Szymon Ziółkowski - mistrz olimpijski
- Byłem bardzo zdenerwowany, do ostatniej kolejki nie byłem pewny zwycięstwa - wspominał. 24 września, 21 lat temu, złoty medal olimpijski wywalczył Szymon Ziółkowski.
2020-09-24, 05:00
W 1996 roku, gdy Szymon Ziółkowski jechał na igrzyska do Atlanty miał dopiero skończone 20 lat. Był mistrzem świata juniorów, taki sam tytuł zdobył w Europie. Był też posiadaczem rekordu Polski w tej kategorii wiekowej. Na igrzyskach w kwalifikacjach wypadł bardzo dobrze. W pierwszym podejściu jego młot poszybował na odległość 77,64 metra. Osiągnął minimum. W finale rzucił tylko 76.64. W końcowej klasyfikacji zajął 10 miejsce.
- Trochę głowa nie dopisała, a wiadomo, że wszystkie zawody wygrywa się głową. Młot jest konkurencją techniczną, decyduje w nim wiele cech motorycznych, ale wszystkie trzeba skupić w głowie. Byłem najmłodszy w całej stawce, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Jestem młody, mogę poczekać na swoją kolej, ale wolałbym już teraz coś zdobyć - stwierdził Szymon Ziółkowski.
Największy sukces w karierze
- W Sydney startowałem jako nikomu nieznany Szymon Ziółkowski - mówił.
To okazało się jego zdecydowaną przewagą. W kwalifikacjach jeden rzut na odległość 77.81 metra zapewnił mu finał. W walce o medale pierwsza próba mu nie wyszła. Był dopiero 8 w stawce 12 zawodników. Na szczęście w drugiej próbie zdecydowanie się poprawił. Wyszedł na prowadzenie rezultatem 79.87. Tuż za nim był Włoch Nicola Vizzoni. Jego rzut był tylko o 23 centymetry krótszy. Wszystko rozstrzygnęło się w czwartej kolejce. 80.02 Ziółkowskiego było najdłuższą odległością w całych konkursie.
REKLAMA
- Nie byłem tutaj wbrew pozorom faworytem. Nigdy dotychczas nie udało mi się osiągnąć sukcesu w kategorii seniorów, choć jako junior zostałem przecież mistrzem świata (…) Byłem bardzo zdenerwowany, do ostatniej kolejki nie byłem pewny zwycięstwa. Gdy Vizzoni wchodził do koła, żeby wykonać ostatni rzut, odwróciłem się, życząc mu po cichu wszystkiego najgorszego, byłem bardzo niekoleżeński - powiedział zaraz po zawodach mistrz olimpijski.
Ziółkowski został pierwszym w historii Polakiem, który zdobył tytuł mistrza olimpijskiego w konkursie rzutu młotem. Dokładnie pięć dni później, taki sam sukces osiągnęła Kamila Skolimowska.
Późniejsze starty nie przyniosły już tak spektakularnego sukcesu
Po igrzyskach pożegnał się z trenerem.
- Mógłbym stwierdzić, że to już rutyna, bo przed olimpiadą w Atenach pożegnałem się ze Czesławem Cybulskim, przed igrzyskami w Pekinie z Piotrem Zajcewem, a przed Londynem z Krzysztofem Kaliszewskim - wspominał młociarz.
REKLAMA
Jednak zmiany nie przyniosły spodziewanych efektów. W Atenach Polak nie przeszedł kwalifikacji. Wrócił z niczym i ... zmienił trenera. Cztery lata później było nico lepiej.
- W Chinach naprawdę wszystko było zapięte na ostatni guzik. Nie było problemu z czymkolwiek. Przygotowane wszystko było na tip top. W życiu nie widziałem również takich tłumów - wspominał Ziółkowski.
W eliminacjach już w pierwszym rzucie zapewnił sobie finał, ale tam nie udało mu się włączyć w walkę o medale. Po tych igrzyskach zaczął się zastanawiać nad dalszą karierą.
- Lubię to, co robię i chciałbym w sporcie wciąż istnieć. Na pewno będzie to dla mnie ostatnia olimpiada w takim systemie przygotowań, jak dotychczas. Znaczy systemie życia na walizkach i spędzania 300 dni w roku poza domem (…) Uważam, że przy dużej determinacji zawodnika i trenera przygotowanie będzie możliwe również stacjonarnie. Jestem zmęczony wyjazdami, to mój 23 rok międzynarodowych startów - stwierdził.
REKLAMA
Jednak w stolicy Wielkiej Brytanii także nie zaliczył udanego występu. Uzyskał kwalifikację z rezultatem 76.22. W finale zajął siódme miejsce.
Rio de Janeiro
Ziółkowski uznał, że nie będzie startował na zawodach w Ameryce Południowej.
- Nie można przygotować się do olimpiady na pół gwizdka, a ja już w czerwcu nie znajdowałem czasu na treningi. Nie będę zatem naginał rzeczywistości i niech po medale do Rio jadą nasi młodzi i perspektywiczni zawodnicy - mówił.
AK
REKLAMA
REKLAMA