W tej katastrofie Zambia straciła drużynę narodową. "Chłopcy często mówili, że ten złom nas kiedyś zabije"
27 kwietnia 1993 roku, w katastrofie samolotu lecącego na mecz eliminacji mistrzostw świata, zginęła najlepsza w historii drużyna narodowa Zambii.
2021-04-27, 05:00
- Reprezentacja Zambii byłą faworytem grupy eliminacji MŚ. Marzyli o pierwszym w historii awansie na mundial
- Samolot z drużyną na pokładzie wystartował ze stolicy Gabonu, Liberville. Chwilę później maszyna runęła do morza. Zginęło 18 zawodników
- Osiemnaście lat później Zambia osiągnęła swój największy sukces w historii. Została zwycięzcą Pucharu Narodu Afryki
Zambia miedzią stoi
Zambia to duży kraj w południowej Afryce. Nie ma dostępu do morza. Jej bogactwem naturalnym jest jeden z najdroższych metali przemysłowych, miedź. Kiedyś brytyjska kolonia. Dosyć długo wychodziła na prostą. Dopiero po przejęciu wydobycia czerwonego metalu przez państwo, zaczęła coraz lepiej prosperować. I właśnie wtedy do głosu, zaczęła dochodzić grupa bardzo uzdolnionej piłkarsko młodzieży. Olimpijska drużyna narodowa, tego kraju w roku 1988 awansowała na igrzyska w południowo koreańskim Seulu. Tam sensacyjnie Zambia wygrała grupę eliminacyjną. Pokonała 4:0 zespół Włoch, w tym samym stosunku Gwatemalę oraz zremisowała 2:2 z Irakiem. W ćwierćfinale natknęli się na Niemcy. Po przegranej 0:4 odpadli z turnieju. Większa część zespołu awansowała do drużyny seniorów. Dwa lata później zrobiła furorę podczas rywalizacji w Pucharze Narodów Afryki (PNA). Tam przegrała w półfinale z Nigerią 0:2. W meczu o trzecie miejsce pokonała 1:0 Senegal.
Eliminacje mistrzostw świata do mundialu w Stanach Zjednoczonych
W pierwszej fazie Zambijczycy trafili na Madagaskar oraz Namibię. Awansowali do rozgrywek finałowych bez większego problemu. Tam los zetknął ich z Marokiem oraz Senegalem. W opinii fachowców faworytem do awansu miało być Maroko. Jednak "Miedziane Pociski" wcale nie były na straconej pozycji. Jeszcze przed olimpiadą do Europy wyjechali Kalusha Bwalya oraz Charles Musonda. Zostali graczami belgijskiego Cercle Brugge. Po igrzyskach zainteresowanie piłkarzami z Zambii jeszcze bardziej wrosło. Poziom reprezentacji zdecydowanie się podniósł. 25 kwietnia, tydzień przed pierwszym meczem z Senegalem, drużyna Chipolopolo rozgrywała na wyjeździe spotkanie w ramiach eliminacji do PNA z Mauritiusem. Bez problemu zwyciężając 3:0.
Katastrofa
Zambia rozwijała się, ale lokalny związek piłki nożnej nie należał do bogatych. Na potrzeby reprezentacji przeznaczono wojskowy samolot Zambian Air Force Buffalo DHC-5D. Liczył sobie już ponad 20 lat.
Kalusha Bwalya zwracał uwagę władzom federacji na stan maszyny. Zdarzały się w nim już usterki a nawet poważniejsze awarie. Jednak pieniędzy na czartery nie było.
REKLAMA
"Chłopcy często mówili, że ten złom nas kiedyś zabije" - mówił Bwalyi w reportażu przygotowanym przez FIFA w 20 rocznicę katastrofy.
Plany zakładały, że prosto z Mauritiusa drużyna uda się do Senegalu. To 9000 kilometrów. W związku z tym zapadła decyzja o międzylądowaniach (aby uzupełnić paliwo). Pierwszy przystanek miał miejsce w Kongo. Tam zauważono, że jeden z silników nie działa prawidłowo. Jednak podjęto decyzję o kontynuowaniu lotu. Drugim postojem była Liberville, stolica Gabonu. Samolot został zatankowany. W czasie startu z miejscowego lotniska jeden z silników stanął w ogniu i po kilku sekundach przestał działać. 500 metrów od brzegu samolot runął do morza. Żaden z 30 pasażerów i członków załogi nie przeżył. Zginęło 18 piłkarzy oraz cały sztab szkoleniowy. Z kadry, która miała lecieć na mecz z Senegalem, ocalało tylko dwóch piłkarzy. Bwalya, który miał dolecieć na miejsce z Holandii oraz grający w Belgii Musonda, który był kontuzjowany i nie dostał powołania.
„Kiedy to się stało, byłem pewien, że to koniec, że nigdy się z tego nie podniesiemy. Wszyscy mówili jednak, że powinniśmy walczyć dalej” - wspominał po latach Bwalya.
Przyczyny wypadku do końca nie zostały wyjaśnione
Samolot, którym podróżowała reprezentacji Zambii nie miał czarnej skrzynki. Tylko i wyłącznie na bazie domysłów uznano, że winę za katastrofę ponosi kapitan. Gdy zapalił się jeden z silników nie zareagował we właściwy sposób, miał być zmęczony bardzo długą podróżą Najprawdopodobniej wyłączył działający silnik, co spowodowało natychmiastową utratę mocy. A to doprowadziło do upadku z dużej wysokości w wody Zatoki Gwinejskiej. W związku z niejasną sytuacją część Zambijczyków uznała, że katastrofa nastąpiła przez przypadkowe zestrzelenie rakietą armii gabońskiej. Oliwy do ognia dolała decyzja sędziego Jeana Fidela Dirambę, który odmówił pochówku ofiar katastrofy na trenie Gabonu. Takie rozporządzenie spowodowało zerwanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy obydwoma krajami.
REKLAMA
„Zarzuty przeciwko Gabonowi będą trwać tak długo, jak długo będą trwać wspomnienia katastrofy (…) oraz cynicznego, niemal triumfalnego uśmiech sędziego imieniem Diramba” - napisano w "Times of Zambia".
Od tego dnia w Zambii słowo „gabon” jest używane w odniesieniu do czegoś, co nie spełnia nom lub nie jest godne zaufania.
Mimo tragedii eliminacje zostały dokończone
Po wypadku pierwszy mecz Zambii odbył się 4 lipca 1993 roku. Niesieni ogłuszającym dopingiem kibiców Chipolopolo wygrali z faworyzowanym Marokiem 2:1. W sierpniu "Miedziane Pociski" udały się na zaległe spotkanie z Senegalem. Atmosfera była bardzo nerwowa. Wszyscy rozpamiętywali tragedię. Pojedynek zakończył się rezultatem 0:0. Rewanż we wrześniu był wielkim sukcesem gospodarzy. Zwyciężyli 4:0. Realną stała się szansa na awans na mundial w Stanach Zjednoczonych. Wystarczyło zremisować wyjazdowy mecz z Maroko. Niestety w 50. minucie Abdel Salem Laghrissi strzelił bramkę i to Maroko awansowało na mistrzostwa. Mimo to wracający do kraju Zambijczycy byli witani na lotnisku jak bohaterowie.
REKLAMA
Wielkie zwycięstwo "Miedzianych Pocisków"
Na początku 2012 roku w Gabonie i Gwinei Równikowej rozgrywana była 28. edycja PNA. Zambia zakwalifikowała się do rywalizacji, miała grać w kraju, gdzie 18 lat temu wydarzyła się tragedia.
„Ich marzenie o przyniesieniu chwały naszemu krajowi, matko Zambio, jest tą samą przyczyną, która nas tu sprowadza, jedyną różnicą jest to, że żyjemy, a naszych byłych kolegów z drużyny już tu nie ma” - powiedział Bwalya, który w roku 2008 został prezydentem Zambijskiej Federacji Piłki Nożnej.
Chipolopolo odnieśli spektakularny sukces. Wygrali Puchar Narodów Afryki. Co ciekawe mecz finałowy z Wybrzeżem Kości Słoniowej zakończył się zwycięstwem Zambii po... 18 rzutach karnych. W dodatku mecz odbył się w Liberville, stolicy Gabonu, miejscu tragedii.
Zambijczycy do dziś nie dają wiary w oficjalne wyjaśnienia tragedii. Wierzą, że to 18 duchów ze złotego pokolenia czuwało nad przebiegiem turnieju.
REKLAMA
„Zambia będzie ich kochać na zawsze, co oznacza, że żyją wiecznie w duszach i sercach zambijskiej piłki nożnej” - powiedział Serb Milutin Sredojević, selekcjoner Zambii, który objął stery w 2020 roku.
AK
REKLAMA