Wojna na Ukrainie wpływa na wartość złotego. Polska waluta słabnie
Polska waluta notuje niespotykany od lat spadek wartości. Działania NBP czy MF niewiele mogą pomóc bo inwestorzy uciekają widząc eskalację wojny. Jeśli sytuacja się uspokoi, to w niedługim czasie 3/4 z tych spadków zostanie odrobione - mówił gość "Rządów Pieniądza" w PR24 dr Przemysław Kwiecień, główny analityk XTB. Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Ekonomii UW zaznaczyła, że jesteśmy blisko 5 zł za dolara.
2022-03-04, 14:40
Jak zauważyli eksperci Polska poniesie szczególnie wysokie koszty wojny na Ukrainie, co widać już w wartości złotego.
Złoty słabnie
- Za dolara trzeba dziś było zapłacić ponad 4,4 zł. Głównym czynnikiem jest tu nasze położenie zagraniczne więc kapitał, widząc tylko eskalację wojny, wycofuje się na wszelki wypadek. NBP czy MF niewiele mogą z tym zrobić. Ludzie, którzy rzucili się na waluty obce dodatkowo potęgują problem zwiększając popyt na waluty - podkreślał dr Kwiecień.
Dodał jednak, że na rynku aktywów nie widać jakiegoś szczególnego trendu wyprzedaży przez zagranicznych inwestorów polskich obligacji czy akcji polskich spółek.
- Obligacje polskie radzą sobie słabiej niż niemieckie, które ostatnio bardzo mocno zyskują. Jednak przede wszystkim ucieka kapitał z rynku instrumentów pochodnych. Idzie do innych walut wschodzących jak chociażby do Ameryki Łacińskiej, który na tym wszystkim wygrywa - wyjaśniał dr Kwiecień.
REKLAMA
Wzrosną koszty importu
W opinii dr Starczewskiej-Krzysztoszek słaby złoty to bardzo wysokie koszty importu więc "pewnie trzeba będzie się rozglądać za produkcję w Polsce pewnych towarów, które dotychczas sprowadzaliśmy z zagranicy".
Ekonomiści analizowali też sytuację polskich firm w związku z wojną na Ukrainie. Wczoraj podano informację o zawieszeniu produkcji w fabryce samochodów ze względu na kłopoty z dostawami. Są też inne firmy, które wskazują na swoje oraz większe kłopoty ze względu na zaburzone relacje gospodarcze z Ukrainą.
Wpływ Chin na zachodnią gospodarkę
REKLAMA
- Takiej sytuacji chyba nie byliśmy w stanie przewidzieć tak jak do 24 lutego w ogólnie nie bardzo wierzyliśmy, że to przybierze kształt pełnoskalowej wojny. Problemy z zaburzeniami łańcuchów dostaw były już wcześniej, w pandemii do 2020 r. Gdy trochę udało się światu nad pandemią zapanować, wszystko zaczęło wracać do normy, to firmy auto-motiv też miały problemy z dostawami półprzewodników, mikroprocesorów i skala ich działalności była ograniczona.
Czytaj także:
W jej opinii problemy firm mogą przenieść się na problemy rynku pracy. Radziliśmy sobie z tym w pandemii, mamy doświadczenia. Zaznaczyła, że rząd powinien już rozmawiać z organizacjami przedsiębiorców jak radzić sobie w takiej sytuacji.
Nakładają się dwa problemy
- Ale mamy jeszcze jeden znak zapytania, dlatego że napływa bardzo dużo osób z Ukrainy, w absolutnej większości kobiety. Część będzie chciała znaleźć pracę w polskiej gospodarce, choćby miało to wymiar krótkookresowy - zauważyła Starczewska-Krzysztoszek.
REKLAMA
Według dra Kwietnia problem zaburzeń w dostawach to problem narastający.
Czytaj także:
- Po pandemii nakładamy jeden problem na drugi. Na tym etapie śledzimy informacje o charakterze bardziej anegdotalnym i występuje ogromna niepewność. Wiadomo jednak, że będą firmy, które stracą rynki, bo dostarczały towary na Wschód. Choć to tylko 5 proc. więc nie tak dużo, ale spadek w tym obszarze będzie ogromny. Do tego dochodzi kwestia komplikacji logistycznych i ceny logistyki wynikające z rosnących cen ropy i samych frachtów - mówił dr Kwiecień.
REKLAMA
Posłuchaj
Anna Grabowska, PR24, akg
REKLAMA
REKLAMA