Szpitalna szkoła nadziei i empatii. "Czasem musimy być matkami, ojcami, przyjaciółmi, pocieszycielami"
"Tutaj jest mniej osób, więc nauczyciele podchodzą do nas bardzo indywidualnie", "Dzięki tej szkole polubiłam naukę" - mówią nam mali pacjenci Dziecięcego Szpitala Klinicznego Uniwersyteckiego CKWUM. W ramach Szkoły Podstawowej Specjalnej nr 287, która funkcjonuje przy tej placówce medycznej, mogą oni, pomimo choroby, kontynuować edukację. Byliśmy z kamerą na zajęciach, rozmawialiśmy z dziećmi, rodzicami i nauczycielami. Zapraszamy do obejrzenia reportażu.
2022-10-28, 15:22
Dyrektor Anna Woźnica mówi, że placówka, którą kieruje, obejmuje opieką hospitalizowane dzieci. - One przez jakiś czas nie chodzą do szkoły masowej, nie mają kontaktu ze swoimi rówieśnikami i klasą - tłumaczy. Pomiędzy kolejnymi badaniami, terapiami, zabiegami i operacjami odbywają się lekcje. Dzieci uczestniczą w nich w ramach niewielkich grup. Nauczyciele prowadzą też indywidualne zajęcia przy łóżkach małych pacjentów.
- U nas dzieci kończą szkołę, zdają egzaminy, otrzymują promocję do następnej klasy - tłumaczy Anna Woźnica. Podkreśla, że macierzysta placówka informowana jest o tym, że dziecko kontynuuje edukację w ramach SPS nr 287. Nauczyciele szkoły szpitalnej zwracają się też z prośbą o informacje na temat ucznia.
Po zakończeniu leczenia oceny, które wystawiono w szpitalnych klasach, przekazywane są do szkoły macierzystej.
ZOBACZ: Reportaż o szkole przy Szpitalu Pediatrycznym WUM
Funkcja terapeutyczna
Podstawówka, poza realizacją programu nauczania, który jest wymagany przez Ministerstwo Edukacji i Nauki, pełni funkcję terapeutyczną. Szczególnie dotyczy to dzieci, które przebywają na oddziałach onkologii, kardiologii czy psychiatrii, gdzie spędzają, z przerwami, tygodnie, miesiące, a nawet lata.
REKLAMA
Pedagodzy, z którymi rozmawialiśmy, tłumaczyli, że do swoich uczniów podchodzą z wielką empatią. Rozumieją, że szpitalne życie i choroba są dla nich wystarczającym obciążeniem. Starają się dobrym słowem i uśmiechem zachęcić dzieci do nauki. Czasem po prostu być wsparciem. Zająć rozmową i zabawą.
W miarę możliwości próbują też nie dopuszczać, aby zaległości w edukacji pogłębiały się u tych małych pacjentów. Choć nie zawsze, jak mówią - z powodu choroby, szpitalnych zabiegów, procesu leczenia - jest to możliwe.
- Są dni, kiedy nie możemy od dziecka wymagać, żeby się uczyło. Brało udział w zajęciach, odrabiało lekcje. Czasem musimy być dla tych dzieci matkami, ojcami, przyjaciółmi, pocieszycielami, bo nie zawsze może być przy nich rodzic - zaznacza dyrektor Anna Woźnica.
Jak na co dzień funkcjonuje ta niezwykła szkoła? Zapraszamy do obejrzenia reportażu załączonego do artykułu.
Przygotował Paweł Kurek.
REKLAMA