Powązki Wojskowe. "Niech historia będzie żywa na tym cmentarzu"
To cmentarz jedyny w swoim rodzaju, wspaniały właśnie dlatego, że jest taki. Że obok kanalii leżą bohaterowie. Jedyny, na którym historia jest żywa, na którym można pokazać to, o czym się często zapomina - nie samą pamięć, ale walkę o pamięć - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Marcin Łaszczyński, historyk, przewodnik po Powązkach Wojskowych, pracownik Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Warszawie.
2022-10-31, 14:00
Ewa Zarzycka, portal PolskieRadio24.pl: Kiedy komuniści zaczęli traktować Powązki Wojskowe jak swój panteon? Zaraz po wojnie?
Marcin Łaszczyński: Dopóki nie sfałszowali wyborów w 1947 roku, wokół Powązek Wojskowych trwał pewien taniec, gra pozorów. Jak w całej Polsce. Trzymanie społeczeństwa za twarz, a jednocześnie przekupywanie go pewnymi gestami. W pierwszą rocznicę Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1945 roku, został postawiony w alei głównej cmentarza pomnik, który właściwie nie wiadomo jak się nazywał. Najpierw był to pomnik powstańca, później pomnik obrońców Warszawy, różne nazwy się pojawiały. Był chyba zrobiony z drewna. Jego zdjęć jest bardzo niewiele, pojawia się tylko w dwóch kronikach filmowych. Jeszcze w 1946 roku był - a potem zniknął.
Od tego momentu kończy się też tworzenie kwater powstańczych, które zaczęły popadać w ruinę. Opieka nad nimi była karana, a młodzież, która się nimi opiekowała, często trafiała do więzień.
To wtedy przeniesiono z alei głównej Pomnik Orląt Polskich?
Pomnik odsłonięty w 1929 roku stał w centralnym punkcie cmentarza, był jego sercem. Stał na małym kopcu, w głównej alei i górował nad grobami. Po sfałszowanych wyborach, kiedy komuniści już mogli robić co chcieli, pomnik został przeniesiony.
Z powodów ideologicznych zapewne?
Dla komunistów ten cmentarz też był ważny, dlatego chcieli zawładnąć jego główną aleją, grzebiąc tam swoich zasłużonych działaczy. Uroczyste kondukty pogrzebowe musiały więc przechodzić obok pomnika ku czci tych, którzy polegli w walce z komunistycznym najazdem. Między innymi dlatego go przenieśli. To cud, że go nie zniszczyli. Chociaż orła postrzelili.
REKLAMA
Nie Niemcy?
Nie. To było w latach pięćdziesiątych, 1 lub 15 sierpnia. Bezpieka pilnowała cmentarza przed Polakami, którzy chcieli oddać cześć poległym, mimo że im komuniści zabraniali. Prawdopodobnie wkurzeni tym, że musieli siedzieć w upale, popili się i urządzili sobie strzelanko. Do orła.
Komuniści przenieśli też grób Walerego Sławka. Dlaczego im przeszkadzał?
Sławek był pochowany w głównej alei, ale na samiusieńkim końcu. W 1960 roku, kiedy powiększano cmentarz, przeniesiono go do kwatery żołnierzy 1920 roku. Wokół grobu Sławka powstała zresztą piękna legenda, że tej samej nocy, kiedy go przeniesiono, żyjący jeszcze koledzy Sławka ponownie pochowali jego szczątki w starym miejscu. Faktem jest, że leży tam płyta, ale miejsce jest niezagospodarowane. Krążyły plotki, że rezerwował je sobie Jaruzelski. Często tam zapalam światełko, a gdy przechodzący pytają dlaczego to robię, opowiadam im tę legendę.
To jedyna legenda tego cmentarza?
Na Powązkach są różne cuda, jak chociażby Orlęta, które nie zostały zniszczone. A w ubiegłym roku, gdy stałem przy symbolicznym grobie generała "Nila", przy którym zawsze opowiadałem, jak to Jaruzelski, który ponoć ten grób fundował, bardzo pilnował, by nie było na nim za dużo informacji, przez gałęzie drzew nagle przedarło się słońce i oświetliło sąsiedni grób. Jakby Bóg chciał coś mi palcem wskazać. I zobaczyłem, że jest tam pochowany młody chłopak, ochotnik z 1920 roku, z 205 Pułku Piechoty, który był pułkiem harcerskim. Ten gimnazjalista leży obok generała, dowódcy "Kedywu", którego oddziałami dyspozycyjnymi były drużyny harcerskie Szarych Szeregów. I od tej pory nie opowiadam tylko o generale, lecz o tych dwóch osobach - generale i szeregowcu. I szeregowiec jest w tym wypadku ważniejszy.
Cmentarz był cmentarzem żołnierzy wielu armii. Jest po tym jakiś ślad?
Nekropolia została założona w 1912 roku, jako prawosławny cmentarz wojskowy. Potem przyszła Wielka Wojna i tam chowano żołnierzy armii rosyjskiej oraz jeńców z armii niemieckiej i austro-węgierskiej. W 1915 roku Warszawa została okupowana przez Niemcy i w ich ręce przeszedł zarząd tego cmentarza. Wtedy powstał cmentarz niemiecki. Istniał do końca drugiej wojny, kiedy to władze komunistyczne, które nie liczyły się z żadną pamięcią, zlikwidowały obydwie kwatery. Nie wiadomo, co się stało z cmentarzem rosyjskim. Spoczywali tam żołnierze rosyjscy, ale przecież trzeba pamiętać, że to byli mężczyźni w mundurach rosyjskiej armii. Także Polacy i przedstawiciele innych narodów, które były pod panowaniem cesarstwa rosyjskiego. Ten cmentarz po prostu zniknął.
REKLAMA
A niemiecki?
Też został zlikwidowany, zaraz po II wojnie światowej. Ale podczas okupacji Niemcy go powiększyli, powstała oddzielna kwatera, gdzie chowali swoich poległych podczas II wojny, otoczona murem. Brama główna na cmentarz powązkowski była wtedy dla Polaków była zamknięta. W latach 1945-1946 szczątki z grobów niemieckich po prostu wyrzucano i leżały w różnym stopniu rozkładu pod murem cmentarza. Potem je gdzieś wywieziono.
Za murem cmentarza, z drugiej strony, też były groby niemieckie. Kiedy przebudowywano trasę Armii Krajowej odbyły się kolejne ekshumacje. Szczątki żołnierzy niemieckich przeniesiono na duży Cmentarz Żołnierzy Dwóch Wojen w miejscowości Joachimów-Mogiły pod Łodzią. Wtedy dopiero zabrano z Powązek kata Warszawy, Franza Kutscherę. Ale nadal spoczywa w polskiej ziemi.
Na cmentarzu jest pomnik Batalionów Górniczych. Ci, którzy zostali w nie wcieleni, mają tu groby?
Nie. Ale ten pomnik przypomina historię, o której już mało kto pamięta. Historię ludzi, którzy za swe "nieodpowiednie klasowo pochodzenie" byli zmuszani do katorżniczej pracy. Dla mnie jest też miejscem, w którym mogę oddać cześć niezłomnej młodzieży pokolenia "Jaworzniaków". Wszak to oni, gdy dorośli stracili nadzieję, niezachwianie wierzyli w Polskę niepodległą i za tę wiarę zapłacili niewyobrażalną cenę.
Ale jest na Powązkach pomnik który, niestety, nie jest symbolem zamierzchłej przeszłości. Obok kwatery weteranów Powstania Styczniowego stoją trzy krzyże. To jest pomnik Sybiraków. Gdy był stawiany, to byli Sybiracy okresu rozbiorowego. Potem stał się też symbolem wywózek "za pierwszego Sowieta", czyli z okresu 1939 - 1941. A po wojnie dołączyli do niego wywiezieni na Wschód po 1944 roku. A teraz trwa wojna w Ukrainie i Moskale z terenów okupowanych wywożą w głąb Rosji kolejne masy ludności. Ten pomnik wciąż żyje! Wciąż krzyczy.
REKLAMA
Od lat słychać apele, by Powązki Woskowe zdekomunizować. Co Pan na to?
Oprowadzam po Powązkach. To cmentarz jedyny w swoim rodzaju, wspaniały właśnie dlatego, że jest taki. Że obok kanalii leżą bohaterowie. Jedyny, na którym historia jest żywa, na którym można pokazać to, o czym się często zapomina - nie samą pamięć, ale walkę o pamięć. Kiedy przyprowadzam do Dolinki Katyńskiej, mogę pokazać dwa krzyże - jeden postawiony przez Polaków, ukradziony przez bezpiekę w 1981 i podrzucony przez "nieznanych sprawców" w 1989 i zakłamany krzyż postawiony przez Jaruzelskiego (odkłamany w tej chwili). Dzięki temu, że nadal stoją tam dwa krzyże zwiedzający dowiadują się nie tylko, że to miejsce jest poświęcone zbrodni katyńskiej, ale też o tym, jak przez cały okres komunistyczny Polacy walczyli o pamięć o Katyniu. Poznają pełnię historii.
Jeśli zdekomunizujemy ten cmentarz, stanie się zwykłą nekropolią, ale i przestanie uczyć. Przestanie być ciekawy, grać na ludzkich uczuciach. W kwaterze żołnierzy z 1920 roku leżą przedstawiciele tych, którzy w tej wojnie zginęli i dostąpili tego zaszczytu, że zostali ekshumowani i pochowani w tworzonym w niepodległej Polsce panteonie, by uczyć patriotyzmu i miłości do ojczyzny. Oni nadal służą, tak jak mieli służyć w momencie, kiedy powstawały te kwatery. Wśród tych ludzi, wśród szczątków żołnierzy z roku 1920, jest grób wroga. "Michał Smirnow, jeniec, bolszewik" - tak dokładnie jest na nim napisane. Nie leży gdzieś z boku. Jest pochowany wśród tych, z którymi walczył. I to jest tak cudowne, że właściwie od tego trzeba by zaczynać opowieść o Powązkach Wojskowych.
To miało czemuś służyć. Coś pokazać.
To jest pokazanie rycerskiego charakteru Polaków. Ten Michał Smirnow, który tam leży, jest dowodem na to, że nasi przodkowie, którzy tworzyli ten panteon, potrafili wznieść się ponad wszelkie naturalne nienawiści. I niech tak będzie nadal. Niech historia będzie żywa na tym cmentarzu. Niech leżą tam kanalie, o których nikt nie chce pamiętać, ale przez to mit bohaterstwa i to, co reprezentują sobą ci, przy których się zatrzymujemy, jest jeszcze większy.
Jeśli już coś na tym cmentarzu zmieniać, to niech przy Mauzoleum na Łączce stanie znowu pomnik z 1991 roku, który powstał z inicjatywy społecznej. Niech będą dwa pomniki - urzędowy i społeczny. Bo to jest kolejny dowód walki o pamięć. To są ważniejsze rzeczy niż wyrzucenie Bieruta.
REKLAMA
REKLAMA