Mieczysław Czechowicz. "Chodził po słonecznej stronie ulicy"
- Nie używałbym do Czechowicza nazwy "wielki". Ja używam nazwy "prawdziwy" - mówił w Polskim Radiu w 1995 roku Edward Dziewoński. - Grał tak, jak wydawało mu się, że powinien to grać. I to mu się dobrze wydawało! - dodawał. 92 lata temu w Lublinie urodził się Mieczysław Czechowicz, jeden z najbardziej popularnych i lubianych aktorów komediowych, obdarzony niezwykłym talentem i wdziękiem.
2022-09-28, 05:40
- Był lirykiem, człowiekiem bardzo wrażliwym na piękno i dobro, który marzy o tym, żeby świat był raczej idealny, a nie taplał się w najgłębszych zakamarkach duszy człowieka. Kimś, kto chodził po słonecznej stronie ulicy i tam zmierzał, uciekał jak najdalej od mrocznej, szarej. Co nie znaczy, że czasem zawód, który uprawiał, nie prowadził go i na tamtą stronę. To znaczy nie grał też ról, które coś bolało - wspominał Maciej Englert w Polskim Radiu w 2011 roku. Jego zdaniem Czechowicz był typem Pickwicka, ciepłego, otwartego, dobrodusznego. - Miał też siłę i brutalność osłabioną jego wdziękiem: jego Edek w "Tangu" był groźny, straszny - dodawał Englert.
Posłuchaj
Aktor prawdziwy
Znawcy gry aktorskiej Mieczysława Czechowicza podkreślają, że niczego nie udawał. Był przy tym artystą wszechstronnym, niepozwalającym zamknąć się w schemacie komediowym, choć przecież to właśnie role komediowe, głównie filmowe, przyniosły mu największą popularność. Wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak: "Mąż swojej żony" (1961), "Żona dla Australijczyka" (1963), "Nie lubię poniedziałku" (1971), "Poszukiwany, poszukiwana" (1972) czy "Nie ma róży bez ognia" (1974).
Czechowicz występował także w kabaretach: "Koń", którego był współzałożycielem, "Szpak", "Wagabunda", "Dudek", "U Lopka" i oczywiście w "Kabarecie Starszych Panów", którego był jednym z filarów. Pamiętamy go jako "Sporego" w parze z Wiesławem Michnikowskim - "Niedużym" - w wieczorach "Niespodziewany koniec lata" (1962) i "Przerwa w podróży" (1964), a także jako jednego z "Tanich Drani", czyli porucznika Rumianka w "Ostatnich naiwnych" (1965). Czechowicz grał też Kaczyńskiego, narzeczonego pani Moniki w "Zupełnie innej historii" (1962), czy rotmistrza huzarów w duecie z Ireną Kwiatkowską w "Nieznanych sprawcach" (1964). Aktor pojawiał się także w "Divertimentach" Jeremiego Przybory” (1977).
REKLAMA
- Mietek był aktorem prawdziwym. To znaczy on grał tak, jak wydawało mu się, że powinien to grać. I to mu się dobrze wydawało! Zasadniczą prawdę on miał w sobie i tę prawdę automatycznie chwytał i wykładał - mówił w Polskim Radiu w 1995 roku Edward Dziewoński. Według niego Czechowicz prezentował "prawdziwy typ aktorstwa". - Czyli dobry, nie udający, tylko będący takim aktorem, jakim powinien być facet, który w danej chwili gra tę rolę. Nie używałbym do Czechowicza nazwy "wielki". Ja używam nazwy "prawdziwy" - oceniał Dziewoński.
Składał się z samej radości życia
Ten słoneczny, pogodny, dobrotliwy, człowiek mimo swojej "misiowatej" powierzchowności skrywał w sobie autentyczny talent dramatyczny. Szybko dojrzeli go znani reżyserzy, którzy dawali mu takie role, które w pełni ukazały talent Czechowicza. Grał więc w dramatach takich jak: "Nasze miasto" Thorntona Wildera (1957), "Biedermann i podpalacze" Maxa Frischa (1964), "Tango" Sławomira Mrożka (1965), "Macbett" Eugène'a Ionesco (1972) czy "Kordian" Juliusza Słowackiego (1977). W sztukach Mrożka występował najczęściej na deskach macierzystego Teatru Współczesnego, z którym był związany przez niemal całe swoje zawodowe życie. - Mietek bardzo szybko stał się jednym z ulubieńców publiczności, tym bardziej, że był otwarty na ludzi - podkreślał w Polskim Radiu Maciej Englert.
Wcielając się w role, Mieczysław Czechowicz potrafił budzić śmiech, ale też przerażać. Zaskakiwał faktem, że był aktorem niesłychanie muzykalnym, często lirycznym, wyciszonym, wręcz poetyckim. Człowiekiem wrażliwym na słowo i dźwięk, których wartość znał i cenił. Edward Dziewoński zaznaczał w Polskim Radiu, że nie można o nim powiedzieć, by był skrytym czy tajemniczym, ale "w pewnym jakimś specyficznym sensie bardzo zamkniętym w sobie".
Mimo to, jak wspominał także w Polskim Radiu w 1995 roku Czechowicza Andrzej Szczepkowski, "ten człowiek składał się z samej radości życia". - Odbierany był również przez widzów, kochany w sensie radości życia, jakiejś niebywałej witalności, która z niego buchała. Z tym, że nie była to tylko witalność i radość życia człowieka, który uprawia swój zawód w sposób - jak to się niektórym przytrafia - błazeński - mówił Szczepkowski.
REKLAMA
Głos, który znała cała Polska
Mieczysław Czechowicz zdobył także serca najmłodszej widowni, użyczając swojego głosu "Misiowi Uszatkowi" (1975-1987). Prof. Barbara Osterloff zaznaczała w audycji Polskiego Radia w 2011 roku, że "on zrósł się z bajką dla dzieci", która powstała w najwspanialszym okresie polskiej animacji. - To jest klasyka czegoś, co już dzisiaj tak bardzo się zmieniło, mamy zupełnie inny rodzaj animacji. Głos Czechowicza pozostał i się go pamięta - mówiła prof. Barbara Osterloff.
Aktor brał udział także w nagraniach klasycznych bajek i słuchowisk, m.in. "Jasia i Małgosi" (1966), "O krasnoludkach i sierotce Marysi" (1973), "Alicji w Krainie Czarów" (1975) czy "Lata Muminków" (1978).
Mieczysław Czechowicz w latach 1949-1950 występował w lubelskim Teatrze Muzycznym, zaś w latach 1950-1951 związany był z Teatrem Dramatycznym w Szczecinie. Następnie związał się z teatrami warszawskimi: Narodowym (1954-1957), Współczesnym (1957-1986) i Kwadrat (1986-1991). Na dużym ekranie zadebiutował w 1953 roku w filmie "Piątka z ulicy Barskiej" w reżyserii Aleksandra Forda.
pcz/jp
REKLAMA
REKLAMA