Stefka Kostadinowa wciąż rekordzistką

35 lat temu Bułgarka Stefka Kostadinowa ustanowiła niepokonany do dnia dzisiejszego rekord świata w skoku wzwyż 2,09 metra.

2022-08-30, 05:00

Stefka Kostadinowa wciąż rekordzistką
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Blisko coraz bliżej

20 lipca 1984 roku na zawodach lekkoatletycznych, które odbyły się w Berlinie został ustanowiony nowy rekord świata w skoku wzwyż kobiet. Reprezentantka Bułgarii Ludmiła Andonowa pokonała poprzeczkę zawieszoną na 2,07 metra. Tym samym pobiła o 2 centymetry wynik zawodniczki ze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich Tamary Bykowej ustanowiony miesiąc wcześniej na mitingu w Kijowie. Do obu wybitnych sportsmenek zbliżała się drobnymi kroczkami Stefka Kostadinowa. Tak jak Ludmiła pochodziła z bałkańskiego kraju. Na początku tego samego roku na zawodach w Sofii pokonała magiczną barierę 2 metrów. Po niespełna pół roku 18 sierpnia na mitingu w Moskwie poszybowała na wysokość 2,06 m. Brakowało jej zaledwie 1 centymetra do koleżanki z drużyny narodowej. Aby wyrównać najlepszy rezultat na naszym globie musiała poczekać jeszcze dwa lata. 25 maja 1987 r. w końcu dokonała tej sztuki. Ale było jej jeszcze mało. Dokładnie tydzień później na zawodach w stolicy Bułgarii przeskoczyła poprzeczkę na wysokości 208 centymetrów stając się samodzielną posiadaczką najlepszego wyniku na świecie.

Pasjonująca sensacyjna rywalizacja

Na przełomie sierpnia i września 1987 roku został rozegrany II czempionat globu w lekkoatletyce. Odbył się on na Stadionie Olimpijskim w stolicy Włoch Rzymie. Dokładnie 30 sierpnia rozpoczęła się rywalizacja w skoku wzwyż pań. W szranki stanęły trzy najlepsze zawodniczki tej konkurencji. Dwie byłe rekordzistki globu Andonowa i Bykowa oraz aktualna posiadaczka najlepszego rezultatu Kostadinowa. Początek rywalizacji był zgoła sensacyjny. Koleżanka Stefki z reprezentacji podeszła do konkursu bardzo zdenerwowana. Spaliła wszystkie trzy próby na 1,90 m. Zakończyła zawody jako pierwsza ze stawki 12 sportsmenek. To był prawdziwy szok. Na szczęście dla dalszego widowiska jej przeciwniczki dopiero się rozkręcały. Od wysokości 2,02 m były już same. Brązowy medal wywalczyła Susanne Beyer zawodniczka Niemieckiej Republiki Demokratycznej wynikiem 1,99 m. Emocje rozpoczęły się kiedy poprzeczka zawisła na 204 centymetrach. Rosjanka pokonała ją w pierwszej próbie i czekała na rywalkę. A Bułgarka niepodziewanie strąciła ją aż dwa razy. Od ostatniego podejścia zależało czy będzie dalej uczestniczyć w zmaganiach. Bardzo długo się koncentrowała. I udało się jej przeskoczyć tę wysokość. To całkowicie wytrąciło z równowagi Sowietkę. Wszystkie następne próby miała nieudane. A Kostadinowa poradziła sobie z 2,06 i było już jasne, że została czempionką globu. Wtedy zadysponowała 209 centymetrów. Pierwsze podejście się nie udało. W drugim poszybowała nad poprzeczką z dużym zapasem. Złoty medal i nowy najlepszy rezultat należał do Stefki.

- Na stadionie było 70-80 000 ludzi (…) Wszystkie moje rekordy świata to drugie próby. Potem wyłączyłem wszystko wokół mnie, tylko ja i skocznia - wspominała zwyciężczyni konkursu.

Wynik ten do dnia dzisiejszego nie znalazł pogromczyni. Jedynie 13 lat temu Chorwatka Banka Vlasić uzyskała 1 centymetr niższą wysokość.

REKLAMA

- Jeśli mam być szczera, nie sądziłam, że ten rekord pozostanie nieosiągalny do dnia dzisiejszego. Sama myślałam wtedy, że moje osiągnięcie nie przetrwa długo. Niedługo potem starałam się go poprawić, wielokrotnie atakując 210 cm, do dziś twierdzę, że mieści się on w granicach ludzkich możliwości - zauważyła Stefka Kostadinowa.

Bułgarka ustanowiła także najlepszy rezultat w hali. Wynosił on 2,06 metra. Jednak znalazł on pogromczynie. 4 lata później Niemka Heike Henkel poprawiła go o centymetr. Aktualnie wynosi on 2,08 m. Tę wysokość pokonała reprezentantka Szwecji Kajsa Bergqvist.

Niegrzeczna dziewczynka

Płowdiw to ponad 300 tys. miasto leżące w centralnej Bułgarii. Tam 25 marca 1965 roku przyszła na świat Stefka Georgiewa Kostadinowa. Gdyby nie jej rodzicielka mogła nigdy nie trafić do lekkoatletyki.

- Jak wszyscy moi rówieśnicy, byłam niegrzeczna. Moja mama, która pracowała w szkole sportowej, zapisała mnie tam, żeby mnie trochę nauczyć moresu. Dzięki mojej szkole Vasila Levskiego, zostałam lekkoatletką, to ona dała mi fundament pod skoki wzwyż - stwierdziła późniejsza rekordzistka świata.

REKLAMA

Po uzyskaniu swojego najlepszego wyniku na naszym globie udała się na XXIV igrzyska do koreańskiego Seulu. Jechała w roli zdecydowanej faworytki. Jednak była to jej debiutancka olimpiada. Pewnie to spowodowało, że nie wywalczyła złota. W finale musiała uznać wyższość Amerykanki Louise Ritter. Dogrywka na wysokości 2,03 metra zadecydowała o zwycięstwie zawodniczki z USA. Bułgarka musiała zadowolić się srebrem. Chciała powetować sobie tę porażkę cztery lata później. Ale w Barcelonie było jeszcze gorzej. Spaliła wszystkie podejścia na 1,97 m i zajęła najgorsze z możliwych miejsce. Była czwarta. Stare porzekadło, że co się odwlecze to nie uciecze na szczęście się sprawdziło. XXVI igrzyska odbyły się w Atlancie w Stanach Zjednoczonych. W końcu pokazała kto jest najlepszy na świecie. Od samego początku konkursu prowadziła. Rywalki odpadały jedna za drugą. Od wysokości 2,03 m było wiadomo, że w końcu została mistrzynią olimpijską. A ona dołożyła do niej jeszcze 2 centymetry.

Rok wcześniej została po raz drugi mistrzynią świata. W czasie startów aż 97 razy przekroczyła granicę dwóch metrów. Jest członkinią zaszczytnego grona IAAF Hall of Fame.

- Nie umiem gotować, ale umiem nakryć do stołu. Wiele kobiet umie gotować, ale żadna z nich nie skoczyła 209 cm. - zauważyła urodzona w Płowdiw zawodniczka.

Lekkoatletyka forever

Po zakończeniu czynnego uprawiania sportu postanowiła zająć się pracą działaczki w strukturach lokalnego związku. Okazało się, że posiada wybitne predyspozycje w tym kierunku. W 2005 roku została wybrana na przewodniczącą Bułgarskiego Komitetu Olimpijskiego. Niemnie cały czas wraca myślami do swojego największego osiągnięcia, które po dzień dzisiejszy jest niepokonane.

REKLAMA

- Emocja pozostaje i jest na całe życie (…) wszystko jest przed moimi oczami: ryczący stadion, poprzeczka, kamery telewizyjne, gratulacje, tysiące widzów stojących na nogach i bijących brawo Bułgarce ... Niezapomniane przeżycie! Byłam bardzo szczęśliwa, ale zdałam sobie sprawę z tego, co osiągnęłam i z sensu rekordu świata, dopiero gdy zakończyłam karierę sportową - stwierdziła Stefka Georgiewa Kostadinowa.

Źródła: gong.bg, blitz.bg, pik.bg, 24chasa.bg, sportive.bg,

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej