"OMON-owcy bili kobiety, łamali ręce"
Grupa OMON-owców wyszła z autobusu bez tablic rejestracyjnych - relacjonuje mąż zaufania pobitego kandydata.
2010-12-19, 21:26
- Napadli na nas ze wszystkich stron przebrani ludzie, OMON-owcy - funkcjonariusze białoruskiej jednostki sił specjalnych, bili kobiety. Wielu jest pobitych, ludzie mają połamane ręce - opisywał atak na opozycyjną kolumnę Wiktar Harbaczou, mąż zaufania jednego z kandydatów na urząd prezydenta Uładzimira Niaklajeua.
W kolumnie manifestantów był Niaklajeu, który stracił przytomność na kilka minut i karetką pogotowia został przewieziony do szpitala. Jak podała niezależna agencja BiełaPAN, lekarze stwierdzili u niego uraz głowy.
Harbaczou wyjaśnił, że do ataku na kolumnę doszło w chwili, gdy wyruszyła ona w kierunku Placu Październikowego ze sztabu wyborczego Niaklajeua z aparaturą nagłaśniającą.
Grupa OMON-owców wyszła z autobusu bez tablic rejestracyjnych. - Uważam, że wyborów nie ma, jeśli eliminują jednego z silniejszych kandydatów, który mógł wezwać ludzi, by nie uznawać tych wyborów, który mógł zażądać przedterminowych wyborów bez Łukaszenki - dodał Harbaczou.
REKLAMA
agkm
REKLAMA