34 lata temu urodził się Diego Costa

Diego Costa, hiszpański piłkarz brazylijskiego pochodzenia.

2022-10-07, 05:00

34 lata temu urodził się Diego Costa
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Buntownik z wyboru

Od momentu kiedy Brazylijczycy poznali, pod koniec dziewiętnastego wieku, smak futbolu cały ich kraj zakochał się w piłce nożnej. Miliony dzieci ugania się za szmacianą kulą marząc, że kiedyś zostaną piłkarzami pokroju Pele. Jednak tylko nielicznym udaje się zrobić karierę. Jednym z nich jest urodzony 7 października 1988 roku Diego da Silva Costa. Przyszedł na świat w niewielkim mieście Lagarto leżącym w centralnej Brazylii. Wyróżniał się spośród rówieśników niesamowitym drygiem do zdobywania goli. Był na tyle dobry, że postanowił na własną rękę szukać szczęścia w największym mieście Ameryki Południowej Sao Paulo. 15 latek trafił do Barcelona Capela.

- Nie był buntownikiem - opisał jego początki w klubie prezes Paulo Sergio Moura.

Jednak ta opinia bardzo szybko uległa zmianie. Niesamowicie ambitny napastnik nie przebierał w środkach aby wygrywać. I to mogło przyczynić się do przedwczesnego zakończenia przygody z futbolem. Do Sao Paulo wybierali się poszukiwacze talentów z Europy. Tydzień przed ich przyjazdem Costa w meczu drużyn młodzieżowych brutalnie sfaulował przeciwnika.

- W pewnym momencie skaut z Bragi (zespół z północy Portugalii przyp. red.) miał przyjechać do Brazylii i właśnie w tym czasie Diego został ukarany czerwoną kartkę i otrzymał 180-dniowe zawieszenie - wspominał Moura.

REKLAMA

Urodzony w Lagarto zawodnik był załamany całą sytuację. Poszedł do zarządzającego klubem i w emocjonalnym przemówieniu stwierdził:

- Powiedziałem ci, Paulo, że nie chcę być piłkarzem, nie chcę, ta sytuacja dobitnie pokazuje mi, że nie będę piłkarzem -.

Na szczęście prezes udał się do lokalnych władz futbolowych i przekonał ich aby zawiesili karę. Tak też uczynili. Wysłannicy z Półwyspu Iberyjskiego zachwycili się grą Brazylijczyka. 17 latek poleciał na stary kontynent.

Wcale nie było kolorowo

W klubie, do którego został ściągnięty nie rozegrał ani minuty. Wypożyczono go do drugoligowego FC Penafiel. Tam dostrzegli go wysłannicy Atletico Madryt. Wydawało się że w końcu zrealizuje swoje marzenia i zostanie podstawowym zawodnikiem europejskiego klubu.

REKLAMA

- Oto nadchodzi nowy Kaka (jeden z najlepszych w historii brazylijskich pomocników Realu Madryt przyp. red.) - grzmiał na prezentacji Costy w lipcu 2007 roku prezes Los Indos Enrique Cerezo.

I na tym się skończyło. Pojawił się na boisku tylko kilka razy. W następnych sezonach był wypożyczany do Celty Vigo a później do Albacete.

- Jest wiele problemów z adaptacją brazylijskich graczy w Europie. Zdajemy sobie sprawę, że w niektórych dużych klubach jest olbrzymia bariera do pokonania i dopóki naprawdę nie udowodnisz, że jesteś najlepszy, nie zajmiesz w nim miejsca - zauważył Moura.

Gdy grał w Albacete zainteresowała się nim Barcelona, ta ze stolicy Katalonii. Diego postawił jednak warunek. Jeżeli ma przejść do Blaugrany to musi występować w pierwszym składzie. A tego nikt nie mógł mu zagwarantować. W związku z tym zasilił szeregi Realu Valladolid gdzie miał pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. Tam zaliczył wspaniały sezon. W 34 meczach trafił 8 razy do siatki przeciwników. Popisał się także wieloma asystami. Dopiero wtedy przebudziło się Atletico. Odkupiło go za 1,5 mln euro. 22 letni zawodnik w końcu mógł zaistnieć. W pierwszym pełnym sezonie rozegrał 28 spotkań, w których strzelił 6 goli. I wtedy nabawił się kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry praktycznie na cały następny rok.

REKLAMA

 

Tryumfalny powrót

W maju 2013 roku powrócił na Estadio Vicente Calderon. To był tryumfalny come back. W Pucharze Króla potykali się z odwiecznym rywalem z Madrytu, Realem. Diego strzelił wyrównującego gola a Atletico zakończyło spotkanie tryumfem 2:1. To było pierwsze od 14 lat zwycięstwem nad Galacticos. 

- Piłka nożna to moje życie. Dużo przeszedłem, żeby się tu dostać - stwierdził po tym pojedynku Costa.

Od tego momentu jego światowa kariera w końcu ruszyła. Los Rojiblancos wywalczyli tytuł mistrza Hiszpanii. Brazylijczyk zadebiutował w Lidze Mistrzów. Doprowadził Atletico do finału, w którym niestety musieli uznać wyższość zespołu z Estadio Santiago Bernabeu. Polegli 1:4. Wtedy po brazylijskiego napastnika zgłosiła się Chelsea Londyn. Długo trwały negocjacje, ale w końcu za 38 mln euro zmienił barwy klubowe. Początek miał wybitny. W debiucie strzelił gola Burnley. Jego zespół wygrał na wyjeździe 3:1. W pierwszym roku gry wystąpił w 37 potyczkach, w których zdobył 20 bramek. Niestety następne sezony nie były już takie udane. Jego latynoska natura dała znać o sobie. Wszedł w konflikt z jednym z trenerów motorycznych. Zaowocowało to odsunięciem go od meczu przez managera zespołu Antonio Conte, który w 2016 roku został szkoleniowcem The Blues. Costa się zbuntował.

REKLAMA

- Moim życzeniem jest powrót do Atletico Madryt. Odrzuciłem już inne propozycje. Oni (Chelsea Londyn przyp. red.) chcą mnie przenieść do Chin. Jeśli będę musiał odejść, pójdę do klubu, który chcę, a nie do tego co płaci więcej - stwierdził kategorycznie Brazylijczyk.

I tak się stało. Wrócił do Hiszpanii. Nie zagrzał tam jednak zbyt długo miejsca. W bieżącym roku przeszedł do angielskiego Wolverhampton Wanderers.

 - Jesteśmy absolutnie zachwyceni, że możemy powitać Diego Costę w Wilkach i z powrotem w Premier League - ogłosił prezes klubu Jeff Shi.

Zawsze stawia na swoim

W 2014 roku ówczesny zawodnik Los Rojiblancos stał się wrogiem publicznym numer 1 w swojej ojczyźnie. Wielkimi krokami zbliżały się XXI mistrzostwa świata, które miały być rozgrane w Rio de Janeiro. Mimo, że 26 letni napastnik rozegrał do tego momentu tylko dwa nieoficjalne spotkania w barwach Canarinhos liczono, że będzie wzmocnieniem reprezentacji narodowej swojej ojczyzny. Jakież było zdziwienie kiedy Diego odmówił. Miał już obywatelstwo Hiszpanii. Chciał być jednym z członków drużyny, która będzie powielała wielkie tryumfy z lat 2008/2012, kiedy to zespół z Półwyspu Iberyjskiego wywalczył dwa tytuły mistrza starego kontynenty i czempionat globu.

REKLAMA

- Przykro mi, że nie spełniłem oczekiwań moich rodaków (…) Wiele przeszedłem, aby znaleźć się w hiszpańskiej kadrze narodowej i mam nadzieję, że będą kontynuowane jej dobre czasy - stwierdził Diego Costa.

Występował w La Rocha przez cztery lata. Żadnego tytułu nie wywalczył.

Całe sportowe życie robił to co chciał i jak chciał. Jak widać nic się w tym względzie do dnia dzisiejszego nie zmieniło. Przed nim jeszcze kilka lat występów na światowych arenach na warunkach jakie sam narzuci.

Źródła: marca.com, theguardian.co.uk, goal.com, besoccer.com, dailymail.co.uk, fanbanter.co.uk, theprodeoflondon.com,

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej