowym. Ta sztuka się udała. Zwyciężyli 1:0 po bramce Tadeusza Wanata.

Debiutancki start w europejskich pucharach

W tamtych czasach polskie zespoły wchodziły do pucharów bez kwalifikacji. Wtedy ich po prostu nie było. Wrocławianie rozpoczęli swoją europejską przygodę od wyjazdowej przegranej ze Szwedzkim GAIS Goeteborg.

„Spotkanie stało na dobrym poziomie. Obie drużyny prowadziły otwartą grę. Akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wrocławianie mieli wielką szansę wyciągnięcia wyniku remisowego, lecz niestety błąd obrony pozbawił ich tego” - relacjonował katowicki "Sport".

Powiązany Artykuł

Żmuda Boniek Smolarek Młynarczyk 1200.jpg
40 lat temu rozpoczął się proces "bandy czworga". "Wybuchła awantura, a Józek przecież nie prowadził samolotu"

Pierwsze historyczne zwycięstwo Śląsk odniósł w rewanżu. Geniuszem błysnął Janusz Sybis strzelając trzy bramki. Ale na dziesięć minut przed końcem spotkania w dalszej rundzie byli Szwedzi. Przegrywali co prawda 2:3, ale ten wynik dawał im promocję. Było bardzo nerwowo. Na szczęście, rozpoczynający swoją wielką karierę w klubie z Oporowskiej Tadeusz Pawłowski strzelił czwartego gola. Dzięki temu zwycięstwu wrocławianie awansowali do następnej rundy. W niej trafili na belgijskie Royal Antwerp FC. Pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1. Bramkę uzyskał niezawodny Pawłowski. Nie był to dobry prognostyk przed rewanżem. Na szczęście dla Śląska sprawa została załatwiona w pierwszej połowie meczu w Belgii. Po bramkach Sybisa i Pawłowskiego prowadzili do przerwy 2:0. Belgowie odpowiedzieli tylko jednym golem w 52. minucie. Upragniony awans do jednej ósmej finału stał się faktem. Tam czekał na nich klub z Liverpoolu.

REKLAMA

FC Liverpool, jeden z najlepszych klubów na starym kontynencie

„To był historyczny dzień, bo przyjechała do nas drużyna, która zwyciężyła w tych rozgrywkach. To był zespół naszpikowany gwiazdami, reprezentantami Anglii, Szkocji, Irlandii. We Wrocławiu grały takie sławy jak: John Toshack, Roy Clemence, Emlyn Hughes. Częścią tej drużyny był też Kevin Keegan, który wystąpił jednak dopiero w meczu rewanżowym” - wspominał po latach Pawłowski.

Niestety klub z Anglii okazał się za silny. Po ładnym meczu na stadionie Olimpijskim we Wrocławiu Śląsk przegrał 1:2. Mecz oglądało prawie 50 000 kibiców.

10 grudnia 1975 roku w mieście  Beatlesów, odbył się mecz rewanżowy pucharu UEFA

Rano w dniu meczu wszyscy byli mocno skupieni. Koncentrowali się przed meczem. Zawsze jest szansa na wygranie na wyjeździe. Udowodnili to przecież w spotkaniu z Belgami. Sędzia z Włoch Cesare Gussoni rozpoczął pojedynek. Gospodarze rzucili się do ataku. Wrocławianie bronili się dzielnie nie dając strzelić sobie bramki. Niestety przyszła 22 minuta. Z lewej strony zacentrował, pod pole karne Śląska, Toshack. Dopadł do niej Jimmi Case. Wymanewrował dwóch obrońców i strzelił w krótki róg, obok interweniującego Zygmunta Kalinowskiego. Liverpool objął prowadzenie. Zawodnicy Śląska jeszcze nie otrząsnęli się po stracie pierwszej bramki, a było już 0:2. Anglicy poszli za ciosem. Ponownie z lewej strony, tym razem Kevin Keegan, oszukał aż trzech wrocławian. Podał pod pole karne do Case-a. A ten nie namyślając się uderzył. Błąd popełnił bramkarz. Wydawało się, że sparował piłkę, ale ona po jego rękach wpadła do siatki. Było po meczu. Gracze Liverpoolu dobili Śląsk w pierwszej minucie po rozpoczęciu drugiej połowy. Na bramkę strzelił Brian Hall. Kalinowski odbił futbolówkę przed siebie. Dopadł do niej Case i ustalił wynik spotkania na 3:0. Tak zakończył się debiutancki start w europejskich pucharach klubu z Wrocławia. Nie było wstydu. Drużyna z Dolnego Śląska przegrała z późniejszym tryumfatorem tego pucharu.

Powiązany Artykuł

Kazimierz Górski 1200.jpg
Kazimierz Górski miał być zwykłym selekcjonerem. "Kolejnym, któremu pewnie się nic nie uda"

Trener wszechczasów, twórca wielkiego Śląska Władysław Jan Żmuda

Nie było by tak wielkich sukcesów, gdyby nie wybitny trener. Przejął Śląsk w 1971. Rok później wywalczył awans do I ligi. I w niej rozpoczął pasmo sukcesów. Mistrzostwo Polski w 1977, rok wcześniej Puchar Polski. Debiut w 1975 w Europejskich pucharach. Dla Śląska Żmuda jest tym kim dla naszej reprezentacji był Kazimierz Górski.

REKLAMA

„W Śląsku byłem od służby wojskowej. Grałem, trenowałem, nauczałem. Ważnym momentem było, gdy zaproponowano mi, bym został trenerem. Chwilę po tym, jak skończyłem karierę zawodniczą. No bo jak miałem trenować swoich kolegów? Moja pierwsza myśl, była na nie. Ale zawód trenera to była moja pasja i marzenie. Uczyliśmy się wzajemnie nowych relacji z zawodnikami i nasz entuzjazm powodował, że drużyna szła do przodu, osiągając sukcesy” - wspominał po latach trener wszechczasów na slaskwroclaw.pl

Żmudzie udało się w końcu pokonać FC Liverpool. Uczynił to jako trener Widzewa Łódź w roku 1983. W Łodzi wygrał 2:0 a w rewanżu na Anfield Road przegrał 2:3. Dało to awans do półfinału Pucharu Mistrzów Krajowych, gdzie jego zawodnicy ulegli Juventusovi Turyn.

AK

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej