Obroni nas wyszehradzka wspólnota wartości. Felieton Miłosza Manasterskiego

Polacy często narzekają na trudną sytuację geopolityczną, w której znajduje się nasza ojczyzna. Warto jednak nie skupiać się wyłącznie na złych stronach i nauczyć się maksymalizować korzyści z dobrosąsiedzkich relacji w Grupie Wyszehradzkiej - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2021-11-30, 14:20

Obroni nas wyszehradzka wspólnota wartości. Felieton Miłosza Manasterskiego
Grupa Wyszehradzka, kiedy mówi jednym głosem, stanowi bardzo dużą siłę - pisze Miłosz Manasterski. Foto: Twitter.com/@V4_PRES

Kiedy spojrzymy na mapę Europy, widać, że V4 to prawdziwe jej centrum. Zwłaszcza Czesi często podkreślają, że używanie określenia Europa Wschodnia dla naszych państw to utrwalanie przekonań o sile wpływu sowieckiej okupacji. Tymczasem zarówno geografia, jak i kultura wskazują na nasz region jako obszar wyjątkowy, najbliższy dzisiaj temu, co w ubiegłych wiekach określano z dumą jako europejskość. To Praga, Bratysława, Budapeszt i Warszawa są dzisiaj prawdziwymi depozytariuszami europejskiej kultury, tradycji, stylu życia i wartości, których Europa Zachodnia wypiera się coraz mocniej.

Przed laty wielu wizjonerów tworzyło plany środkowoeuropejskiej federacji, która stanowiłaby siłę zdolną przeciwstawić się zarówno Niemcom, jak i Rosji. Dzisiaj przyznajemy im rację, choć zarazem jesteśmy daleko od budowania państwa łączącego narody środkowej Europy.

Grupa Wyszehradzka, kiedy mówi jednym głosem, stanowi bardzo dużą siłę. I nie chodzi tylko o liczby, choć blisko sześćdziesiąt pięć milionów obywateli państw V4 to liczba porównywalna z Francją, Włochami czy Wielką Brytanią. Ważniejsza jest faktyczna wspólnota wartości, co do których zgadzamy się w V4, pogłębiona dodatkowo bolesnymi doświadczeniami historycznymi, które zbliżają Czechów, Polaków, Słowaków i Węgrów.

Dzisiaj, w trudnym momencie europejskiej historii, kiedy solidarność UE i NATO wystawiana jest na próbę, dzięki Grupie Wyszehradzkiej możemy czuć się bezpieczniej. Wobec zagrożenia ze Wschodu narody serca Europy podają sobie dłonie. Łączy nas nie tylko zrozumienie, ale i chęć działania, podparta świadomością, że wspólnie stanowimy przeszkodę nie do pokonania, osobno - nawet najsilniejsi mogą okazać się zbyt słabi. Gorzka historia nie ma prawa znów się powtórzyć, podziały polityczne w centrum Europy nie mogą uczynić z nas ofiar silniejszych sąsiadów.

REKLAMA

Nie ma przypadku w tym, że od momentu rozpoczęcia działań hybrydowych szczególnie intensywne kontakty polityczne polskich władz rozgrywają się w ramach wyszehradzkiego czworokąta. Polska swoją europejską siłę chce i musi opierać na sprawdzonych przyjaciołach. Choć deklaracje poparcia płyną z całej Europy, wciąż trudno ocenić, jakie będzie ich znaczenie. Noty, oświadczenia, tweety są niesłychanie ważne, dopóki jesteśmy w stanie bronić się przed zagrożeniami. Jednak powinniśmy wiedzieć, kogo stać na więcej, na wsparcie realne, nie tylko dyplomatyczne. Polska nie jest państwem słabeuszem, które przy blisko 140 tysięcznej armii nie jest w stanie ochronić odcinka swojej granicy przed migrantami. Jednak sojusze buduje się nie po to, by czekać z pomocą do ostatniej chwili, dając nadzieję przeciwnikom, że nigdy się to nie stanie. - Musimy obudzić się z tej geopolitycznej drzemki - oświadczył w tych dniach premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla BBC.

Na szczęście nie wszyscy śpią. Warto docenić gesty Wielkiej Brytanii i Estonii, które już teraz skierowały do nas wojska inżynieryjne. Nie do przecenienia są też słowa, które padły ze strony naszych sojuszników w V4. Po poniedziałkowym spotkaniu szefów państw Grupy Wyszehradzkiej prezydent Węgier János Áder zadeklarował solidarność z Polską i zapewnił, że nasz kraj może liczyć ze strony pozostałych trzech państw na wsparcie polityczne, a także w postaci środków technicznych i sił policyjnych. To dobrze, że w potrzebie będziemy mogli liczyć na najbliższych sąsiadów, zanim kolejni sojusznicy zdążą przyjść z pomocą. Ta sąsiedzka pomoc w trudniej chwili może okazać się absolutnie kluczowa, a dzisiaj wokół niej polskie władze mogą budować kolejne sojusze dla obrony Europy.

W poniedziałkowym "Gościu Wiadomości" prezydent Andrzej Duda zwrócił uwagę, jak różna jest postawa państw V4 oraz krajów Zachodu, które są faktycznymi celami migrantów sprowadzanych przez reżim białoruski. Nie do Pragi, Bratysławy ani Budapesztu wybierają się "turyści Łukaszenki" z kamieniami w rękach forsujący granice UE. A jednak to właśnie te stolice są gotowe działać razem z nami, by powstrzymać nielegalną imigrację i działania hybrydowe, podczas gdy rządów Niemiec, Holandii czy Belgii nie stać na tak daleko idące deklaracje. Co więcej, politycy z tych krajów nadal prowadzą na forum unijnym krucjatę przeciwko Polsce i blokują wypłatę środków na odbudowę naszej gospodarki. Mówił o tym w poniedziałek prezydent Andrzej Duda. - Eurokraci, którzy atakują Polskę, powinni dostrzec, że to my bronimy takich krajów jak Niemcy czy Holandia przed zalewem migrantów. Przecież oni otwarcie przyznają, że ich celem nie jest Polska, jesteśmy dla nich tylko krajem tranzytowym. My jesteśmy odpowiedzialnym członkiem Unii Europejskiej i wywiązujemy się ze swoich zobowiązań, dbając o szczelność granicy - oświadczył prezydent Andrzej Duda w TVP Info.

Gesty solidarności płyną ze wszystkich stron Europy, a ofensywa dyplomatyczna premiera Mateusza Morawieckiego przynosi dobre plony. Nie zmienia to faktu, że naszym pierwszym, wzajemnym zabezpieczeniem pozostaje Grupa Wyszehradzka. Wiarę we wspólny sukces podziela prezydent Andrzej Duda, który mówił we wtorek podczas konferencji Planet Budapest 2021: "Wierzę, że tak jak w okresie transformacji ustrojowej solidarnie stanęliśmy w obronie interesów naszych narodów, odnosząc wielki sukces i zwyciężając, tak i teraz, działając wspólnie w ramach pogłębionego partnerstwa regionalnego, z powodzeniem stawimy czoła wyzwaniom obecnych czasów".

REKLAMA


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej