Helena Pilejczyk skończyła 90 lat
„Zachwyciła mnie szybkość. Ten rozbieg na prostej, wejście w łuk, walka z siłą odśrodkową na wirażu. To było coś niesamowitego” - mówiła Helena Pilejczyk, pierwsza w historii Polka, która zdobyła brązowy medal igrzysk olimpijskich w łyżwiarstwie szybkim. 1 kwietnia była panczenistka obchodzi 90. urodziny.
2021-04-01, 05:00
W Ameryce wystartowało zaledwie 13 zawodników z Polski
W 1960 roku komunistyczne władze Polski Ludowej uważały VIII zimowe igrzyska w Squaw Valley za zło konieczne. W związku z tym chcieli ograniczyć do minimum liczbę osób, które mogły polecieć do dalekiej Ameryki. Ofiarami takiego podejścia miały zostać łyżwiarki szybkie. W Stanach Zjednoczonych panczenistki miały dopiero zadebiutować. Na szczęście trener naszych zawodniczek, Kazimierz Kalbarczyk, wymusił na Związku Łyżwiarskim obietnicę. Jeżeli na mistrzostwach świata w szwedzkim Ostersund Polka zajmie miejsce w czołowej szóstce, to na igrzyska pojadą dwie zawodniczki
Tak wspominała, ten moment swojej kariery pani Helena, w rozmowie z Adą Romanowską na gazetaolsztynska.pl:
„Zanim pojechałyśmy na olimpiadę, miałyśmy postawiony warunek. Jeśli na mistrzostwach świata zdobędziemy punktowane miejsca, mamy szansę na olimpiadę. Musiałyśmy więc wejść do pierwszej szóstki, żeby zacząć marzyć o wyjeździe. Zdobyłam srebrny medal na 1000 metrów, a do tego zdobyłam inne punktowane miejsca. Byłam piąta na 1500 metrów, na 3000 metrów i w wieloboju. W zasadzie cały czas byłam w czołówce. Innym koleżankom nie udało się tego osiągnąć, ale na olimpiadę musiałyśmy jechać we dwie. Toczyły się więc dyskusje, która ze mną poleci. Ostatecznie pojechała Elwira Seroczyńska. Oczywiście nikt nie wierzył w nasz sukces”. Obie panie znalazły się, w bardzo skromnej grupie 13 sportowców, reprezentujących nasz kraj.
Squaw Valley - 1960 rok
Cała nasza niewielka ekipa starła się wypaść jak najlepiej. Bardzo blisko medalu była sztafeta pań w biegu narciarskim 3 x 5 kilometrów. Uplasowały się na czwartym miejscu. Panowie w wyścigu 4 x 10 kilometrów zajęli 6 pozycję. Nasze łyżwiarki szybkie także chciały dać z siebie wszystko.
REKLAMA
„W Squaw Valley bardzo mocno pracowałam. Mówiłam trenerowi, że ciężko mi się jeździ, a on pokazywał, że robię wspaniałe czasy. Wydaje mi się, że z powodu tych treningów zabrakło potem oddechu, świeżości. Elwira trochę odpoczywała, bo na nią zwracano mniejszą uwagę, mniej liczono. Do trenera oczywiście nie mam pretensji, on chciał jak najlepiej. Nie było masażysty, lekarza, badań, on to robił wszystko na swój nos” - mówiła pani Helena, w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.
Rywalizacja kobiet rozpoczęła się od wyścigu na 500 metrów. Wygrała go zawodniczka NRD występująca we Wspólnej Reprezentacji Niemiec, Helga Haase, wynikiem 45,9 sekundy. Bardzo szybko pojechała Elwira Seroczyńska. Straciła do liderki tylko 0,9 sekundy. Wynik ten dał jej szóstą pozycje. Pani Helena uplasowała się na 12 miejscu.
Historyczny, medalowy bieg
21 lutego rozpoczęły się zawody na 1500 metrów. Wystartowały 23 panczenistki. Jako pierwsza z Polek, w siódmym biegu, ścigała się Seroczyńska. Uzyskała fenomenalny czas 2:25,7 minuty. Poprawiła najlepszy do tej pory rezultat, Rosjanki Klary Gusiewej, aż o trzy sekundy. Do ostatniego wyścigu nic się nie zmieniło. Właśnie wtedy na starcie stanęły Pilejczyk i Rosjanka Lidia Skoblikowa.
„Wiedziałam, że jestem w wielkiej formie, po wyniku Elwiry widać było, że po prostu jesteśmy świetnie przygotowane przez trenera właśnie na ten, najważniejszy w całej karierze start. Ruszyłam jak do sprintu. Przez półtora okrążenia jechałyśmy idealnie równo, ruch w ruch, krok w krok. Na kolejnym wirażu objęłam prowadzenie. Ale Skoblikowa jakby włączyła dodatkowe zasilanie i zaczęła się oddalać, pięć, dziesięć, piętnaście metrów. Zebrałam wszystkie siły i przyspieszyłam. Byłam znów coraz bliżej. Niestety meta znajdowała się już za blisko” - relacjonowała pani Helena, przebieg rywalizacji, na olimpijski.pl.
REKLAMA
Rosjanka wywalczył pierwszą pozycję, a do tego pobiła ówczesny rekord świata wynikiem 2:25,2. Seroczyńska zdobyła srebrny medal. Pilejczyk zajęła trzecie miejsce osiągając 1:27,1. Tego nikt się nie spodziewał. Olbrzymi sukces łyżwiarek, które o mały włos nie pojechałyby na igrzyska. Cała ekipa świętowała. Po wręczeniu medali przedstawiciele Polonii wzięli obie nasze zawodniczki na ręce i przez długą chwilę fetowali sukces, podrzucać je do góry. Na następny medal, zdobyty przez Polkę, musieliśmy czekać aż 46 lat. Justyna Kowalczyk, na XX igrzyskach we włoskim Turnie, zdobyła brązowy medal w narciarstwie klasycznym, w biegu na 30 kilometrów techniką dowolną.
Tylko prezydent Elbląga stanął na wysokości zadania
Polskie komunistyczne władze, które nie chciały puścić na olimpiadę naszych pań, były zaskoczone ich sukcesami.
„Dostałam niewielką premię od Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, od związku zestaw sztućców, a z klubu ekspres do kawy i herbaty. Elbląg powitał nas bardzo uroczyście, spotkaliśmy się z władzami miasta. Mieszkaliśmy wtedy z mężem i synem w małym mieszkaniu, więc odważyłam się o tym powiedzieć. Dostaliśmy większe, mieszkam w nim do dzisiaj” - wspominała pani Helena w rozmowie z Jakubem Wojczyńskim w Przeglądzie Sportowym.
Obie panie, już w roli faworytek, pojechały na następne igrzyska do austriackiego Innsbrucku. Tam jednak nie odniosły znaczących sukcesów
REKLAMA
„Jechałyśmy jako faworytki, ale wróciłyśmy z niczym” - wyznała Pilejczyk na swiatowid.elblag.pl.
Brązowy medal olimpijski, wicemistrzostwo świata, 37 tytułów mistrzyni Polski, 40 ustanowionych rekordów naszego kraju. Mało kto może poszczycić się takimi osiągnięciami.
„Byłam siatkarką, lekkoatletką. Biegałam, rzucałam kulą, skakałam w wzwyż i w dal. Boże, czego ja nie robiłam! Grałam nawet w tenisa. We wszystkim byłam dobra. Może nie najlepsza, ale bardzo wszechstronna. Garnęłam się do sportu. Pewnego razu obserwowałam trening łyżwiarzy na zamarzniętym basenie w Elblągu (…) I chwyciłam bakcyla!” - opowiadała pani Helena w rozmowie z Adą Romanowską na gazetaolsztynska.pl.
W 2002 roku władze miasta, w którym dorosłe życie spędziła Pilejczyk, postanowiły nadać jej honorowe obywatelstwo.
REKLAMA
W ten sposób wypowiedział się, o brązowej medalistce igrzysk w 1960, prezydent Elbląga Witold Wróblewski na info.elbląg.pl:
„Łyżwiarstwo szybkie w naszym mieście to dyscyplina z tradycjami i to z tradycjami olimpijskimi. Pani Helena Pilejczyk cały czas wspiera ją i otacza matczyną troską. Chcę jej za to podziękować”.
Tymi słowami, opisała miłość swojego życia, sama zawodniczka w rozmowie z Adą Romanowską:
„Zachwyciła mnie szybkość. Ten rozbieg na prostej, wejście w łuk, walka z siłą odśrodkową na wirażu. To było coś niesamowitego!”.
REKLAMA
AK
REKLAMA