Dziennikarze na celowniku Łukaszenki
KGB przesłuchuje dziennikarzy, żeby ich zastraszyć, nie chodzi już o pozyskiwanie informacji w śledztwie w sprawie powyborczej manifestacji – ocenia w rozmowie z portalem polskieradio.pl szef wiadomości w Biełsacie Aleksiej Dzikawicki.
2011-01-04, 16:00
Posłuchaj
Jak dodaje dziennikarz, główny ciężar represji po wyborach spada obecnie na polityków opozycyjnych, ale następnie kolej przyjdzie na dziennikarzy.
O godzinie 6 rano we wtorek funkcjonariusze po raz kolejny przeszukali mieszkanie pracownika Biełsatu, niezależnej telewizji nadającej z Polski na Białoruś. Po rewizji w domu operatora Aleksandra Barazienki, zabrano go na przesłuchanie w charakterze świadka. Skonfiskowano komputer, nośniki informacji. To już kolejne tego rodzaju przesłuchanie i rewizja w domu pracownika Biełsatu
Aleksiej Dzikawicki, szef informacji Biełsatu mówi, że codziennie odbywają się przeszukania w domach bliższych i dalszych krewnych opozycyjnych polityków, w mieszkaniach dziennikarzy lub w redakcjach. Do dziennikarzy niezależnych mediów kierowane są pogróżki. – Łukaszenka zapowiadał już na konferencji powyborczej, że przyjrzy się białoruskim mediom, także tym nadającym z zagranicy i że odpowiedzą za wszystkie nieprawdziwe słowa. A z punktu widzenia władzy białoruskiej każde słowo krytyki to „oszczerstwo”, albo „obraza państwa”. Niestety nie mogę tutaj być optymistą – powiedział dziennikarz w rozmowie z portalem polskieradio.pl.
Po manifestacji na areszt skazano trzech pracowników Biełsatu. Przeszukano biura Biełsatu i niezależnej gazety „Nasza Niwa”. A funcjonariusze KGB sugerowali w rozmowie z dziennikarzami Biełsatu, że mogli brać udział w organizacji demonstracji. Zarzut organizacji masowych zamieszek jest zagrożony na Białorusi karą do 15 lat więzienia.
REKLAMA
Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl
REKLAMA