Stan wojenny jeszcze się nie skończył. Felieton Miłosza Manasterskiego

13 grudnia 1981 r. Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny na terenie całego kraju. Po upływie czterdziestu lat wydaje się, że są w Polsce miejsca, gdzie stan wojenny nadal trwa – pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2021-12-14, 06:59

Stan wojenny jeszcze się nie skończył. Felieton Miłosza Manasterskiego

W 2014 byłem gościem międzynarodowego festiwalu literackiego w Riazaniu. W ramach programu odwiedziłem jedno z tamtejszych liceów. W sali gimnastycznej stłoczono kilka klas, ale młodzi ludzie mimo niedogodnych warunków byli spokojni i skupieni. Spotkanie rozpoczęło się od niespodzianki – szkolna grupa teatralna wyrecytowała kilka moich wierszy w przekładzie na rosyjski. Chwilę później rozmawialiśmy o kulturze, wrażliwości i o tym jakie znaczenie ma w Polsce i w Rosji poezja. Kiedy dzwonek na lekcje zakończył nasze rozmowy, dyrektor szkoły powiedziała, że zanim ich opuszczę, muszę koniecznie obejrzeć szkolne muzeum. Organizatorzy festiwalu próbowali tę wizytę negocjować z powodu napiętego grafiku. Dyrektor była jednak stanowcza i stwierdziła, że muzeum zrobi na mnie ogromne wrażenie.

Czego można spodziewać się po szkolnym muzeum? Stara ławka, dzwonek woźnego, kałamarz, podręczniki sprzed kilkudziesięciu lat, może jeszcze szkolne fartuszki. A jednak riazańskie licealne muzeum zaskoczyło mnie całkowicie. W niewielkiej sali zgromadzono pamiątki po Wojciechu Jaruzelskim i innych oficerach armii Berlinga. Na ścianie wisiał wielki portret "generała" spoglądającego na wiszące naprzeciwko zdjęcie Feliksa Dzierżyńskiego. Mundury LWP, broń, jakieś dokumenty ukończenia kursów politycznych, legitymacje PPR, odznaki Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Biało-czerwony sztandar i polski orzeł trwale pozbawiony korony. Zaniemówiłem. W tej szkole czas zatrzymał się w 1981. Z tego roku pochodził ostatni muzealny eksponat – plakat Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Miałem poczucie, że w Riazaniu czas się zatrzymał. Byłem w Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. W Polsce połączonej braterską przyjaźnią na śmierć i życie z ZSRS, trwał stan wojenny i nie było żadnych znaków, żeby zmierzał ku końcowi. Dyrektor miała rację, to robiło ogromne wrażenie. W zasadzie nawet wstrząs.

Od tamtej wizyty w Rosji minęło kilka lat. Teraz w Polsce obchodzimy 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Znamienne, że nie obchodzimy jego zakończenia. Może dlatego, że trudno ustalić tę datę. W pewnych miejscach stan wojenny bardzo dobrze się przyjął i długo trwał, chroniąc komunistyczną dyktaturę także po oficjalnym końcu epoki PRL. Bronił przed utratą władzy i przywilejów, strzegł przed sprawiedliwą karą za okrucieństwa nieludzkiego reżimu.

Propaganda twierdziła jednak co innego, a po 1989 r. nadal okłamywała Polaków, ukazując Jaruzelskiego w aurze narodowego bohatera, realizującego misję dziejową. Mówił o tym premier Mateusz Morawiecki: – Z niego i jego współsprawców robiono tragicznych bohaterów, bohaterów tragedii greckiej, bohaterów bez wyjścia. To było wielkie kłamstwo pewnej gazety, wielkie kłamstwo III Rzeczypospolitej, kłamstwo, które próbowano nam narzucać – stwierdził szef polskiego rządu, syn legendy opozycji antykomunistycznej Kornela Morawieckiego. Jakby na potwierdzenie tych słów do rozgrzeszającej komunistów "Gazety Wyborczej" dołączył Onet, który właśnie w rocznicę rozprawy z Solidarnością ociepla wizerunek Jaruzelskiego, przedstawiając go jako dobrego męża i ojca. To oznacza, że propaganda stanu wojennego wciąż się nie skończyła.

REKLAMA

Może dlatego prezydent Andrzej Duda mówił w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL: "W 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego trzeba nie tylko mówić, ale trzeba krzyczeć, że Jaruzelski był zwykłym tchórzem i zdrajcą Polski. Cała sitwa, która była wokół niego, to była zwykła junta bandyckich emisariuszy Moskwy".

A przecież szefowie tej junty, Kiszczak i Jaruzelski, spokojnie zeszli z tego świata, narażeni jedynie na nachalną atencję i obcałowywanie przez redaktora naczelnego "Wyborczej". Po dziś dzień nie otrzymali nawet symbolicznej kary – pośmiertnej degradacji. Czy w polskim wojsku stan wojenny także się nie skończył?

Na pewno nie skończył się też w polskiej polityce. Byli aparatczycy z PZPR – Marek Belka, Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz – reprezentują nasz kraj w Europarlamencie, pouczają, czym jest demokracja, i ganią rzekomo autorytarne rządy Zjednoczonej Prawicy. Beneficjenci stanu wojennego nie potrafią przycichnąć nawet 13 grudnia. Marek Belka bezczelnie napisał o stanie wojennym, że to "tragiczny rozdział naszej historii, który nie wszystkim dane było spokojnie przespać". Leszek Miller wciąż tłumaczy Wojciecha Jaruzelskiego, że uratował Polskę przed katastrofą: "Dzięki gen. Jaruzelskiemu można sobie dzisiaj przy kawie pięknie pogwarzyć o tym, czy stan wojenny był zbrodnią, czy nie" – stwierdził Miller.

Noc stanu wojennego trwa także w polskim sądownictwie. W Sądzie Najwyższym mamy nadal orzekających sędziów z tamtych czasów. Sędzia stanu wojennego Józef Iwulski ma się dobrze, ze stanowiska w Sądzie Najwyższym zrezygnował natomiast walczący o naprawę kondycji etycznej polskiego sądownictwa sędzia Jan Majchrowski. To dokładnie ten kierunek, który obrano w 1981 r. – pozbyć się patriotów i zachować na stanowiskach ludzi lojalnych wobec reżimu.

REKLAMA

Ten sam kierunek narzuca dzisiaj Komisja Europejska chroniąca sędziów stanu wojennego i ich mentalnych spadkobierców. I to nie przed rozliczeniem i surową karą, ale zaledwie przed odsunięciem od orzekania. Komisarz UE ds. obrony i jednolitego rynku Thierry Breton w rozmowie z "Rzeczpospolitą" stwierdził, że Polska nie otrzyma w tym roku środków z Funduszu Odbudowy. Nie otrzyma, póki nie zlikwiduje Izby Dyscyplinarnej i nie przywróci do pracy wszystkich odsuniętych sędziów. Stan wojenny wprowadzony przez Wojciecha Jaruzelskiego ma dzisiaj swoją kontynuację w działaniach Brukseli. Tyle się musiało zmienić, żeby nic się nie zmieniło.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej