"Ofensywa na Kijów to najbardziej prawdopodobny scenariusz". Alarmujące słowa amerykańskiego analityka
- Jeśli dojdzie do inwazji na Ukrainę, Rosjanie poniosą straty, ale nie sądzę, by zmieniło to ich rachunek potencjalnych zysków i strat - powiedział Rob Lee, ekspert think-tanku Foreign Policy Research Institute, jeden z czołowych amerykańskich analityków wojskowych. Zdaniem byłego żołnierza Korpusu Piechoty Morskiej Rosja już skoncentrowała wystarczająco dużo sił do ataku.
2022-01-22, 12:13
- Myślę, że ograniczona "karna ofensywa" jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Może ona zakładać planowane wycofanie lub zakończyć się tuż przed Kijowem, czekając na spełnienie swoich warunków. Nie wiem, która z tych opcji jest bardziej prawdopodobna - powiedział Rob Lee, który jest analitykiem Foreign Policy Research Institute. Jak dodał, spodziewa się scenariusza bardziej podobnego do wojny przeciwko Gruzji w 2008 r. niż tego z Krymu i Donbasu.
- Rosja już prawdopodobnie skoncentrowała wystarczającą liczbę żołnierzy i sprzętu, by móc zacząć tę operację, ale prawdopodobnie jeszcze poczeka i dośle dodatkowe siły - powiedział wojskowy analityk.
Ocenił, że choć ponowna napaść na Ukrainę nie jest przesądzona, to wskazuje na to całokształt zachowań Rosji, włącznie z wysuwaniem nagłych i trudnych do spełnienia żądań i bezprecedensowym charakterem obecnej dyslokacji sił, z których część została przeniesiona z Syberii.
Zgromadzenie sił
Według niego na kijowski kierunek inwazji wskazuje rozmieszczenie najbardziej znaczących elementów wojsk rosyjskich, na północ i północny wschód od ukraińskiej stolicy. Chodzi o zgromadzenie sił i sprzętu w Jelni w obwodzie smoleńskim oraz mniejszych zgrupowań m.in. w obwodzie briańskim oraz na Białorusi pod pretekstem nieplanowanych wcześniej wspólnych ćwiczeń wojskowych.
Zdaniem eksperta inwazja lądowa byłaby dla Rosji kosztowna pod względem strat ludzkich, ale być może w mniejszym stopniu, niż spodziewają się tego decydenci na Zachodzie. To m.in. efekt ogromnej przewagi Rosji w powietrzu, pod względem artylerii i broni długodystansowej, która może znacznie zdegradować ukraińskie siły jeszcze przed wkroczeniem wojsk lądowych.
REKLAMA
Rob Lee nie wyklucza, że Rosja być może zdecyduje się tylko na ostrzał z daleka lub z powietrza, lecz uważa, że taki scenariusz prawdopodobnie nie osiągnie rezultatów, na jakie liczy Moskwa.
"Wrogi sąsiad"?
Jakie to rezultaty? Analityk twierdzi, że główne obawy Rosji nie mają wcale związku z rozszerzaniem NATO, lecz z rosnącą siłą - także militarną - Ukrainy jako wrogiego sąsiada bez znaczących perspektyw zmiany tego stanu.
Według Lee celem Rosji jest więc wymuszenie ograniczenia suwerenności Ukrainy, np. poprzez zmiany konstytucyjne lub wypełnienie "zmodyfikowanej wersji porozumień mińskich". Realizacja tych celów jest jego zdaniem mało prawdopodobna bez poważnej ofensywy lądowej.
- Zachowanie Rosji sugeruje, że bardziej obawia się kosztów bezczynności niż kosztów znaczącej eskalacji na Ukrainie - powiedział weteran Korpusu Piechoty Morskiej. - Jeśli dojdzie do inwazji, Rosjanie z pewnością poniosą straty, ale nie sądzę, by zmieniło to ich rachunek potencjalnych zysków i strat - ocenił.
- Spotkanie szefów dyplomacji ws. Ukrainy. "Wszyscy są w pełnej gotowości"
- Polska przygotowuje się do rosyjskiego natarcia na Ukrainę. Szef BBN: rozważana jest próba okupacji
Zobacz także: Paweł Szrot w "Sygnałach dnia"
es
REKLAMA