Arka nie ugościła Korony
Arka Gdynia pokonała u siebie 2:1 Koronę Kielce. Bramki dla podopiecznych Dariusza Pasieki strzelili: Tadas Labukas (12. minuta) oraz Paweł Zawistowski (70. minuta). Honorowe trafienie dla Korony zanotował Edi Andradina (44. minuta).
2010-11-06, 22:49
Piłkarze Korony po raz drugi w ciągu tygodniu musieli przyjechać do Trójmiasta. W poprzedniej kolejce kielczanie wygrali w Gdańsku z Lechią 1:0, ale kolejnego wyjazdu nad Bałtyk ekipa trenera Marcina Sasala nie będzie mile wspominać. W Gdyni goście ponieśli bowiem pierwszą w tym sezonie wyjazdową porażkę, która oznacza także, że w ekstraklasie nie ma już drużyny bez przegranej na obcych boiskach.
W porównaniu do ostatniego meczu, do bramki gości wrócił Zbigniew Małkowski, ale z powodu kontuzji ponownie nie zagrali Andrzej Niedzielan, Hernani i Nikola Mijailović. Z kolei w Arce zabrakło pauzującego za kartki Mirko Ivanovskiego oraz przechodzącego rehabilitację po operacji twarzy Denisa Glaviny.
Zamiast Ivanovskiego w ataku wystąpił Joseph Mawaye i to właśnie Kameruńczyk był współautorem pierwszego gola dla Arki. W 12. minucie goście wykonywali rzut rożny, ale piłkę złapał Norbert Witkowski, który uruchomił kontrę gospodarzy. W jej finale Mawaye obsłużył świetnym prostopadłym podaniem Tadasa Labukasa, który nie zmarnował sytuacji sam na sam z Małkowskim.
Za chwilę mogło być 2:0 dla gospodarzy, jednak piłka po uderzeniu Emila Nolla z 20. metrów przeszła tuż obok słupka. Po stracie bramki kielczanie zepchnęli rywali do defensywy, jednak z ich przewagi nic nie wynikało. Nie dość, że piłkarze Korony nie potrafili wypracować sobie dogodnej sytuacji, to niewiele brakowało, aby gdynianie zdobyli kolejne bramki. Goście mogą mówić o ogromnym szczęściu, że nie stracili dalszych goli.
REKLAMA
Seria doskonałych okazji dla żółto-niebieskich rozpoczęła się w 37. minucie. Najpierw golkiper Korony z trudem wybił na róg uderzenie Pawła Zawistowskiego, a po dośrodkowaniu z kornera Maciej Szmatiuk trafił w słupek. Na tym nie koniec. Za chwilę po akcji Miroslava Bożoka i Mawaye niewiele brakowało, aby piłkę do własnej bramki skierował Jacek Markiewicz. Później szansy nie wykorzystali także Filip Burkhardt i ponownie Zawistowski.
Te zmarnowane sytuacje zemściły się w 44. minucie. Maciej Korzym umiejętnie zastawił piłkę przed obrońcami gospodarzy i odegrał ją do Ediego Andradiny, a Brazylijczyk pięknym uderzeniem z lewej nogi z 20. metrów doprowadził do remisu. W ostatnim meczu z Lechią Korzym zdobył zwycięską bramkę, a w konfrontacji z Arką zaliczył asystę. Był to zresztą pierwszy celny strzał Korony w tym spotkaniu.
Drugą połowę rozpoczęli od mocnego akcentu gospodarze. W 46. minucie Mawaye znowu popisał się świetnym podaniem do Labukasa, ale tym razem uderzenie Litwina efektownie obronił Małkowski. Później gdynianie ponieśli dwie kadrowe straty - z powodu kontuzji boisko musieli opuścić Marciano Bruma i Burkhardt. Nie przeszkodziło to jednak piłkarzom Arki wyjść na prowadzenie.
W 70. minucie całą serię błędów popełniła kielecka defensywą, którą ostatecznie wykorzystał Zawistowski. Goście rzucili się do odrabiania strat, ale najbliższy pokonania Witkowskiego był w 83. minucie jego kolega z drużyny, Wojciech Wilczyński, który po zagraniu głową prawie przelobował własnego golkipera.
REKLAMA
Z dystansu uderzał jeszcze Andradina, jednak te próby nie zakończyły się powodzeniem. Z kolei w Arce dogodnych okazji do podwyższenia wyniki nie wykorzystali w końcówce Marcin Budziński i Mawaye.
Powiedzieli po meczu:
Trener Korony Kielce Marcin Sasal: Nie było to wielkie widowisko w naszym wykonaniu. Sami jesteśmy sobie winni, że ponieśliśmy w Gdyni pierwszą wyjazdową porażkę. W tym meczu wystarczyło grać prostymi środkami i agresywnie, w dodatku sami sprokurowaliśmy wiele sytuacji pod naszą bramkę. Na wiosnę, kiedy oba zespoły broniły się przed spadkiem, pokonaliśmy Arkę w Gdyni 2:1, ale do tego spotkania przystąpiliśmy z innej pozycji i chyba zabrakło nam determinacji. Teraz przegraliśmy zbyt łatwo i zostaliśmy sprowadzenie na ziemię. Nie jesteśmy widocznie jeszcze zbyt dojrzałą drużyną, bo wygrana w tym spotkania dałaby nam pozycję lidera.
Trener Arki Gdynia Dariusz Pasieka: Jestem bardzo zadowolony z tego, co zaprezentowaliśmy w konfrontacji z Koroną. To było dobre spotkanie w naszym wykonaniu, w którym zawodnicy walczyli z wielką determinację, charakterem i wymaganą agresją. Nie będę ukrywał, że świetna passa rywali w meczach wyjazdowych robiła na nas wrażenia. Trochę obawialiśmy się tej potyczki, niemniej nie dopuściliśmy do większego zagrożenia pod naszą bramką. Już do przerwy powinniśmy wyżej prowadzić, jednak w końcówce sami straciliśmy gola. Ta bramka do szatni nie zdeprymowała nas, bo tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Tadas Labukas mógł podwyższyć wynik. Nasza nieustępliwość została jednak nagrodzona później.
REKLAMA
Arka Gdynia - Korona Kielce 2:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Tadas Labukas (12), 1:1 Edi Andradina (44), 2:1 Paweł Zawistowski (70).
REKLAMA
Żółta kartka - Arka Gdynia: Norbert Witkowski. Korona Kielce: Pavol Stano.
Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Marciano Bruma (51. Wojciech Wilczyński), Maciej Szmatiuk, Ante Rozić, Emil Noll - Tadas Labukas, Michał Płotka, Filip Burkhardt (66. Marcin Budziński), Paweł Zawistowski, Miroslav Bozok (87. Paweł Czoska) - Joseph Desire Mawaye.
Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Paweł Golański, Pavol Stano, Piotr Malarczyk, Jacek Markiewicz - Paweł Sobolewski (81. Lukas Janic), Vlastimir Jovanović (71. Tomasz Nowak), Aleksandar Vuković, Edi Andradina, Maciej Korzym - Maciej Tataj.
REKLAMA
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów 3 200.
REKLAMA
REKLAMA