Polscy strażacy w Turcji walczą z żywiołami. Po opanowaniu pożarów pomogą ze skutkami powodzi
- Zadeklarowaliśmy gotowość wykonywania lotów ratowniczych w celu podjęcia poszkodowanych w wyniku powodzi na północy kraju - powiedział dowódca polskich strażaków w Turcji mł. bryg. Grzegorz Borowiec z KG PSP. Dodał, że polska grupa strażaków i policjantów ma na miejscu sprzęt i ratowników.
2021-08-12, 21:34
Jak powiedział dowódca polskich strażaków w Turcji mł. bryg. Grzegorz Borowiec, w środę w późno wieczorem udało się opanować pożar, w którego gaszeniu uczestniczą polscy strażacy i policjanci. - Już nie jest to pożar nieopanowany. Duża ilość straży pożarnej zebrana na miejscu była w stanie opanować płomienie - powiedział strażak.
Powiązany Artykuł
"Sytuacja się stabilizuje". Polscy strażacy ujawnili, ile może potrwać walka z pożarami w Grecji
Loty ratownicze
Borowiec poinformował, że Polacy zostali zapytani przez stronę turecką o to, czy są w stanie wykonywać loty ratownicze w celu podjęcia osób poszkodowanych. Zaznaczył, że chodzi o ewentualne wysłanie polskiej grupy do działań ratowniczych po powodzi na północy kraju.
- My jak najbardziej posiadamy ze sobą przystosowany do tego typu działań sprzęt oraz wyszkolonych ratowników. Mamy ze sobą czterech ratowników wysokościowych, którzy podpięci pod pokład śmigłowca są w stanie podejmować osoby poszkodowane z terenów niedostępnych dla pojazdów czy ludzi - zaznaczył Borowiec dodając, że Polacy zadeklarowali gotowość do tego typu działań.
- Czekamy na ewentualną decyzję władz lokalnych co do tego, czy będziemy zadysponowani - powiedział. Dodał, że chodzi o miejsce oddalone o kilkaset kilometrów od obecnego miejsca działań polskiej grupy.
- Jeżeli nie zostaliśmy wysłani tam dzisiaj to jutro może być już za późno - ocenił dowódca. Dodał, że powodzie które wystąpiły w Turcji były typu "flash-flood", które pojawiają się błyskawicznie, ale też szybko odchodzą, choć są przy tym bardzo niszczycielskie.
- Polscy strażacy w Turcji: pożary wybuchają non stop w nowych miejscach
- Trwa gaszenie pożarów na południu Europy. Premier Grecji przeprasza za zaniedbania
- W tego typu powodziach liczą się godziny, na pewno nie dni. Liczy się każda chwila i jeżeli tam polecimy jutro rano i dolecimy ok. południa, to może być za późno na podjęcie działań ratowniczych - powiedział Borowiec.
Dodał, że w piątek ok. południa minie 48 godzin od wystąpienia powodzi. - Moim zdaniem będzie to dość późno na działania ratownicze. Działania humanitarne można jeszcze realizować, ale my jesteśmy przede wszystkim nastawieni na działania ratownicze. Do tego jesteśmy wyszkoleni i przygotowani - powiedział Borowiec.
W sobotę wieczorem do tureckiej miejscowości Dalaman dotarła trzyosobowa grupa strażaków, która w piątek wyruszyła z Polski drogą lądową. Strażacy zabrali m.in. sprzęt potrzebny do gaszenia pożarów ze śmigłowca, m.in. duży zbiornik na wodę o pojemności 3 tys. litrów; mniejszy zbiornik o pojemności 1,5 tys. litrów zabrano na pokładzie policyjnego śmigłowca S-70i Black Hawk, który do Turcji wyleciał w sobotę nad ranem z lotniska Warszawa-Babice. Na pokładzie było ośmiu policyjnych lotników oraz trzech strażaków.
Tureccy strażacy wraz ze wsparciem z Chorwacji, Hiszpanii, Ukrainy, Rosji, Azerbejdżanu i Iranu już od ponad tygodnia walczą z pożarami lasów na południowym wybrzeżu kraju. Pomoc zadeklarowała także Grecja, z którą Turcja ma napięte stosunki dyplomatyczne.
dz
REKLAMA
REKLAMA