Antoni Piechniczek, trener, który odkrył tajemnicę mundialu. "Trzeba umieć wykorzystać swoje 5 minut"

40 lat temu Antoni Piechniczek objął funkcję selekcjonera reprezentacji Polski. Został wybrany, po usunięciu z tego stanowiska Ryszarda Kuleszy. Po tak zwanej aferze "Bandy czworga". Czas pokazał, że była to dobra decyzja działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej.

2021-01-05, 13:48

Antoni Piechniczek, trener, który odkrył tajemnicę mundialu. "Trzeba umieć wykorzystać swoje 5 minut"
  • Afera na Okęciu w 1980 roku zburzyła dotychczasowy porządek w drużynie narodowej
  • Antoni Piechniczek nie był faworytem, ale został wybrany na selekcjonera
  • Udanie dokończył eliminacje na hiszpański mundial 
  • Polska zakończyła mistrzostwa na trzecim miejscu. Na powtórkę takiego sukcesu wciąż czekamy

Powiązany Artykuł

Żmuda Boniek Smolarek Młynarczyk 1200.jpg
40 lat temu rozpoczął się proces "bandy czworga". "Wybuchła awantura, a Józek przecież nie prowadził samolotu"

Wydarzenia na lotnisku Okęcie w grudniu 1980 roku

7 grudnia reprezentacja Polski dowodzona przez Ryszarda Kuleszę miała rozegrać mecz wyjazdowy eliminacji mistrzostw świata z Maltą. Tuż przed wylotem wybuchł skandal z kilkoma zawodnikami drużyny narodowej. Według relacji dziennikarzy, bramkarz Józef Młynarczyk, pojawił się na lotnisku w stanie wskazującym na spożycie. Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda oraz Stanisław Terlecki wstawili się za nim i doprowadzili do tego, że selekcjoner zgodził się na wylot Młynarczyka z drużyną. To nie spodobało się władzom tak PZPN jak i kraju. Politycznie był to bardzo trudny czas dla naszej ojczyzny. Tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego. Komunistyczna władza postanowiła wykorzystać ten incydent do swoich celów i zrobiła pokazówkę. Zawodników ukarano dyskwalifikacjami, a selekcjoner stracił pracę.

Wybór padł na Antoniego Piechniczka

PZPN musiał bardzo szybko podjąć decyzję w sprawie nowego selekcjonera. W szranki stanęło pięciu konkurentów. Wybór był praktycznie jednogłośny.

"Byli to trenerzy z górnej półki, prowadzący pierwszoligowe drużyny. Padło jednak na mnie. Żaden z moich konkurentów nie został później selekcjonerem. W życiu trzeba mieć i umieć wykorzystać swoje przysłowiowe pięć minut" - wspominał Piechniczek tamte chwile.

5 stycznia 1981 roku oficjalnie został zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski. 

REKLAMA

Postawił na twardą rękę i jak się okazało wygrał

Po zamieszaniu, w reprezentacji należało zaprowadzić nowy ład i porządek. Jak się okazało, Piechniczek w tej roli sprawdził się bardzo dobrze.

"W trudnych przypadkach potrafiłem powiedzieć zawodnikowi X, Y czy Z: słuchajcie, dla was to może być drugi czy trzeci mundial, dla mnie będzie pierwszy. Ale jak ja nie pojadę, to wy też nie. Albo więc się podporządkujecie i będziecie robili to, co ja chcę, albo żaden z nas na mistrzostwa nie pojedzie. I to był najmocniejszy argument" - tłumaczy swoje podejście do zawodników na antenie Polskiego Radia.

Decydujący mecz o awansie na mundial 1982 w Hiszpanii, z NRD w Lipsku

Nasi zachodni sąsiedzi byli znani z różnego rodzaju zakulisowych zagrań. Nie miały one nic wspólnego ze sportem. Zdarzało się wielokrotnie, że sportowcy goszczący w tym kraju mieli dużo poważnych problemów żołądkowych. W związku z tym nie mogli pokazać swojej pełnej sportowej wartości w  spotkaniach z gospodarzami. Piechniczek postanowił temu zaradzić, nie zważając na protesty komunistycznych polityków.

"Postawiliśmy na swoim, choć były różne odgórne sugestie i naciski. Powiedziałem, że przed meczem spożywamy wyłącznie swoje, skontrolowane pokarmy, a dopiero po spotkaniu, na bankiecie chętnie już bez żadnych zastrzeżeń skorzystamy z gościnności gospodarzy. Po meczu na konferencji prasowej trener gospodarzy Georg Buschner wyglądał, jakby miał dostać zawału serca. Wrak człowieka. Gdyby wynik był w odwrotną stronę, być może ja bym tak wyglądał" - wspominał Piechniczek w swojej biografii "Tego nie wie nikt".

REKLAMA

Wygraliśmy spotkanie 3:2. Awansowaliśmy na mistrzostwa świata w Hiszpanii.

Mistrzostwa Świata w Hiszpanii

Start w imprezie nie był udany. Pierwsze dwa mecze grupowe z Włochami oraz Kamerunem zremisowaliśmy 0:0.

"Pamiętam, że prasa po dwóch remisach nie miała dla nas litości. Dziennikarze nie zostawiali na nas suchej nitki. Prześcigali się w wymyślaniu epitetów, którymi można byłoby określić naszą reprezentację. Atmosfera gęstniała z dnia na dzień, a media wcale nie ułatwiały nam zadania przed spotkaniem z Peru. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że przecież mundial wcale nie był przegrany, cały czas mieliśmy szanse na wyjście z grupy, a obrywaliśmy tak, jakbyśmy już musieli pakować walizki i wracać do kraju" - wspominał Piechniczek na łamach "Przeglądu Sportowego".

Na szczęście dalej poszło zdecydowanie lepiej. Ostatni mecz grupowy wygraliśmy 5:1 z Peru. Z pierwszego miejsca wyszliśmy do dalszych gier. Tam po wspaniałej grze pokonaliśmy 3:0 Belgię. Hat-trickiem popisał się Zbigniew Boniek. Późniejszy remis 0:0 z Sowietami dał nam awans do półfinału mistrzostw. W nim ponownie spotkaliśmy się z drużyną z Półwyspu Apenińskiego.

REKLAMA

"Tam niestety nie udało się nam ograć późniejszych mistrzów świata Włochów. Wcześniej graliśmy z nimi w grupie, tej grupie, którą prasa w Polsce nazywała najsłabszą na mundialu. Później dziennikarzom musiało być głupio. Włosi wygrali turniej. Szkoda tej szansy, ale nie mogliśmy tego za długo rozpamiętywać, bo czekał nas jeszcze mecz o trzecie miejsce, w którym mieliśmy zagrać z Francją" -  opisał Piechniczek sytuacje reprezentacji Polski po przegranym półfinale z Włochami 0:2.

W meczu o trzecie miejsce, po bardzo dobrej grze, pokonaliśmy Francję 3:2. Osiągnęliśmy największy sukces od 1974 roku, kiedy to Orły Górskiego zajęły także trzecie miejsce na mundialu. 

"Hiszpańskie boiska dały nam szczęście, którego nigdy nie zapomnimy" - cieszył się Paweł Janas w rozmowie z Emilem Kopańskim z portalu laczynaspilka.pl.


Posłuchaj

Antoni Piechniczek gościem Katarzyny Stoparczyk (Myślidziecka 3/5/7/Trójka) 46:54
+
Dodaj do playlisty

 

REKLAMA

Dalsze losy Antoniego Piechniczka

"Jako trener trzeciej drużyny świata mogłem liczyć na ciekawy zagraniczny kontrakt. To był odpowiedni moment, żeby wyjechać" - wspominał po latach selekcjoner.

Został do następnych mistrzostw w Meksyku. Odpadliśmy z nich w 1/8 finałów. Zaraz po ich zakończeniu Piechniczek złożył rezygnację, która została przyjęta. Wyjechał do pracy do Tunezji, gdzie z reprezentacją tego kraju awansował do igrzysk olimpijskich w Seulu w 1988 roku. Później także prowadził reprezentację Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W 1996 roku dał się skusić na poprowadzenie jeszcze raz Polskiej drużyny narodowej. Niestety nie uzyskał awansu na mistrzostwa świata we Francji i po roku zrezygnował.

AK

Antoni Piechniczek na Gali PZPN:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej