Uciekają z Polski, bo u nas za tanio
Wzrost cen polskich nieruchomości "niestety" stracił impet - nie podoba się to zagranicznym inwestorom, którzy na naszej drożyźnie zbijali majątki. Nie mogą już żyłować naszych kieszeni, więc się zwijają.
2011-01-04, 13:01
Hiszpańscy i irlandzcy spekulanci wycofali się z warszawskiego rynku nieruchomości, gdzie ceny po szybkim okresie wzrostu ustabilizowały się, a nawet spadły - pisze wtorkowy "Financial Times". Stracili możliwość zdobycia tak dużych zysków, na które tu liczyli.
Inwestujący w Polsce poszukiwacze nieruchomościowych skarbów to byli głównie irlandzcy farmerzy, którzy chcieli znaleźć wschodzący rynek jak polski, na którym ceny rosłyby szybciej. Z czasem do grupy myśliwych nieruchomościowego Sezamu dołączyli Hiszpanie. Na ich nieszczęście nasze ceny się ustabilizowały.
W czasach eldorado mieszkania schodziły jak świeże bułeczki
Jak pisze "Financial Times", kalkulacja na krociowe zyski potwierdziła się tylko dla tych, którzy na polski rynek nieruchomości weszli bardzo wcześnie. Po kilku latach wzrostów ceny mieszkań w Warszawie stały się wyśrubowane. W tych przebrzmiałych czasach, nawet polskiej klasy średniej nie było stać na mieszkanie w stolicy.
Po uderzeniu światowego trzęsienia ziemi w finansach i gospodarce w 2008 r. ceny mieszkań w Warszawie spadły o 10 proc. Kokosów dalej można było szukać, ale obcokrajowcy liczyli na dorodne owoce, więc niższe ceny stał się orzechem nie do zgryzienia.
- Obniżki były wprawdzie mniejsze niż w Irlandii i Hiszpanii, ale wystarczająco duże, by zaalarmować zbyt optymistycznie nastawionych inwestorów - napisał "FT".
Przecena nieruchomości w Hiszpanii i Irlandii zaszkodziła finansom inwestorów w tych państwach i zniechęciła ich do ryzyka. Zaczęli się wycofywać
Niektórym się udało
W dobrych czasach niektórzy zagraniczni spekulanci na polskim rynku nieruchomości doszli do dużych pieniędzy, płacąc deweloperom jeszcze w przedpłacie 10 proc. ceny i resztę po wykończeniu budowy. Mieszkanie sprzedawali z zyskiem wysokości nawet 50 proc. już po wpłacie zaliczki.
Gdy jednak wzrost cen wyhamował z końcem 2007 r., tego rodzaju "przekręty" przestały być opłacalne. Niektórzy inwestorzy przyciśnięci trudnościami u siebie w kraju, nie chcieli wpłacić 90 proc. ceny mimo że bywały już oddane do użytku.
Kryzys utrudnia płatności, obniża zyski
W ocenie Kazimierza Kirejczyka z firmy konsultingowej Reas ok. 300-400 transakcji kupna nieruchomości nie jest finalizowanych w ujęciu kwartalnym mimo uiszczenia 10 proc. ceny w przedpłacie. Jest to 1/10 ogółu mieszkań nowo oddawanych użytkownikom. Nie ma danych, jaką proporcję stanowią mieszkania zagranicznych spekulantów.
- Nie można już osiągnąć cen, które sobie obiecywano w 2007 r.. Nawet gdyby inwestorzy chcieli sfinalizować zakup mieszkania, to żaden bank nie dałby im pożyczki na 90 proc. wartości, ponieważ ceny spadły - mówi Kirejczyk.
- Wśród Irlandczyków nie ma już apetytu na inwestowanie w nieruchomości - powiedział "FT" Padraic Coll, szef irlandzkiej grupy deweloperskiej, która zainwestowała w nieruchomości w Polsce 500 mln euro. Coll stara się zastąpić zniechęconych Irlandczyków - Polakami.
- Hiszpanie i Irlandczycy w okresie boomu przepłacili za grunt w okresie, gdy rynek nieruchomości był u szczytu, zaś po obecnych cenach trudno opracować projekt budowlany czyniący ich inwestycję w ziemię rentowną - zauważa "FT", cytując ekspertów z branży.
tk
Polecane
REKLAMA