Outsiderzy często stawali okoniem. W sukcesie pomóc musiała ręka i awaria oświetlenia
Los w eliminacjach mistrzostw świata w 2022 był dla Polaków łaskawy. Z jednej strony przydzielił nam rywali atrakcyjnych historycznie i sportowo – Anglia i Węgry, a z drugiej europejskich słabeuszy, z którymi Robert Lewandowski powinien śrubować strzeleckie rekordy. Bardziej ku przestrodze niż z faktycznej obawy przed możliwą stratą punktów przypominamy pamiętne mecze z outsiderami.
2021-03-28, 11:00
Na relacje z nadchodzących meczów reprezentacji Polski z Andorą (28 marca) i Anglią (31 marca) - zapraszamy do radiowej Jedynki. Początek spotkań o 20.45. Do odbiorników zapraszamy już od 20.40.
Na Legii znów z Andorą
Powiązany Artykuł
El. MŚ 2022: Krychowiak odpowiedział krytykom. "Przyzwyczaiłem się"
Po niemal dziewięciu latach kadra wraca na stadion przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie. Gdy gościła tam ostatnio przeciwnikiem była... Andora. Polacy sposobili się do mistrzostw Europy rozgrywanych na własnych stadionach i potrzebowali łatwego przeciwnika gwarantującego wysoką wygraną i w konsekwencji poprawę nastrojów przed finałami. Scenariusz się sprawdził – wygraliśmy 4:0, a gole strzelali m.in. Robert Lewandowski i Ludovic Obraniak.
Był to bardziej generalny kamuflaż niż próba generalna przed polsko-ukraińską imprezą. Ta obnażyła słabości ówczesnej reprezentacji i jej trenera Franciszka Smudy.
Z San Marino rekord goli i żenady
Z piłkarzami z Andory więcej nie mieliśmy przyjemności grać. Za to naszym tradycyjnym rywalem jest San Marino. Pod uwagę, tak jak przy innych rywalach, bierzemy tylko oficjalne mecze w eliminacjach Mistrzostw Świata i Europy. Nie ma w nich bowiem zazwyczaj miejsca na kadrowe eksperymenty i oszczędzanie sił – każdy gra tym co ma i tak jak umie najlepiej.
REKLAMA
Bilans tych spotkań jest oczywiście korzystny dla biało-czerwonych – komplet 8 zwycięstw i 33:1 w bramkach. W dużej mierze składa się na to rekordowe 10:0 za kadencji Leo Beenhakkera. Jednak jeden stracony gol boli najbardziej.
Był wrzesień 2013 roku. San Marino od pięciu lat nie zdobyło gola w meczu eliminacyjnym. Tym razem się udało, a nieszczęśnikiem, który wyciągał piłkę z siatki był Artur Boruc. Fakt ten, choć zupełnie bez znaczenia dla układu tabeli, został mocno zaakcentowany w mediach.
Kolejnym meczem z tym rywalem, który chcielibyśmy wymazać z kart historii jest pamiętne 1:0 z eliminacji Mistrzostw Świata 1994. Polska grała fatalnie i aż do 75. minuty nie mogła zdobyć gola. Stadion w Łodzi zanosił się od gwizdów i wcale nie zmieniła tego bramka Jana Furtoka z 75. minuty. Strzał został oddany ręką i nawet autor gola niespecjalnie się tego wypierał. Sędzia bramkę uznał, niestety jak się okazało - jedyną w całym meczu. Inaczej niż w przypadku Maradony tu nikt nie mówił o ręce Boga, a o wielkim wstydzie.
Powiązany Artykuł
SERWIS SPECJALNY - KAZIMIERZ GÓRSKI
REKLAMA
Uwaga na Albańczyków i...Mielec
Przestrogą dla Paulo Sousy mogą być początki z kadrą Kazimierza Górskiego. Trener stulecia nie ustrzegł się wpadki w swoim debiucie o punkty. 12 maja 1971 roku drużyna z m.in Deyną, Gadochą i Lubańskim w składzie tylko zremisowała 1:1 w Tiranie z Albanią. Rozczarowanie przyszło również w ostatnim meczu przegranych eliminacji – porażka 0:1 z Turcją, której daleko było do dzisiejszej pozycji.
Również kolejne spotkanie z Albanią zakończyło się dla Polaków upokorzeniem. W kwalifikacjach mundialu 1986 Boniek, Smolarek, Dziekanowski i koledzy z trudem uratowali remis 2:2. Mecz był rozgrywany po raz pierwszy w Mielcu. Co ciekawe, reprezentacja na Stadion MOSiR powróci trzykrotnie w latach 90-tych i za każdym razem będzie się tu okrutnie męczyć ze słabeuszami – remisy z Izraelem i Białorusią oraz skromne 1:0 z Azerbejdżanem.
Klątwa Prezesa
Gdy Polacy w kiepskim stylu odpadli z mistrzostw świata 1986 roku, Zbigniew Boniek zapowiedział, że teraz na kolejny mundial pojedziemy najwcześniej za 16 lat. Miał rację. Jednego jednak nie przewidział – po przegranym przez kadrę turnieju w 2002 roku, sam został selekcjonerem reprezentacji. Ten krótki epizod polskim kibicom kojarzy się głównie z porażką 0:1 z Łotwą w Warszawie. Eliminacje dopiero się zaczęły, a już były w zasadzie przegrane. Na pierwszy w historii awans do Mistrzostw Europy trzeba było poczekać. Na szczęście już tylko cztery lata.
Pełną upokorzeń drogę Polaków do europejskiego czempionatu zakończyła wreszcie powodzeniem drużyna Leo Beenhakkera. Ale i oni nie ustrzegli się poważnej wpadki w pierwszym meczu eliminacyjnym. We wrześniu 2006 roku, w Bydgoszczy, Finowie zlali nas 3:1. Honorową bramkę biało-czerwoni strzelili w końcówce, przy dawno rozstrzygniętym wyniku. Obraz reprezentacji był smutny i bez perspektyw. Wydawało się, że zmiana trenera nic nie dała.
REKLAMA
Z tej historii również płynie nauka, choć lepiej by nie miała zastosowania w najbliższej przyszłości. Po kompromitacji z Finlandią kadra Beenhakkera przebudziła się. Zdobyła 4 pkt. w starciu z Portugalią 6 z Belgami. Porażka na inaugurację okazała się być złym początkiem miłego, a przede wszystkim podziałała mobilizująco. Choć po drodze znów męczyliśmy się z potencjalnie słabszym rywalem – mecze z Armenią zakończyły się solidarnie wygranymi 1:0 gospodarzy. Mimo to w pięknym stylu wywalczyliśmy awans na austriacko-szwajcarskie finały.
Powiązany Artykuł
El. MŚ 2022: Polska - Andora. Sousa nie zamierza lekceważyć rywala, który chce "wytoczyć działa"
Ebi gasi światło Kazachom
Z tamtych pamiętnych eliminacji warto przypomnieć jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza to rekordowa liczba zespołów - 8 a co za tym idzie meczów w grupie. Drugą jest, a jakże, kolejna potyczka z outsiderem – w tej roli tym razem Kazachstan.
Wczesną jesienią 2007 roku na stadionie Legii w Warszawie kibice przecierali oczy ze zdumienia. Goście długo prowadzili 1:0 aż na początku drugiej połowy nagle...zgasło światło. Przerwa trwała dobre kilkanaście minut. Wystarczyło jednak by Polacy się otrząsnęli, a klasycznym hat-trickiem, już w blasku reflektorów, popisał się Euzebiusz Smolarek.
Na kłopoty Lewandowski
Historia najnowsza pokazuje, że nawet jeśli Polacy męczą się z potencjalnie słabszym przeciwnikiem, to często mają jeden decydujący atut - Roberta Lewandowskiego. Napastnik Bayernu Monachium wielokrotnie ratował kolegów przed kłopotliwymi pytaniami po meczu. Jego bramki dawały punkty, lub choćby tylko spokój w meczach m.in. z Armenią, Czarnogórą czy Kazachstanem. Bardzo możliwe, że właśnie takiego snajpera brakowało nam w poprzednich latach by uniknąć wstydliwych wyników z dostarczycielami punktów. Gdzie bowiem zawodzi drużyna tam odpowiedzialność muszą przejąć gwiazdy.
REKLAMA
MK
Posłuchaj
- El. MŚ 2022: Węgry - Polska. Niepewni defensorzy, rezerwowy bohater [OCENY]
- El. MŚ 2022: Łukasz Skorupski zakażony koronawirusem. Bramkarz przebywa w izolacji
- Węgry - Polska: Robert Lewandowski pozytywnie zaskoczony meczem. "Dawno nie widziałem czegoś takiego"
- El. MŚ 2022: Krychowiak odpowiedział krytykom. "Przyzwyczaiłem się"
REKLAMA