Rosjanie chcą usunąć polską część zespołu muzealnego w Katyniu, symbol śmierci tysięcy Polaków
W Rosji powstała inicjatywa "zrewidowania «sprawy katyńskiej»". Poparli ją m.in. deputowani do Dumy Państwowej oraz grupa komunistycznych działaczy ze Smoleńska. Swoje działania autorzy apelu usprawiedliwiają "wrogim zachowaniem dzisiejszej marionetkowej Polski, jej rusofobiczną polityką oraz publicznym poparciem dla nazistowskiej Ukrainy".
2022-03-04, 05:50
Szokująca inicjatywa
"My, rosyjskie społeczeństwo, od dawna tolerujemy zawieszony status prawny tak zwanych pomników katyńskich w obwodach smoleńskim i twerskim. Mimo braku faktycznych dowodów na masowe rozstrzeliwanie polskich jeńców w 1940 roku przez NKWD, pomniki te nadal istnieją na naszej ziemi" – takimi słowami rozpoczyna się apel publiczny wystosowany do władz państwowych Rosji.
Powiązany Artykuł
Katyń - zobacz serwis historyczny
Autorami odezwy są dyrektor smoleńskiego studia "Prosveshchenie" Alexander Statsuru, szef funduszu powierniczego "Pojednanie" Valery Shargaev i działacz twerski Maxim Kormushkin. Inicjatywę poparło m.in. dwóch członków izby niższej rosyjskiego parlamentu (Dumy Państwowej) – Anatolij Wasserman i Aleksiej Czepa – oraz grupa komunistycznych deputowanych do smoleńskiej Dumy Obwodowej, w tym pierwszy sekretarz komitetu regionalnego KPZR Walery Kuzniecow.
Działacze oczekują, że rosyjski parlament wycofa się z przyjętej w 2010 roku ustawy, w której znalazł się zapis mówiący, że "zbrodnia katyńska została dokonana z bezpośredniego rozkazu Józefa Stalina i innych sowieckich przywódców". Domagają się również całkowitego rozebrania polskiej części Zespołu Cmentarno-Muzealnego "Katyń", zastrzegając jednak, że "miejsca pochówku polskich obywateli nie powinny zostać naruszone".
REKLAMA
Winą za zbrodnię katyńską obarczyli Josepha Goebbelsa
"Nasza dobra wola się skończyła! Wróg przekroczył «czerwoną linię» i obecnie nasze dalsze znoszenie zaniedbań i niekończących się oczekiwań jest nie tylko niemożliwe, lecz także niegodne. W związku z tym stanowczo nalegamy, aby wszystkie uprawnione instytucje i władze państwowe Federacji Rosyjskiej niezwłocznie doprowadziły do zrewidowania «sprawy katyńskiej» i dostosowania jej do prawdy historycznej, prawa, sprawiedliwości i zdrowego rozsądku" – apelują inicjatorzy listu.
Według autorów odezwy informacje mówiące o rozstrzeliwaniu polskich jeńców przez NKWD są nieprawdziwe, a ich twórcą jest "faszystowski zbrodniarz wojenny i minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels". Swoje działania tłumaczą m.in. "aprobatą polskiego rządu dla wszelkich działań skierowanych przeciwko Rosji".
Inicjatywa ta spotkała się z licznymi komentarzami w mediach społecznościowych. "Rosjanie chcą zamknąć Kompleks Memorialny «Katyń». Zbrodnia katyńska ilustruje esencję komunizmu. Jest to historia masowego mordu, który rosyjscy sprawcy negowali przez 50 lat. Nie pozwólmy, by polscy oficerowie ponownie zginęli" - napisał na Twitterze portal Visegrad 24. "Katyń jest jak bolesny cierń uwierający rosyjską propagandę i politykę historyczną. Na szczęście manipulowanie pamięcią Polaków i świata Zachodu jest już poza ich zasięgiem. Niech burzą. Kiedyś się odbuduje" - skomentował użytkownik Andrzej Krajewski na portalu Twitter.
REKLAMA
W Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie
Zbrodnia katyńska jest jedną z najtragiczniejszych kart polskiej historii. Gdy 17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła na teren II Rzeczpospolitej, w sowieckiej niewoli znalazło się od 200 do 250 tysięcy polskich żołnierzy i oficerów oraz co najmniej kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy innych służb mundurowych. Już kilka dni po ataku, Ławrientij Beria - ówczesny komisarz ludowy spraw wewnętrznych ZSRR - nakazał utworzyć sieć obozów, nad którymi pieczę miał sprawować Zarząd do Spraw Jeńców Wojennych NKWD, specjalnie w tym celu powołany do życia.
Powiązany Artykuł

Ławrientij Beria. Odpowiedzialny za "wielkie czystki" okresu stalinowskiego
Szeregowych żołnierzy zwolniono, natomiast oficerów Wojska Polskiego skierowano do Starobielska i Kozielska (około 8 tysięcy osób). Tymczasem w Ostaszkowie znaleźli się funkcjonariusze polskiej policji, więziennictwa, wywiadu oraz kontrwywiadu, a także Korpusu Ochrony Pogranicza (łącznie ponad 6 tysięcy osób).
Tysiące ofiar
W marcu 1940 roku Ławrientij Beria wysłał do Józefa Stalina list, w którym zawarł następującą sugestię dotyczącą polskich jeńców wojennych: "biorąc pod uwagę, że wszyscy oni są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej, NKWD ZSRR uważa za niezbędne rozpatrzyć [ich sprawy] w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelania". Następnie szef NKWD dodał, że "sprawy należy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych, bez przedstawiania im zarzutów i decyzji o zakończeniu śledztwa oraz aktu oskarżenia".
REKLAMA
Posłuchaj
5 marca Biuro Polityczne KC WKP(b) wydało zgodę na rozstrzelanie polskich oficerów i funkcjonariuszy służb mundurowych. Pod dokumentem znalazły się podpisy m.in. sekretarza generalnego WKP(b) Józefa Stalina, marszałka Związku Sowieckiego Klimenta Woroszyłowa oraz przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych Wiaczesława Mołotowa.
Rosjanie przystąpili do likwidacji obozów na początku kwietnia. Jeńców przetrzymywanych w Kozielsku Sowieci zamordowali strzałem w tył głowy w lesie katyńskim. Więźniowie ze Starobielska zginęli w pomieszczeniach budynku NKWD w Charkowie, a ich ciała zagrzebano w rejonie wsi Piatichatki. Funkcjonariusze polskich służb mundurowych z Ostaszkowa zostali zabici w piwnicach budynku NKWD w Kalininie (dzisiejszy Twer), a zostali pochowani w miejscowości Miednoje.
Posłuchaj
Łącznie zginęło wówczas 14 587 osób. Śmierci uniknęło natomiast – według różnych szacunków – od 395 do 448 mundurowych.
Wieloletnie kłamstwa
13 kwietnia 1943 roku III Rzesza poinformowała świat o odnalezieniu grobów polskich oficerów w Katyniu. Wkrótce potem powołała Międzynarodową Komisję Lekarską, która podjęła się prac ekshumacyjnych na tym terenie. Badaczom udało się wówczas zidentyfikować ponad połowę ofiar i potwierdzić, że winę za ich śmierć ponoszą Rosjanie.
REKLAMA
Posłuchaj
Sowieci podejmowali próby zakłamania zbrodni już od momentu odkrycia dołów śmierci. Próbowali m.in. przekonać opinię publiczną, że odnalezione szczątki należały do polskich jeńców - zatrudnionych do robót budowlanych w pobliżu Smoleńska - którzy latem 1941 roku zostali zamordowani przez wojsko niemieckie po wycofaniu się Armii Czerwonej z tego rejonu.
Powiązany Artykuł

Zbrodnia katyńska. Kłamstwa komisji Burdenki
Posłuchaj
Gdy pod koniec września 1943 roku Rosjanie ponownie zajęli Smoleńsk, władze sowieckie powołały specjalną komisję do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie Katynia. Jej przewodniczącym został prof. Nikołaj Burdenka. W styczniu 1944 roku komitet ogłosił (na podstawie sfałszowanych dowodów), że zbrodni na Polakach dokonali Niemcy pomiędzy wrześniem a grudniem 1941 roku.
Zobacz również: Komisja Maddena. Amerykańskie śledztwo w sprawie Katynia
Rosja przyznała się do popełnienia zbrodni katyńskiej dopiero w 1990 roku. Dwa lata później – na polecenie ówczesnego rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna – strona polska otrzymała kopie części dokumentów dotyczących zbrodni, w tym m.in. rozkaz z 5 marca 1940 roku.
REKLAMA
jb
REKLAMA