15 lat temu zmarł Krzysztof Surlit
Krzysztof Surlit, ikona Widzewa Łódź.
2022-09-23, 05:00
Krzysztof Surlit należał do grona najlepszych polskich piłkarzy. Słynne na całą Europę były jego piekielnie mocne uderzenia ze stałych fragmentów gry. Szczególnie upodobał sobie rzuty wolne. Siał postrach wśród bramkarzy oraz zawodników, którzy musieli stanąć w murze, który miał przeciąć lot uderzonej przez niego piłki. Grał na polskich i zagranicznych boiskach przez 16 lat. Zakończył występy w 1988 roku. Później próbował sowich sił jako sędzia a także trener. Jednak nie bardzo mu to wychodziło. Niemniej z futbolem się nie rozstał. Rozegrał 90 spotkań w drużynie „Orłów Górskiego”. To zespół złożony z byłych wybitnych piłkarzy, którzy zakończyli już czynne kariery. 23 września 2007 roku został zaproszony do Szczecina aby wziąć udział w pojedynku pomiędzy zespołami Gwiazd Polskiej Piłki Nożnej a ekipą miejscowej Pogoni. W pewnym momencie spotkania doznał zawału serca. Niestety mimo bardzo szybkiej reakcji służby medycznych nie udało się go uratować. Zmarł nie odzyskawszy przytomności.
Spoczął na katolickiej części cmentarza na Zarzewie w Łodzi.
- Jeśli już musiał odejść, to dobrze, że stało się to na boisku. Tak jak zawsze marzył. Mąż naprawdę chciał takiej śmierci - stwierdziła żona Surlita Bożena.
Braterska dłoń
Zelów to niewielkie miasto leżące niedaleko Łodzi. W nim 13 października 1955 roku przyszedł na świat Krzysztof Surlit. Razem ze starszym bratem całe dnie spędzał na podwórku grając w piłkę. Bardzo szybko podzielili się rolami, on strzelał a Wiesław bronił. I tak już zostało. Pierwszy do dorosłego futbolu trafił starszy z rodzeństwa. Strzegł bramki w zespole z Łodzi, kiedy młodszy stawiał pierwsze kroki w lokalnej zelowskiej drużynie. Z niej dzięki pomocy brata trafił do najlepszego w tamtych czasach klubu z centralnej Polski.
REKLAMA
- Trochę było w tym mojej mocy sprawczej, że tak to nazwę. Byłem już w Widzewie, a Krzysiek jako zawodnik Włókniarza Zelów dostał się do kadry wojewódzkiej juniorów i tam miał dobre występy. Było o nim słychać i kiedyś o brata spytał mnie Ludwik Sobolewski. To odpowiedziałem, że to dobry, charakterny chłopak, który walczy na boisku i strzela gole (…) Pojechałem z prezesem Sobolewskim do Zelowa, rozmowa z bratem trwała pół godziny i wszystko było ustalone - wspominał Wiesław.
Dzięki wstawiennictwu brata Krzysztof Surlit stał się piłkarzem klubu ze stolicy polskiego włókiennictwa.
Początki
Urodzony w Zelowie piłkarz dosyć łatwo przekonał do siebie pozostałych członków zespołu.
- Surlit trafił do Widzewa w wieku 18 lat. Od samego początku robił wiele, aby w drużynie szybko zaistnieć. Udało mu się to dzięki silnej woli, mocnemu charakterowi. Bardzo wcześnie stał się ważną częścią zespołu. Bardzo ambitny, w pełni zaangażowany, waleczny, zadziorny. Świetny chłopak, naprawdę - zachwycał się nowym członkiem drużyny bramkarz 100-lecia Polskiego Związku Piłki Nożnej Józef Młynarczyk.
REKLAMA
Jednak w tamtych czasach o przyszłości sportowca decydowały resorty. Jednym z najważniejszych była Obrona Narodowa. Po młodego gracza z Łodzi zgłosiła się Wojskowa Komisja Uzupełnień. Klub z Łazienkowskiej 3 w stolicy już zacierał ręce aby pozyskać pomocnika.
- Widzew chwytał się różnych pomysłów, by go nie puścić do armii. A to zakładali mu gips, a to położyli na oddziale zakaźnym w szpitalu. Pamiętam, jak mu zawoziłam obiady… Starałam się raczej nakłonić go do tego, by poszedł do wojska jak najszybciej, by mieć to z głowy. Mógł iść do Legii, ale nie miał zamiaru się tam znaleźć. Nikt tego nie chciał, ani on, ani ja, ani klub. Widzew przecież traktował Legię jako najgorszego wroga. Więc trafił do Zawiszy Bydgoszcz, z którym awansował do I ligi - wspominała żona Bożena Surlit.
W stolicy Kujaw grał przez dwa lata. Po tym okresie wrócił do Łodzi.
Złote lata
Od tego momentu rozpoczął się najlepszy okres w historii Widzewa. Na Alei Józefa Piłsudskiego Surlit przeżył swoje wspaniałe piłkarskie chwile. Stał się jedną z ikon łódzkiego klubu. Charakteryzował się potężnymi uderzeniami. Bardzo szybko stały się one słynne w całej Polsce. Jego wizytówką były strzały ze stałych fragmentów gry, dzięki którym uzyskał większość zdobytych przez siebie bramek.
REKLAMA
- Miał też swoje metody na przeciwników. W jednym z meczów, jak wykonywał rzut wolny, podszedł do tych, co stali w murze i powiedział: "Lepiej się odsuńcie, bo mogę wam krzywdę zrobić". Wszyscy zasłaniali się niesamowicie. On celowo walnął w ten mur, któryś z rywali nie wytrzymał i się uchylił... Piłka wpadła w okienko. Piękny gol - stwierdził Tadeusz Gapiński były członek sztabu szkoleniowego Widzewa.
Apogeum jego formy przyszło na początku lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Widzew grał wtedy w europejskich rozgrywkach. W pierwszej rundzie Pucharu UEFA w 1980 r. natknęli się na angielski Manchester United. Na Old Trafford padł sensacyjny remis 1:1. Zdobywcą bramki dla Łodzian był Surlit. Uczynił to w 6 minucie z… rzutu wolnego. W Polsce padł rezultat bezbramkowy i tym samym zespół z włókienniczej stolicy Polski awansował do następnej rundy. Jeszcze lepiej zaprezentował się rok później. Jego klub dotarł do półfinału Pucharu Europy. Tam czekał na niego włoski Juventus Turyn, w którym występował Zbigniew Boniek, były piłkarz Widzewa. Łodzianie na wyjeździe polegli 0:2. W rewanżu Surlit popisał się dwiema przepięknej urody bombami ze stałych fragmentów gry. Jednak pojedynek zakończył się remisem 2:2 i to rywale przeszli do finału.
- Jego strzały były piekielnie mocne. Te oddawane z trzydziestu, czterdziestu metrów wyginały golkiperom ręce - zauważył Włodzimierz Smolarek, były kolega Surlita z boiska.
- Zawsze współczułem tym, którzy te strzały musieli odbijać - wtórował mu Boniek.
REKLAMA
Urodzony w Zelowie futbolista spędził 8 lat na Alei Piłsudskiego. Rozegrał w jego barwach 151 meczów. Strzelił w tym czasie 30 goli.
Później szukał szczęścia za granicą. Wyjechał do Francji. Zasilił najpierw Nîmes Olympique a następnie US Dunkerque. Po powrocie ponownie grał w Widzewie. Ostatnie dwa lata spędził w GKS Bełchatów.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej próbował swoich sił jako sędzia oraz trener piłkarski.
Odszedł od nas zdecydowanie za wcześnie. Miał dopiero 52 lata. Co roku, w jego rodzinnym Zelowie, rozgrywany jest turniej piłkarski jego imienia.
REKLAMA
Źródła: laczynaspilka.pl, przegladsportowy.pl, widzew.com, sport.onet.pl, lodzkisport.pl, widzewtomy.net, historia.org.pl,
AK
REKLAMA