50 lat temu rozpoczęła się XX olimpiada w Monachium

2022-08-26, 05:00

50 lat temu rozpoczęła się XX olimpiada w Monachium
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

„Die heiteren spiele”

„Wesołe igrzyska” takie motto wymyślili organizatorzy. Ich celem było wykazanie, że druga olimpiada na terenie Niemiec po tej, która odbyła się w 1936 roku będzie świadectwem, że to zupełnie nowy kraj odcinający się od okrucieństw i przemocy reprezentowanej przez hitlerowskie Niemcy 36 lat wcześniej. O przyznanie im organizacji największej sportowej imprezy na naszym globie walczyli z amerykańskim Detroit, hiszpańskim Madrytem i kanadyjskim Montrealem. O ich zwycięstwie w tym wyścigu poinformowali włodarze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na sesji tej organizacji, która odbyła się 2 kwietnia 1966 roku w Rzymie.

26 sierpnia 1972 roku

Tego dnia odbyła się uroczystość otwarcia imprezy. Jak każda kolejna olimpiada ta była jeszcze większa niż poprzednie. Uczestniczyło w niej 7132 sportowców co było o przeszło półtora tysiąca więcej niż cztery lata wcześniej w Meksyku. Także o 11 wzrosła liczba reprezentacji, które postanowiły wysłać zawodników na tę olimpiadę. Teraz było ich aż 121. Organizatorzy wprowadzili nowy element, który od tego momentu stał się wizytówką kolejnych letnich igrzysk. Stała się nią maskotka zawodów. W Monachium był nią jamnik Waldi, który miał symbolizować zwinność, upór oraz odporność czyli atrybuty, którymi powinni charakteryzować się sportowcy.

W jednej chwili założenia obróciły się w niwecz

5 września rozpoczęła się największa tragedia jaka kiedykolwiek miała miejsce w historii całego olimpizmu. Beztroska organizatorów skończyła się śmiercią wielu osób. Strażnicy strzeżący wioski olimpijskiej wpuścili na jej teren palestyńskich terrorystów. Myśleli, że to wracający z miasta sportowcy ubrani w dresy. Napastnicy jak tylko dostali się na teren miasteczka natychmiast zaatakowali grupę zawodników z Izraela. Na miejscu zginęło dwóch z nich. Najeźdźcy domagali się wypuszczenia ich rodaków przetrzymywanych w więzieniach w Izraelu. Nieudolnie interweniowała niemiecka policja co skończyło się śmiercią dalszych 9 członków żydowskiej reprezentacji. W akcji zginęło także 5 napastników i jeden przedstawiciel służb porządkowych. Wszyscy oczekiwali, że igrzyska zostaną przerwane. Jednak ówczesny prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Amerykanin Avery Brundage stwierdził:

- The game must go on (Zawody muszą trwać dalej) -.

REKLAMA

- To był olbrzymi cios, nie tylko dla rodzin zamordowanych, ale dla wszystkich obserwatorów i uczestników. Igrzyska olimpijskie powinny przynosić pokój i nawet różnego rodzaju waśnie nie powinny wtedy odgrywać roli - wspominał Lesław Skinder, wieloletni dziennikarz Polskiego Radia.

Biało-Czerwoni w cieniu tragedii

Z naszego kraju do Monachium udało się 288 sportowców. Rywalizowali w 22 dyscyplinach. Zdobyliśmy 21 krążków. Wśród nich aż 7 z najcenniejszego kruszcu.

Jan Szczepański

Debiutant na igrzyskach. Bokser wagi lekkiej do 60 kilogramów. Mało brakowało a nie wystartował by w zawodach. Na jednej z rąk utworzył u się bardzo bolesny wrzód. W czasie badania dopuszczającego do rozpoczęcia rywalizacji lekarz MKOl-u stwierdził, że jeżeli chce to niech walczy. Dodał tylko, że start nie ma sensu bo z jedną zdrową ręką nikogo nie pokona. Polak niespodziewanie wygrał ćwierćfinał przez dyskwalifikacje przeciwnika w trzeciej rundzie. Był nim Irlandczyk Charles Nash. W półfinale miał boksować z Kenijczykiem Samuelem Mbungą. Ale on złamał obojczyk i nie przystąpił do pojedynku. Dzięki tej przerwie sztab medyczny doprowadził do porządku rękę Jana i do walki o najwyższy laur olimpijski przystąpił on już w pełni sił.

- Mimo wszystko nie byłem pewny wyniku (…) Orban za to był pewny! Widzę, że Papp (Laszlo, trener Madziarów przyp. red.) zadowolony i już mu mówi: wygrałeś. Pogratulowałem i podziękowałem mu za walkę jeszcze przed ogłoszeniem wyników, ale widzę, że on zbyt pewny jest swego i mówi do mnie, że wygrał. Ja nic, pomyślałem sobie - poczekaj, ty ośle, jakżeś ty bił? Nie tak, jak trzeba! No i moje na wierzchu, słyszę swoje nazwisko, moją do góry podnoszą rękę! - wspominał po latach Szczepański.

REKLAMA

Wygrał 5:0 z reprezentantem Węgier Laszlo Orbanem.

Władysław Komar

Zawodnik pchnięcia kulą. To były jego trzecie igrzyska. Nie był stawiany w gronie faworytów. Jednak doświadczenia zebrane na poprzednich zawodach okazało się bezcenne. Do konkursu podszedł odprężony. W pierwszym podejściu uzyskał 21,18 metra co było nowym rekordem olimpijskim. Tym rezultatem całkowicie wytrącił z równowagi przeciwników. Nie byli w stanie się skoncentrować. Jednak w czwartej kolejce dwóch z nich uzyskało niepokojąco bliskie odległości. Amerykanin George Woods posłał kule o centymetr bliżej niż Polak. Natomiast reprezentant Niemieckiej Republiki Demokratycznej Hartmut Briesenick uzyskał 21.14.

- A potem oczekiwanie. Prawie dwie godziny oczekiwania. Już nie rzuciłem dalej. Tylko oni atakowali. Ale kończy się ostatnia kolejka i teraz wiem, że już mnie nikt nie wyprzedzi - wspominał Władysław Komar.

Zygmunt Smalcerz

Kolejny debiutant w szeregach biało czerwonych. Ciężarowiec startujący w wadze muszej do 52 kilogramów. Zaczął bardzo dobrze. W wyciskaniu podniósł 112,5 kilogramów. W rwaniu równo 100. To dało mu bezpieczną przewagę nad przeciwnikami. W ostatniej konkurencji mógł sobie pozwolić na lekki oddech. Mimo to w podrzucie uzyskał 125 kg. Próbował go zaatakować Węgier Lajos Szucs, ale nie udało mu się dojść naszego reprezentanta.

REKLAMA

- W roku olimpijskim wygrałem mistrzostwa Europy w Konstancy, bijąc przy tym rekord świata w wyciskaniu. A potem było Monachium i moje bezgraniczne szczęście - stwierdził nowo kreowany mistrz olimpijski.

Okazało się, że był to setny krążek zdobyty na igrzyskach w dziejach startów sportowców z orzełkiem na piersi.

Józef Zapędzki

Złoty medalista sprzed czterech lat. Jechał w roli zdecydowanego faworyta w zawodach strzeleckich w konkurencji pistoletu szybkostrzelnego na dystansie 25 metrów. To była pasjonująca walka. W rywalizacji 8 sekundowej komplet punktów zgromadził Ladislaw Falta z Czechosłowacji. Polakowi także udała się ta sztuka. W batalii 6 sekundowej nasz reprezentant wzniósł się na szczyty swoich umiejętności. Udało mu się wywalczyć 2 punktową przewagę nad Faltą. Wszystko miało rozstrzygnąć się w strzelaniu 4 sekundowym. Pan Józef utrzymał przewagę i z rezultatem 595 ustanowił ówczesny rekord olimpijski.

- Gdy wygrałem olimpiadę w Monachium, moje myśli krążyły wokół oddalonego o kilkanaście kilometrów cmentarza, na którym pochowany był mój ojciec. Został zamordowany przez hitlerowców dwa dni przed wejściem wojsk amerykańskich do obozu koncentracyjnego w Dachau. Gdy odgrywano polski hymn, mówiłem w duchu: "Ojcze, chodź do mnie". I razem z ojcem słuchałem "Mazurka Dąbrowskiego” - powiedział Józef Zapędzki.

REKLAMA

Witold Woyda

Wybitny florecista już po raz czwarty startował na igrzyskach. W dotychczasowych występach wywalczył srebro w Tokio i brąz w Meksyku, oba te trofea w rywalizacji drużynowej. Do Monachium poleciał zupełnie nowy zespół. Poza najbardziej doświadczonym Woydą znaleźli się w nim: Lech Koziejowski, Marek Dąbrowski, Arkadiusz Godel oraz Jerzy Kaczmarek. Pan Witold w zmaganiach indywidualnych bez żadnego problemu dotarł do grupy finałowej, gdzie rozprawił się ze wszystkimi przeciwnikami. Lekkie problemy miał jedynie w walce z późniejszym srebrnym medalistą Węgrem Jeno Kamuti. Pokonał go 5:3.

- Po serii wygranych walk przyszedł ten moment, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie mogę przegrać. I tak się właśnie stało - zauważył nasz nowo kreowany mistrz olimpijski.

Polacy w rywalizacji drużynowej także byli poza zasięgiem rywali. Odnieśliśmy wiktorię 9:6 w ćwierćfinałowym pojedynku z Kubą. Półfinał z Węgrami był wyrównany. W końcówce przechyliliśmy szalę na naszą korzyść wygrywając 8:7. Finał przeszedł bez historii. Bardzo szybko odprawiliśmy z kwitkiem ekipę Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich 9:5. Witold Woyda stał się pierwszym w historii sportowcem, który wywalczył dla naszego kraju dwa krążki z najcenniejszego kruszcu na jednych igrzyskach.

Orły Górskiego

Polscy futboliści w 1936 roku na poprzedniej olimpiadzie rozegranej w Niemczech byli o krok od medalu. W meczu o brąz przegrali 2:3 z Norwegią. W 1972 r. nie byliśmy faworytami. Ale to właśnie wtedy ukształtowała się najwybitniejsza w historii reprezentacja naszego futbolu. Nazwana od nazwiska Trenera Tysiąclecia Kazimierza Górskiego „Orłami Górskiego”. To był jej pierwszy krok w drodze do sławy.

REKLAMA

W grupie pokonaliśmy 5:1 z Kolumbię, 4:0 Ghanę oraz 2:1 NRD. W dalszych grach padły następujące rezultaty: 1:1 z Danią, 2:1 z Sowietami oraz 5:0 z Marokiem. Tak trafiliśmy do finału gdzie czekali na nas Węgrzy. Po bardzo trudnym pojedynku odprawiliśmy z kwitkiem naszych bratanków 2:1.

- Polscy piłkarze zasłużyli na złoty medal. Pokazali dobrą grę, zwłaszcza w drugiej połowie. Dokładnie zrealizowali założenia... Wszyscy potrafili zdobyć się na maksimum wysiłku... Rozegrali siódmy mecz i wykazali świetne przygotowanie. Wyróżnić trzeba całą drużynę, no i oczywiście szczególnie strzelca dwóch bramek, Deynę - stwierdził ojciec sukcesu selekcjoner Kazimierz Górski.

Bohaterowie tamtych chwil: Zygmunt Anczok, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Zbigniew Gut, Jerzy Gorgoń, Andrzej Jarosik, Kazimierz Kmiecik, Hubert Kostka, Jerzy Kraska, Grzegorz Lato, Włodzimierz Lubański, Joachim Marx, Zygmunt Maszczyk, Marian Ostafiński, Marian Szeja, Zygfryd Szołtysik, Antoni Szymanowski, Ryszard Szymczak.

 

REKLAMA

Galaktyczny sportowiec ze Stanów Zjednoczonych

 

Największą gwiazdą igrzysk w Monachium okazał się amerykański pływak Mark Spitz. Na XIX igrzyskach w Meksyku wywalczył dwa najwyższe laury olimpijskie, do których dodał srebro i brąz. To wydawało się olbrzymim dorobkiem jak na jednego sportowca. Ale on nie powiedział ostatniego zdania. Na pływalni w Niemczech dokonał sztuki wydawało by się niemożliwej. Wywalczył 7 złotych krążków.

- Specjaliści powiedzieli, że mój rekord jest tak dobry, że nie zostanie pobity za mojego życia - powiedział Spitz.

A jednak po 34 latach pojawił się nowy champion. Rodak Marka, Michael Phelps. Także pływak. Na XXIX igrzyskach rozegranych w stolicy Chin Pekinie wywalczył o jeden medal z najcenniejszego kruszcu więcej. Niemniej Spitz jest 4 sportsmenem w historii olimpizmu pod względem wywalczonych trofeów. Ma ich 11.

REKLAMA

 

Pożegnanie

 

11 września 1972 roku w Monachium na ceremonii zamykającej zawody wszyscy sportowcy trzymali się za ręce w symbolicznym geście zbratania się wobec tragedii, jaka miała miejsce w trakcie igrzysk.

Do dnia dzisiejszego Niemcy nie odważyli się przeprowadzić kolejnej olimpiady na terenie swojego kraju.

REKLAMA

 

 

 

Źródła: polskieradio.pl, przegladsportowy.pl, sport.tvp.pl, historia.org.pl, kronikasportu.pl, polsieradio24.pl, cnn.com

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej