Vladimir Horowitz. "Żaden z pianistów nie hipnotyzował tak publiczności"
- Nie było w XX wieku drugiego takiego pianisty, który by od pierwszych dźwięków tak czarował słuchaczy - podkreślał w Polskim Radiu Robert Ginalski, tłumacz książki Harolda C. Schonberga "Horowitz. Życie i muzyka".
2024-11-05, 05:46
5 listopada 2024 roku mija 35 lat od śmierci Vladimira Horowitza. Ponoć Siergiej Rachmaninow miał powiedzieć o tym "czarodzieju fortepianu", że gra wbrew wszelkim zasadom, wbrew wszystkiemu, czego uczą pianistów. Ale w tym jedynym przypadku to się sprawdza.
Posłuchaj
Vladimir Horowitz przyszedł na świat w 1903 roku w rodzinie żydowskiej w Kijowie (według niektórych źródeł był to Berdyczów). Naukę gry na fortepianie rozpoczął już w wieku sześciu lat, a muzyczne wykształcenie zdobył w Konserwatorium Kijowskim. Ukończył je w 1921 roku.
Od razu po studiach rozpoczął karierę wirtuoza, by utrzymać rodzinę znajdującą się w trudnym położeniu materialnym. W pierwszej połowie lat 20. XX wieku występował w Rosji jako solista i kameralista. Odnosił ogromne sukcesy.
W 1925 roku wyjechał na Zachód. Zaczął od występów w Berlinie, ale już w 1928 roku dał swój pierwszy koncert w prestiżowej Carnegie Hall w Nowym Jorku. Obywatelem Stanów Zjednoczonych został w połowie lat 40.
REKLAMA
Stał się rozpoznawalnym, bardzo cenionym przez publiczność muzykiem. Koncertował na całym świecie, pozostawił około 70 płyt długogrających. Mimo nawet kilkuletnich przerw w karierze - spowodowanych problemami zdrowotnymi - był aktywny do końca życia. Na dziesięć dni przez śmiercią, w wieku 86 lat, dokonywał jeszcze nagrań fonograficznych.
Posłuchaj
- Horowitz hipnotyzował publiczność tak, jak żaden pianista od czasu, kiedy istnieją nagrania - mówił w radiowej audycji Robert Ginalski. Na czym jednak polegał fenomen tego artysty?
Tym, co charakteryzowało wykonania Vladimira Horowitza, były: ogromna emocjonalność (nie bez przyczyny nazywa się go "ostatnim romantykiem fortepianu"), niesamowite tempo i nieprzewidywalność.
REKLAMA
- Horowitz nigdy w zasadzie nie grał tak samo tego samego utworu. Czasami z tygodnia na tydzień zmieniał koncepcję wykonania. Bo grał pod wpływem chwili, znajdował się w różnych stanach emocjonalnych i wyrażał to poprzez muzykę - tłumaczył Robert Ginalski. Jak zauważył, podejście Horowitza kontrastowało choćby ze sposobem innego XX-wiecznego wirtuoza: Glenna Goulda. - Ten dążył do wzorcowego wykonania. Starał się osiągnąć, co byłoby doskonałe, i na tym chciał poprzestać.
Tymczasem słuchacz, idąc na koncert Horowitza, nigdy nie wiedział, czego się spodziewać. Zawsze był zaskakiwany, choćby dodatkowym wydobyciem pewnych dźwięków. - On miał słuch do nutek ukrytych gdzieś tam w tle, których inni pianiści nie wydobywali, do jakiegoś głosu wewnętrznego. Do tego, co mu w duszy grało - opowiadał Robert Ginalski.
Posłuchaj
Posłuchaj
Sposób gry Vladimira Horowitza wynikał zarówno z jego wrażliwości, jak i ze szczególnego rysu charakteru - on chciał publiczność wciąż czymś nowym zaskoczyć.
Jedne z jego najbardziej znanych interpretacji - wariacje na temat "Carmen" (spopularyzowane zresztą dzięki… kreskówce "Tom i Jerry") - powstały na potrzeby bisów. Horowitz, a było to w początkowym etapie jego kariery, postanowił któregoś razu na koncercie zaimprowizować. Tak narodziła się wirtuozowska wariacja, którą artysta kończył przez całe lata swoje występy.
REKLAMA
Ta nieustanna chęć oczarowywania słuchaczy szła u Horowitza w parze ze swoistą potrzebą bycia w centrum uwagi. Stąd już zaś niedaleko do traktowania siebie jako gwiazdy i - jak na gwiazdorski status przystało - czynienia ekscentrycznych gestów. Ponoć przed którymś z londyńskich występów Horowitz zażyczył sobie, by do przyjazdu zaprosiła go sama rodzina królewska. Pianista słynął również z tego, że kucharze, którzy mieli przygotowywać dla niego posiłek, musieli czasem przechodzić specjalne szkolenie.
Olśniewająca kariera miała jednak i swoją ciemną stronę: Vladimir Horowitz zmagał się z problemami psychicznymi, z ogromną tremą (czasami w przerwie koncertu czekał już na niego lekarz z kozetką), bardzo źle znosił negatywne uwagi krytyków na swój temat.
Bywało, że po zakończonym występie - z powodu ogromnych emocji - omdlewał.
***
REKLAMA
***
Niektórzy pianiści, słuchając szaleńczych wykonań Vladimira Horowitza, zachodzili w głowę, jak on to zagrał (w zasadzie trzecia ręka by się przydała, mówili). Sam Siergiej Rachmaninow powiedział natomiast kiedyś, że nawet on sam nie jest w stanie tak grać swoich kompozycji, jak robił to Horowitz.
Chyba jednak najważniejsza dla Vladimira Horowitza była reakcja publiczności, kontakt z nią. Gdy występował w Moskwie i grał Skriabina, wszyscy na widowni - również zaprawieni w bojach melomani - płakali.
REKLAMA
jp
REKLAMA