83 lata temu dokonano oblotu pierwszego seryjnie produkowanego śmigłowca
Początek kariery helikopterów, choć ich prototypy pojawiły się już u progu XX wieku, wiąże się z II wojną światową. Zarówno Niemcy jak i alianci dostrzegli potencjał w pojazdach zdolnych wzbić się w powietrze i lądować bez pokaźnego pasa startowego. Maszyny pojawiły się na polu walki w drugiej fazie konfliktu.
2025-01-13, 05:50
Śmigłowcem, którego lot odbył się 13 stycznia 1942 roku, a która rozpoczęła seryjną produkcję helikopterów, była konstrukcja Sikorsky R-4. Jej konstruktorem był Igor Sikorski, rosyjski inżynier, który po zwycięstwie rewolucji bolszewickiej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Polskobrzmiące nazwisko zawdzięczał przodkom wywodzącym się z wołyńskiej szlachty zagrodowej.
- Śmigłowiec R-4 wykorzystano na froncie. W kwietniu 1945 roku kilka tych śmigłowców znalazło się w Birmie. Służyły one do łączności z niedostępnymi rejonami - wskazywał Ryszard Witkowski, pilot i popularyzator lotnictwa, gość audycji Romana Dankowiakowskiego z cyklu "Żołnierski zwiad". - Alianci prowadzili tam operacje również na zapleczu frontu japońskiego. Wykorzystywano oddziały komandosów, które uprawiały dywersję. Śmigłowce zostały przewidziane jako element ewakuacji tych jednostek.
Posłuchaj
Niemcy wiedli prym
Historia śmigłowców sięga jednak znaczenie dalej, aż do projektów Leonarda da Vinci. Pierwszy śmigłowiec, napędzany siłą ludzkich mięśni (podstawą jego konstrukcji był... rower) wzbił się w powietrze zaledwie cztery lata po pierwszym locie samolotu silnikowego. I choć powietrzny debiut trwał zaledwie minutę, to wizja zawiśnięcia w jednym miejscu dzięki górnemu wirnikowi stała się inspiracją dla kolejnych konstruktorów.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Najbrzydszy samolot świata powstał w Polsce. I miał być tajną bronią ZSRR
Prace nad stworzeniem w pełni sterowalnego śmigłowca trwały przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Próby podejmowano m.in. we Francji i ZSRR. Zadowalający efekt osiągnięto jednak dopiero w 1936 roku. To wówczas oblatany został niemiecki śmigłowiec Focke-Wulf Fw 61.
To właśnie niemieckie siły zbrojne jako pierwsze wprowadziły helikoptery do służby. Miało to miejsce w czasie II wojny światowej wraz z przyjęciem do służby maszyny Flettner Fl 282 "Kolibri" ("Koliber").
- Śmigłowiec został zamówiony przez Kreigsmarine jako "oko floty". Miał być maszyną rozpoznawczą startującą z pokładów okrętów - wskazywał Ryszard Witkowski.
Mały, dwuosobowy śmigłowiec produkowany był początkowo w Berlinie, a później w Świdnicy (wówczas niemieckie Schweidnitz).
REKLAMA
- W ostatnich miesiącach wojny był używany do łączności z niedostępnymi miejscami, m.in. do miejsc otoczonych przez siły wroga - wyjaśniał pilot. - Przykładem jest lot tego śmigłowca wiosną 1945 roku do oblężonego Wrocławia, skąd został prawdopodobnie śmigłowcem właśnie wyewakuowany gauleiter (wysoki urzędnik NSDAP) Karl Hanke.
Pierwszy lot śmigłowca na teren Polski i nad kanałem La Manche
Obok "Kolibrów" w niemieckiej służbie były też większe od nich maszyny Focke-Achgelis Fa 223 "Drache" ("Smok"). To właśnie ta maszyna dokonała pierwszego lotu nad ziemiami polskimi.
- Miało to miejsce na przełomie lutego i marca 1945. Był to lot rozpoczęty z Austrii, trasą przez Berlin, Szczecin, wzdłuż wybrzeża morskiego do Gdyni. Śmigłowiec dotarł do Pruszcza i stamtąd zaczął wracać. Cel, do którego dążył, czyli oblężony Grudziądz, już w tym czasie skapitulował wobec Armii Czerwonej - dodawał gość audycji. - Przez długi czas sądzono, że celem lotu był Gdańsk. Informację tę sprostował pilot śmigłowca, Hans Gerstenhauer, w oparciu o swój dziennik lotów.

Ta sama maszyna i ten sam pilot dokonali innego historycznego przelotu.
REKLAMA
- Wszystkie niemieckie maszyny, które były po wojnie zdatne do eksploatacji, zostały przechwycone przez zwycięskie państwa - mówił Ryszard Witkowski. - Na tych śmigłowcach poza Niemcami nikt latać nie potrafił, więc zadanie transportu drogą lotniczą tego "grudziądzkiego" modelu powierzono Gerstenhauerowi, który był wówczas jeńcem. Więc pierwszy, historyczny, przelot nad kanałem La Manche pilotował jeniec pod eskortą.
bm
REKLAMA