Kazimierz Kaczor: nagle ktoś popchnął mnie na scenę
Jako aktora zawdzięczamy go dwóm osobom. Pierwsza to Zygmunt Hübner, dyrektor Starego Teatru w Krakowie, druga zaś to bezimienny inspicjent, który niespodziewanie odegrał decydującą rolę w życiu zawodowym młodego Kazimierza Kaczora.
Michał Czyżewski
2025-02-09, 05:45
Aktor teatralny, filmowy, radiowy i telewizyjny Kazimierz Kaczor kończy dziś 84 lata. Popularność i ogromną sympatię widzów przyniosły mu takie serialowe role, jak romantyczny kanalarz Jan Serce, dźwigowy Zygmunt Kotek z "Alternatywy 4" czy Leon Kuraś z "Polskich dróg". Od lat związany jest z Teatrem Polskiego Radia. Za zasługi na radiowej scenie uhonorowano go w 2010 roku nagrodą Splendor Splendorów.
Zajmuje się nie tylko aktorstwem - razem z żoną pływa żaglówką po morzach i oceanach świata, jest też zapalonym graczem komputerowym. Ta "wielobranżowość" towarzyszy mu zresztą od wczesnej młodości. U progu kariery artystycznej Kazimierz Kaczor nie był wcale pewien, że będzie grał.
Aktor popchnięty
– Miałem już dyplom aktora, ale nie wiedziałem, czy nim zostanę. W zapasie miałem kilka innych zawodów: kierowcy, trenera siatkówki, sportowca różnych dyscyplin – wspominał w dniu 70. urodzin na antenie Polskiego Radia. – Ponadto uprawiałem intensywnie żeglarstwo i już wtedy mógłbym z tego wyżyć. Pracowałem również fizycznie, np. w zakładach garbarskich przy przeładunku skór i garbowaniu, jako pomocnik murarza, jako pomocnik magazyniera, byłem wicedyspozytorem w dziale transportu – wymieniał.
Posłuchaj
REKLAMA
Kazimierz Kaczor mówi, że o tym, iż został aktorem, zadecydował inspicjent krakowskiego Starego Teatru. Świeżo upieczonego absolwenta szkoły aktorskiej zatrudnił Zygmunt Hübner, który od razu posłał go na próby "Nie-Boskiej komedii" w reżyserii Konrada Swinarskiego.
– Zygmunt powiedział: "jesteś w chórze rzeźników, stań za kulisami" – opowiadał Kazimierz Kaczor w 2019 roku. – Stanąłem i zapatrzyłem się na scenę, gdzie już grali aktorzy, a Penderecki dyrygował chórem i orkiestrą. Nagle ktoś mnie popchnął. To był inspicjent, bo powinienem był wtedy właśnie wyjść. Wszedłem na scenę i znalazłem się w innej rzeczywistości – powiedział.
Posłuchaj
Skrzypek, magazynier, opozycjonista
Urodził się 9 lutego 1941 roku w Krakowie. Już jako dziecko miał zostać artystą, ale w zupełnie innej dziedzinie. – Moja mama postanowiła, że będę grał na skrzypcach, choć ja nie byłem do tego przekonany – wspominał w rozmowie z Katarzyną Stoparczyk. – Chodziłem do szkoły muzycznej w Krakowie. Mój przewspaniały profesor i świetny skrzypek Tadeusz Gonet mówi: "Świetnie ci idzie, więc naucz się arii na strunie G". Ucieszyłem się bardzo. Kiedy wykonałem ją przed profesorem na następnej lekcji, powiedział: "W ogóle tego nie ćwiczyłeś, nie będziesz tego grał!" – opowiadał.
REKLAMA
Posłuchaj
Być może to sprawiło, że na pewien czas odsunął się od sztuki. Wybrał się na studia do Krakowskiej Wyższej Szkoły Rolniczej, jednak szybko zrezygnował. Potem pracował jako magazynier i dyspozytor w Krakowskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego. Ale świat teatru znów go wciągnął – najpierw był maszynistą sceny w krakowskim teatrze "Groteska", a później uzyskał dwa dyplomy Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie - na wydziale lalkarskim i na aktorskim.
Przez pierwsze lata grał tylko w teatrze, później zaczął pojawiać się w filmach i w serialach. Stał się rozpoznawalny, co postanowił wykorzystać w działalności antykomunistycznej. Był sygnatariuszem petycji przeciwko represjom organów bezpieczeństwa wobec protestujących w Radomiu i Ursusie w 1976 roku, a także redaktorem naczelnym opozycyjnego wobec władz PRL pisma "Biuletyn Teatralny". Według dokumentów z archiwum IPN był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa.
– Dosyć szybko założyliśmy podziemną Solidarność ludzi teatru i filmu. Żeby mieć jakąś możliwość powiedzenia szerzej, co się dzieje w środowisku, dowiadywaliśmy się, co dzieje się w poszczególnych teatrach, co dzieje się poza Warszawą. Zbierało się te wiadomości i umieszczało je właśnie w "Biuletynie Teatralnym" – mówił w rozmowie z Jolantą Fajkowską.
REKLAMA
Jan Serce jedzie na ślub
Bez wątpienia największą popularność Kazimierz Kaczor zdobył dzięki rolom Leona Kurasia z "Polskich dróg" i wrażliwego idealisty Jana Serce, pracownika warszawskich kanałów. Serial Radosława Piwowarskiego z 1981 roku emitowany był w czasie trwania stanu wojennego, a partyjne media nie zostawiły na nim suchej nitki.
Widzowie jednak wiedzieli swoje. "Jan Serce" stał się prawdziwym fenomenem peerelowskiej popkultury. Kazimierz Kaczor dostawał setki listów od kobiet i mężczyzn w różnym wieku. W swojej skrzynce pocztowej aktor znalazł także interesujące propozycje – z jednej z nich postanowił skorzystać.
– W Polsce pojawiło się wtedy mnóstwo agencji matrymonialnych i klubów samotnych serc imienia Janka Serce – wspominał Kazimierz Kaczor w 2019 roku w audycji Katarzyny Stoparczyk. – Pewni państwo, oboje grubo po trzydziestce, w wyniku jednego ze spotkań w takim klubie postanowili się pobrać. I zaprosili mnie na ślub! – dodał.
Odtwórca roli Jana Serce postanowił uczynić zadość marzeniu nowożeńców. – Pojechałem, bo chciałem zobaczyć, jakie będą mieli miny. Byli bardzo szczęśliwi. Gdy widziałem, jak patrzą sobie w oczy, pomyślałem, że chyba warto było zrobić ten serial, chociażby dla tej pary – wyznał.
REKLAMA
Źródło: Polskie Radio
REKLAMA