Jakub Przygoński w czołówce Rajdu Dakar. "Myślę o następnym, ale jeszcze poczekam z pomysłami" [WYWIAD]

- Kończąc każdy Dakar, myślisz już o następnym. Na tę chwilę wydaje mi się, że trochę poczekam z pomysłami regulaminowymi - mówi w rozmowie z PolskieRadio24.pl czwarty kierowca 43. Rajdu Dakar Jakub Przygoński z ekipy Orlen Team. 

2021-01-22, 10:02

Jakub Przygoński w czołówce Rajdu Dakar. "Myślę o następnym, ale jeszcze poczekam z pomysłami" [WYWIAD]
Jakub Przygoński. Foto: Marian Chytka / mat. prasowe
  • Dakar po raz drugi w historii odbył się w Arabii Saudyjskiej 
  • W rywalizacji udział wzięło 12 reprezentantów Polski. Dziewięciu z nich dojechało do mety 
  • Najlepszy w kategorii samochodów okazał się Stephane Peterhansel. Jakub Przygoński i Timo Gottschalk ukończyli rajd na czwartej pozycji

43. Rajdzie Dakar wystąpiło 12 Polaków, z czego dziewięciu dojechało do mety. Najlepszy, po raz 14. w historii, okazał się Francuz Stephane Peterhansel (MINI), który ostatni raz samochodem wygrywał Dakar w 2017 roku. Był to jego ósmy triumf na czterech kółkach. Drugie miejsce zajął Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota), a trzeci był ubiegłoroczny zwycięzca Hiszpan Carlos Sainz (MINI).

Powiązany Artykuł

Dakar 2021 Przygoński Gottschalk 1200F.jpg
Jakub Przygoński czwarty w Rajdzie Dakar. "Zrobiliśmy wszystko, aby być tak wysoko"

Tuż za podium po raz drugi w karierze znalazł się Przygoński, który w 2019 - wtedy za kierownicą MINI - również zajął czwartą pozycję. Teraz reprezentant Orlen Team opowiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, czym dla niego był drugi rajd w Arabii Saudyjskiej. Zapraszamy do przeczytania wywiadu. 

Mateusz Brożyna (PolskieRadio24.pl): kolejna edycja Dakaru za Tobą - wyrównałeś życiówkę z 2019 roku. Jakie to uczucie? 

Jakub Przygoński (kierowca Orlen Team): w tym roku jest to dla mnie najwyższa pozycja, ale również najwyższa pod względem prędkości, bo konkurencja, jaką mieliśmy była naprawdę silna - dużo mocniejsza niż dwa lata temu. Jestem bardzo zadowolony, kosztowało nas to mnóstwo ciężkiej pracy. 

REKLAMA

Po raz drugi rajd odbył się w Arabii Saudyjskiej. Można powiedzieć, że tegoroczna rywalizacja przebiegała pod znakiem przebitych opon. 

Niestety tak. W tej edycji większość zawodników miała z tym problemy. Wynikało to z tego, że po pierwszej edycji organizator chciał zrobić rajd trochę wolniejszy. Musieliśmy mieć trudniejszy teren, a efektem tego były kamienie i skały, po których jechaliśmy. Bardzo trudno się ściga samochodem, kiedy jedziesz i musisz uważać na opony. A przecież liczy się czas, chcemy być jak najszybsi. Nie było to łatwe. Samochody buggy, mają większe koła, więc na pewno Stephane Peterhansel i Carlos Sainz mieli tutaj łatwiej. 

Wspomniałeś o buggy. Nasser Al-Attiyah w wypowiedziach po Dakarze miał sporo zarzutów w tej kwestii. Co o tym sądzisz? 

Zgadzam się z nim. Mówi całkowitą prawdę. Samochody buggy w tych warunkach miały przewagę i nie chodziło o lepszego kierowcę, tylko po prostu ten sprzęt lepiej nadawał się do tego terenu. Tam buggy na pewno są trochę szybsze od samochodów z napędem 4x4. W innych aspektach to nasze auta są szybsze, ale przewaga opon jest po stronie buggy. Rozumiem Nassera i teraz w sumie czekamy na decyzje organizatorów w sprawie wyrównania szans tych samochodów. Im bardziej wyrównane szanse, tym rywalizacja jest ciekawsza. My jako zawodnicy lepiej się czujemy, a organizator ma pewność, że walka będzie trwała do samego końca. 

W tej edycji było też sporo zmian, jak choćby elektroniczne roadbooki. Na problemy z nawigacją narzekał m.in. ubiegłoroczny triumfator Carlos Sainz. 

Nawigacja w tym roku była bardzo trudna. Jak patrzę na Dakar z perspektywy czasu, to z każdą edycją organizator wytycza coraz trudniejszą i ciekawszą trasę. W tym roku trasę i roadbooka rysował Cottret [Jean-Paul Cottret - były pilot Stephane Peterhansela - przy. red.]. Dobrze się zna i miał ogląd z dwóch stron. Było mnóstwo takich sytuacji, gdzie nie tylko pilot nawigował, ale też kierowca musiał sam szukać najlepszych rozwiązań. To było dodatkowe utrudnienie. Jak patrzę na Sainza, wydaje mi się, że ta współpraca w trudnych momentach nie wyglądała perfekcyjnie i dlatego się gubili. Według mnie nie jest to tylko wina pilota, ale całej załogi. 

"El Matador" liczył na więcej i zaznaczył, że nie wie, czy za rok będzie na Dakarze. Ty już wiesz?

Powiązany Artykuł

Dakar 2021 Kamaz Master 1200F.jpg
Rajd Dakar: kto zatrzyma dominację Kamaza? Czagin rozpoczął maraton pod piramidami w Kairze

Kończąc każdy Dakar, myślisz już o następnym. Na tę chwilę wydaje mi się, że trochę poczekam z pomysłami regulaminowymi. Liczę, że te zmiany będą i nasze samochody będą równe. Jest jeden pomysł, żeby w pojazdach 4x4 były większe opony, ale to się wiąże z dużą przebudową samochodu. Wtedy te koła zapasowe nie będą miały się gdzie zmieścić, musiałby też być inny układ napędowy. To jest jedno z rozwiązań. Drugie to ograniczenie mocy w buggy, a trzecim wyjściem jest to, że tylko kierowcy priorytetowi będą jechali samochodami 4x4, a buggy będzie bardziej dla kierowców amatorów. To trzy możliwości - zobaczymy, czy któraś z nich wejdzie w życie. Liczę, że organizator zauważył, że trzeba wyrównać te dwie klasy. Co do sezonu, zaczynam driftowo, a dopiero w drugiej części roku skupię się na zawodach pustynnych. 

REKLAMA

Jakub Przygoński i Timo Gottschalk z Orlen Team. fot. Marian Chytka / mat. prasowe Jakub Przygoński i Timo Gottschalk z Orlen Team. fot. Marian Chytka / mat. prasowe

W przeszłości próbowałeś buggy...

Dwa lata temu jechałem MINI Buggy, którym wygraliśmy zawody w Dubaju. Znam ten samochód - jest dobry i szybki. Wtedy jednak miał dużo awarii. Dużo lepiej jeździ mi się naszą Toyotą Hilux z napędem 4x4. Te samochody będą priorytetem, je tak naprawdę można zobaczyć na ulicach - w pewnym sensie mają kontakt z normalnym samochodem. Buggy to są całkowicie inne pojazdy, wyglądające trochę jak UFO.

14. tytuł Stephane Peterhansela. Jednym słowem - legenda. 

Gratuluje Stephanowi, znamy się bardzo dobrze. Kolejne zwycięstwo pokazuje, że jest stworzony do tej dyscypliny. To, że Nasser wygrał pięć odcinków i prolog - może się tak zdarzyć. Ostatnie etapy, gdzie było sporo kamienistych odcinków, na pewno mu nie pomogły. Tak to jest na Dakarze. Wygrywasz etap, kolejnego dnia jedziesz pierwszy i masz o wiele trudniej nawigacyjnie. Musisz szukać trasy, nie widzisz śladów zawodników przed tobą, a ci, którzy jadą za tobą, cię doganiają. Trudno jest to rozegrać taktycznie. Nasser był w świetnej formie, ale zabrakło w końcówce i miał mniej szczęścia. 

Szczęścia zabrakło też dziewięciokrotnemu rajdowemu mistrzowi świata. Sebastien Loeb narzekał na limity prędkości, w konsekwencji miał poważne problemy z samochodem i wycofał się z Dakaru. Co w takim razie z tymi ograniczeniami? 

Nie zgadzam się z tym, co mówił Loeb. To wynika z frustracji, że dostali karę. Oni przekroczyli prędkość na ograniczeniu, gdzie z pustyni wjeżdżamy do małej wioski. Masz określony punkt, gdzie musisz mieć "prędkość niższą niż...". On miał na liczniku dużo więcej - to też chodzi o bezpieczeństwo. Sebastien Loeb skarżył się, że jego GPS nie dawał mu sygnałów dźwiękowych, ale to nie ma znaczenia. Pilot dokładnie wie, za ile metrów będzie ograniczenie prędkości i gdzie trzeba wyhamować samochód, żeby sygnał GPS wyrównał się z realną prędkością pojazdu. To jest tak, że jedziemy 180 km/h i pilot mi wylicza, za ile metrów będzie ograniczenie: 700, 600, 500 itd. Ja wtedy wiem, gdzie jest "speed limit" i że trzeba mieć 30 km/h. Przekroczyli prędkość - jest to element gry i się zdarza. To nie zmienia obrazu walki. Jest to pewnego rodzaju utrudnienie. Mamy też dodatkowe ograniczenie prędkości maksymalnej do 180 km/h, żeby te samochody były równe. Już w zeszłym roku buggy miały w tym aspekcie przewagę. Wygrywali kierowcy, którzy nie mieli dużych umiejętności, ale trzymali pełny gaz. Nikt nie dostał kary, więc chyba wszyscy się dostosowali. 

Powiązany Artykuł

Dakar 2021 Domżała 1200F (8).jpg
Rajd Dakar: historyczny sukces Polaków. Domżała i Marton na podium

Jakub Przygoński i Timo Gottschalk z Orlen Team. fot. Marian Chytka / mat. prasowe Jakub Przygoński i Timo Gottschalk z Orlen Team. fot. Marian Chytka / mat. prasowe

Nie ulega wątpliwości, że Dakar to wysiłek całej załogi. W takim razie jak układała się Twoja współpraca z Timo? 

Cieszymy się, że jesteśmy na mecie. Mieliśmy dużo dobrych i szybkich odcinków, ale było też kilka trudnych. Nawigacja była ciężka, więc adrenalina i stres w samochodzie były potężne. Było kilka momentów, w których musiałem zatrzymać samochód i pytać Timo: "gdzie mam jechać?", on odpowiada - "nie wiem". Jak masz taką odpowiedź, to automatycznie nie przesuwasz się na trasie i tracisz czas. Jednak jak tak patrzę na inne załogi z Dakaru, to my jako team wyszliśmy z tego zwycięsko. Nie pokłóciliśmy się, więc jest to nasza wspólna wygrana. 

REKLAMA

Było o kooperacji kierowca - pilot. Wasza Toyota Hilux spisała się w dakarowych warunkach?

Jechaliśmy Toyotą po raz pierwszy. Jednym słowem mogę powiedzieć, że była bezawaryjna. Nie mieliśmy z nią żadnych problemów i to cieszy. Zawsze, przesiadając się do nowego samochodu, jest stres i wielka niewiadoma. To był dobry ruch. Świetnie się prowadzi, a przede wszystkim stabilnie. Ma zawieszenie, w którym łatwo się przewiduje każde uderzenie w dziury. To jest coś, dzięki czemu na pewno zyskiwaliśmy czas. Duże podziękowania dla zespołu Overdrive, który przygotował nam samochód na tegoroczny rajd. 

Z czego zapamiętasz 43. edycję Rajdu Dakar? 

Na pewno z dobrego startu i z tego, że jako najmłodszy kierowca z czołówki, znalazłem się w tak elitarnym gronie. Jedziemy, nie poddajemy się i mamy dobry wynik. Zapamiętam również ilość przebitych opon, bo było tego dość sporo. 



Rozmawiał Mateusz Brożyna


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej