Eksperci: transformacja energetyczna musi uwzględniać polski interes, a nie unijny dyktat
- Musimy dokonywać transformacji energetycznej, ale nie z wczoraj na dziś pod dyktatem TSUE. Gdy słyszymy, że możemy sobie kupić energię z zagranicy, to musimy pamiętać o koszcie takich zakupów, a także o tym, że w przyszłości może okazać się, iż ktoś nam tej energii nie sprzeda, a wówczas moglibyśmy mieć problem z dostawami energii i dla ludności, i dla przemysłu - mówili goście audycji "Rządy pieniądza": Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego i Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, odnosząc się do decyzji unijnego trybunału w sprawie kopalni Turów.
2021-05-24, 19:36
- Generowanie energii z węgla brunatnego nie jest dla środowiska neutralna, ale sytuacja z decyzją TSUE wobec Turowa jest dziwna dlatego, że nie chodzi tu o elektrownię, ale o kopalnię. Została jej wydana nowa koncesja i to ona została oprotestowana. Tylko jak mówili starożytni: czyni ten, komu przyniosło to korzyść. A nasza elektrownia jest świetnym rynkiem zbytu, gdyby nie było naszej kopalni, dla trzech kopalni, które są na południe w Czechach i jednej w Niemczech, a wszystkie należą do czeskich oligarchów – mówił Marcin Roszkowski.
Powiązany Artykuł

Premier: Polska przedstawi TSUE nowe argumenty ws. kopalni Turów
W tle sporu o Turów wielki biznes
Podkreślał, że w sporze o Turów wyraźnie widać wątki wielkiego międzynarodowego biznesu. I to jego właściciele są jedynymi interesariuszami tego problemu.
- Warto też podkreślić, że Bogatynia jest na drugim miejscu najbogatszych gmin w Polsce – przypomniał Marcin Roszkowski, zaznaczając znaczenie tak wielkich przedsiębiorstw jak kopalnie czy elektrownie dla lokalnych samorządów i społeczności.
REKLAMA
Posłuchaj
Transformacja energetyczna musi być rozłożona na lata
- W Turowie jest zainstalowanych ok. półtora tysiąca megawatów tj. ok. 7-8 proc. produkcji energii elektrycznej w Polsce – podał Marcin Roszkowski, dodając, że miniony tydzień był czarny dla polskiego węgla brunatnego, biorąc pod uwagę również dwie awarie w Bełchatowie.
Gość "Rządów pieniądza" stwierdził również, że dokonując transformacji energetycznej, o której jest mowa i w KPO, i w Polskim Ładzie, musimy rozłożyć ten proces na lata. Takie też były nasze uzgodnienia z UE, choć - jak zauważył - akurat rejon Turoszowa (dzielnica Bogatyni - red.) był w tym rozmowach pominięty.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

"Bez wyroku próbuje się zamknąć polską kopalnię i wygasić elektrownię". Rzepecki o rozstrzygnięciu TSUE
- Niemcy i Czesi by nam chętnie sprzedali węgiel brunatny, to na pewno, ale też musiałby być on dalej transportowany, co podrażałoby koszty jego wytwarzania w naszych elektrowniach. Obniżyłaby się pozycja ekonomiczna naszych wytwórców prądu – mówił Piotr Soroczyński.
To nie pierwszy spór Polski z Czechami
Zaznaczył, że ten spór z Czechami jest trochę zbliżony do pojawiających się od czasu do czasu sytuacji, gdy Czesi "robią się bardzo hermetyczni na naszą żywność".
- Czechom trudno jest sprostać naszej konkurencji rolniczej więc 2-3 razy w roku "produkują" totalny skandal, że ktoś się np. zatruł, co nie jest prawdą, ale pojawia się w mediach (…). Kłopot polega na tym, że my, żyjąc spokojnie, myśląc, co u siebie lepiej robić, w zasadzie nie mamy instrumentarium nacisku w drugą stronę, bo z natury nie szukamy, jak na kogoś nacisnąć – dowodził Piotr Soroczyński.
REKLAMA
Czeskie "pokazówki"
W odniesieniu do bliskiego sąsiedztwa z Czechami i wspólnych planów w ramach Grupy Wyszehradzkiej gość audycji stwierdził, że zawsze między państwami są sporne sprawy biznesowe, ale "powinniśmy być w stanie poukładać, komu na czym zależy".
- Dziś dzieje się tak, że dla Europy głównym problemem są nasze kopalnie węgla brunatnego i nie tylko, a nie dostrzega się skali produkcji u naszych sąsiadów, którzy od czasu do czasu robią pokazówkę, mówiąc, że będą kończyć z węglem kamiennym, bo akurat skończyły im się jego pokłady. Nie robią jej już jednak z węglem brunatnym, którego mają jeszcze spore zasoby – przypominał Piotr Soroczyński, wskazując na Niemcy.
Anna Grabowska, jk
REKLAMA