Eksperci: niemal 10 proc. wzrost płac to skutek braku pracowników, ale też inflacji
Brak odpowiednio wykwalifikowanych pracowników, ale też inflacja powodują, że wynagrodzenia w Polsce szybko rosną. Jest jednak duże zróżnicowanie płac uzależnione od zawodu, wielkości firmy czy regionu. Ciekawym zagadnieniem jest też praca w budżetówce, może nieco gorzej opłacana, ale za to pewna i zorganizowana, co zyskuje na wartości, także wśród młodych - mówili goście "Rządów Pieniądza": Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha i Maciej Wośko, red. naczelny Gazety Bankowej.
2021-07-20, 10:29
Posłuchaj
Według najnowszych danych GUS w czerwcu 2021 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było wyższe o 2,8 proc. r/r i wyniosło 6 mln 359,3 tys. osób. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie było natomiast wyższe o 9,8 proc. r/r i wyniosło 5 tys. 802,42 zł brutto.
- Jest wiele przyczyn wzrostu wynagrodzeń. W dużej części przedsiębiorstw umowy o pracę mają klauzule indeksacyjne, więc przy obecnej inflacji podwyżka następuje niejako z automatu. Do tego są miejsca i sektory, które od lat borykają się z brakiem pracowników I trwa o nich walka. Tam wynagrodzenia zawsze są powyżej średnich statystycznych - powiedział Andrzej Sadowski.
Jego zdaniem tylko części polskiej gospodarki dotyczy statystyka GUS, bo cała reszta jest poniżej. Ale są też sektory, jak np. informatyczny, gdzie płace są kształtowane w porównaniu do tych z rynku europejskiego, a nie krajowego.
- Ale w dużej mierze praca w Polsce wykonywana jest na rynkach lokalnych, stąd też pojawiają się propozycje, aby ustawowo zróżnicować płacę minimalną ze względu na charakter rynku lokalnego - dodał Andrzej Sadowski.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Inflacja w przyszłym roku będzie niższa. Prezes NBP: wpływ kolejnych fal pandemii na gospodarkę jest coraz słabszy
W opinii Macieja Wośki istotne jest też to, że podwyżka wynagrodzenia wiąże się wyłącznie ze zmianą miejsca pracy. Idziemy do niej właśnie ze względu na wyższą płacę. Pracodawcy doskonale o tym wiedzą.
- W pandemię wchodziliśmy z rynkiem pracownika. Pracowników było mało i to oni dyktowali warunki, choć oczywiście zależy to zawsze od regionu i firmy - stwierdził Maciej Wośko.
Zauważył też, że ma znaczenie to, czy w grę wchodzi duża, międzynarodowa firma, bo one zwykle bardziej pilnują, aby pracownicy mieli odpowiednie warunki i nie uciekali gdzie indziej.
Jaka będzie płaca minimalna w przyszłym roku?
Tematem, o którym rozmawiali goście "Rządów Pieniądza", była również płaca minimalna na rok 2022. Wobec braku porozumienia związków zawodowych i organizacji pracodawców z Rady Dialogu Społecznego aktualna pozostaje propozycja rządowa tj. 3 tys. brutto przy pracy etatowej i 19 zł 60 gr brutto za godzinę. Spełnia to ten związkowy postulat, według którego płaca minimalna powinna stanowić co najmniej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Brak również porozumienia stron społecznych i strony rządowej w RDS na temat podwyżek w państwowej sferze budżetowej. Rząd chce bowiem zamrozić tu na 2022 r. kwotę bazową, zaś związki i pracodawcy chcą podwyżki. Padły wielkości: minimum 5 proc. ze strony pracodawców oraz 12 proc. ze strony związków zawodowych.
REKLAMA
Zdaniem Andrzeja Sadowskiego powinno się premiować tych pracowników budżetówki, którzy lepiej pracują, wykonują swoją pracę szybciej.
- Przez lata, zamiast przeznaczać w administracji pieniądze na dobrych pracowników, zatrudniało się kolejnych - argumentował Andrzej Sadowski.
Maciej Wośko zaznaczył, że praca w budżetówce ma swoje zalety. Jest stabilna, zwykle na pełnym etacie, gwarantuje przestrzeganie wszystkich przepisów prawa pracy.
- Staje się to elementem korzystnym dla wielu, także młodych ludzi. Mam wrażenie, że również w najbliższych latach tak będzie. Ale faktem jest, że nie wypracowaliśmy takiego poziomu płac, że praca w administracji publicznej jest nobilitująca także finansowo. Z reguły jednak jest to dość przeciętna pensja - powiedział Maciej Wośko.
REKLAMA
PolskieRadio24.pl, Anna Grabowska, md
REKLAMA