Jerzy Trela. "Fascynuje mnie to, co w człowieku jest jeszcze nieodkryte"
– Zaczynam od takiego delikatnego zbadania psychiki postaci, którą mam zagrać. Fascynuje mnie to, co w tym człowieku jest jeszcze nieodkryte. I to mnie przyciąga jak magnes, że coraz bardziej staram się wgłębić w tą postać i w to, co w niej drzemie – tak w jednym z archiwalnych nagrań Polskiego Radia Jerzy Trela mówił o swojej pracy nad materiałem scenicznym.
2024-05-15, 05:45
15 maja 2022 roku, zmarł Jerzy Trela.
Aktor przez lata dzielił się ze słuchaczami Polskiego Radia opowieściami o swoim dzieciństwie i młodości, przemyśleniami dotyczącymi swoich występów publicznych oraz pracy z innymi artystami, w tym m.in. z Jerzym Stuhrem, Jerzym Jarockim i Konradem Swinarskim. Mówił również o swojej działalności dydaktycznej i radiowej oraz zdradzał, co skłoniło go do zajęcia się aktorstwem.
Rodzina chciała, aby został kolejarzem
Jerzy Trela urodził się 14 marca 1942 roku we wsi Leńcze położonej w województwie małopolskim. – Darzę to miejsce jakimś szczególnym sentymentem. Tam przecież stawiałem swoje pierwsze kroki, wypowiadałem swoje pierwsze słowa, a także dokonywałem pierwszych obserwacji ludzi – wspominał aktor w 2000 roku na antenie Polskiego Radia.
Posłuchaj
Początkowo nic nie wskazywało na to, że Jerzy Trela zostanie aktorem. – Mój dziadek był kolejarzem, mój ojciec był kolejarzem, a także mój wujek był kolejarzem. Mama nie widziała więc możliwości, żebym wykonywał jakiś inny zawód – wspominał w audycji z cyklu "Zapiski z przeszłości". – Szczęśliwie udało mi się jednak nie zdać do technikum kolejowego, gdzie mnie zawiozła na egzamin. Myślę, że nawet świadomie sobie w tym pomogłem – dodał ze śmiechem.
REKLAMA
Ostatecznie postanowił wyjechać do Krakowa, gdzie podjął naukę w liceum plastycznym. Z tą jego decyzją związana jest zresztą ciekawa historia. – Kiedy byłem w szpitalu, bo miałem mieć wycinany wyrostek robaczkowy, z nudów narysowałem portret jednego z chorych, z którym leżałem na sali. Później inni zaczęli zamawiać u mnie te rysunki i w ten sposób zarobiłem swoje pierwsze pieniądze. Wcale nie chciałem ich brać, ale jeden z pacjentów zainteresował się tym, co robię i zarządził, że wszyscy muszą mi płacić za te portrety. To właśnie on zasugerował mi, żebym poszedł do liceum plastycznego. I gdy wróciłem do domu, zacząłem się przygotowywać do egzaminów wstępnych.
Pierwsza praca i studia aktorskie
Po ukończeniu szkoły średniej Jerzy Trela przez cztery lata pracował w teatrze lalek w Nowej Hucie, gdzie przede wszystkim zajmował się robieniem dekoracji scenicznych. Następnie, jako aktor-amator, związał się z zespołem krakowskiego Teatru "Groteska".
Posłuchaj
W połowie lat 60. XX wieku zdecydował się podjąć naukę na Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie (obecnie Akademia Sztuk Teatralnych). Najpierw musiał jednak zdać egzaminy wstępne. Jak mówił na antenie Polskiego Radia, nie było to jednak łatwe zadanie. Nie udało mu się w pełni przygotować do egzaminu, ponieważ tego samego dnia grał w jednym z przedstawień "Groteski".
– Najpierw powiedziałem jeden tekst, później drugi, a na koniec jeszcze trzeci. Na szczęście nie kazano mi mówić czwartego, bo go nie umiałem – wspominał ze śmiechem. – I tak deklamuję tego "Sokratesa tańczącego" Juliana Tuwima i w pewnym momencie słyszę tubalny, kobiecy głos: "A dajcie mu wreszcie święty spokój!". To była jedna z wykładowczyń, pani Zofia Jaroszewska. Byłem przekonany, że się nie dostałem. Gdy jednak wywieszono listę przyjętych, okazało się, że jestem na niej drugi.
REKLAMA
Jerzy Trela ukończył studia w 1969 roku.
Posłuchaj
"Młodszy kolego, skocz mi po papierosy"
– W 1970 roku zostałem zaangażowany do Starego Teatru w Krakowie, co wtedy było marzeniem każdego młodego aktora. Wszyscy za wszelką cenę chcieli być w tym zespole, bo pracowali tam wspaniali reżyserzy, jak Konrad Swinarski i Jerzy Jarocki – mówił Jerzy Trela na antenie Polskiego Radia.
Posłuchaj
Dodał także, że początkowo był onieśmielony pracą ze starszymi, bardziej doświadczonymi artystami. Sytuacja zmieniła się, gdy poznał aktora Wiktora Sadeckiego. – Siedzieliśmy w bufecie i on w pewnym momencie powiedział do mnie: "No, młodszy kolego, skocz mi po papierosy". Więc wstałem i spytałem: "Jakie papierosy?". A on się zaczął śmiać i mówi: "Siadajże głupku, żartowałem". Tacy to byli wspaniali ludzie.
Z krakowskim Starym Teatrem Jerzy Trela był związany przed blisko czterdzieści lat. Na jego deskach wcielił się m.in. w rolę Czeladnika I w "Szewcach" Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Jerzego Jarockiego (1971), Konrada w "Wyzwoleniu" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego (1974) i Jaśka w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego (1976).
REKLAMA
Powiązany Artykuł

"Wesele" Wyspiańskiego z pogranicza snu i jawy
"Dziady"
Jerzy Trela przede wszystkim zasłynął jako odtwórca roli Gustawa-Konrada w "Dziadach" w reżyserii Konrada Swinarskiego. Premiera przedstawienia odbyła się na początku 1973 roku. Spektakl spotkał się z ogromnym uznaniem widzów oraz recenzentów i łącznie był wystawiany aż 269 razy.
Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę z tego, że o mały włos, a Trela mógłby nie zagrać w inscenizacji. Jak wspominał na antenie Polskiego Radia w 2000 roku, początkowo nawet nie podejrzewał, że Swinarski może go zaangażować do swojego przedsięwzięcia. Szczególnie że w tamtym okresie przebywał w Poroninie (Podhale), gdzie kręcono zdjęcia do "Janosika" w reżyserii Jerzego Passendorfera. Trela wcielał się w serialu w postać zbójnika Bacusia.
– Któregoś dnia przyjechał do mnie Wiktor Sadecki i powiedział: "Słuchaj, przyniosłem ci wiadomość. Będziesz grał Gustawa-Konrada w «Dziadach»". Myślałem, że żartuje, ale zapewnił mnie, że jest poważny. Zacząłem się więc zastanawiać, co zrobić. To była końcówka sierpnia, próby teatralne planowano rozpocząć we wrześniu, a serial miał trwać aż do późnej jesieni. Wtedy Sadecki mi powiedział: "Nic się nie martw. Pogadam z reżyserem, żeby cię ubił". I tak też się stało, Bacuś został zabity, a ja pojechałem do Krakowa i zacząłem pracować ze Swinarskim.
Jerzy Trela dodał również, że rola Gustawa-Konrada była dla niego ogromnym wyzwaniem i podchodził do niej z wielkim lękiem. – To jest przecież postać obciążona legendą. Grali ją przede mną tacy wspaniali, wielcy aktorzy, wśród nich Gustaw Holoubek. Swinarski przekonał mnie jednak, żebym nie oglądał się na tamtych i po prostu robił swoje. Bo skoro to właśnie mnie zdecydował się obsadzić w tej roli to znaczy, że jestem mu potrzebny w tym spektaklu.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Gustaw Holoubek – był wybitny z godnością
Posłuchaj
W filmie i Polskim Radiu
Jerzy Trela przez wiele lat związany był również z Teatrem Polskiego Radia. Jego głos po raz pierwszy można było usłyszeć na antenie w 1969 roku w "Bolesławie Śmiałym" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Romana Belczyka. Łącznie wystąpił w blisko siedemdziesięciu słuchowiskach, w tym m.in. w "Niezwyciężonym" Stanisława Lema w reżyserii Józefa Grotowskiego (1974) oraz w "Chrystusie z Lobetal" Leszka Wołosiuka w reżyserii Romany Bobrowskiej (2005).
– W teatrze radiowym spędziłem bardzo wiele pięknych chwil ze wspaniałymi artystami – mówił w audycji z cyklu "Opowieści po zmroku". Zdradził również, jak - według niego - każdy aktor radiowy powinien podchodzić do odgrywanej przez siebie roli. – Żeby nawiązać kontakt ze słuchaczem, trzeba w miarę w swoich możliwości jak najprawdziwiej podawać tekst. Jeżeli człowiek nie ogląda, tylko słucha, jest bardziej wyczulony na każdy fałsz.
Posłuchaj
Aktor często pojawiał się również na małym i wielkim ekranie. Zagrał w kilkudziesięciu produkcjach, w tym m.in. w melodramacie "Znachor" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza w reżyserii Jerzego Hoffmana (1981), komediodramacie "Trzy kolory. Biały" Krzysztofa Kieślowskiego (1994) oraz w "Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza w reżyserii Jerzego Kawalerowicza (2001).
Posłuchaj
Jerzy Trela spełniał się również jako dydaktyk: od 1984 do 1990 roku był bowiem rektorem krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej. Jak mówił w audycji z cyklu "Zapiski z przeszłości", okres ten wspomina jako bardzo pracowity, ale i satysfakcjonujący. – Myślę, że nie zawiodłem szkoły i czerpię z tego powodu jakąś przyjemność. Chociaż muszę przyznać, że jest ona okupiona naprawdę wieloma wyrzeczeniami osobistymi i zawodowymi, bo to wszystko pochłaniało mi ogromną ilość czasu.
REKLAMA
***
jb
REKLAMA