65 lat temu urodził się Dariusz Zelig
Dariusz Zelig, koszykarz, wielokrotny mistrz Polski.
2022-11-22, 05:00
„Przypadkowa” olimpiada
Od 1977 roku w koszykarskich szeregach biało czerwonych występował jeden z najlepszych w naszej historii zawodników. Był nim Dariusz Zelig. Niestety w czasach kiedy szalał na parkietach nasza reprezentacja nie zanotowała znaczących sukcesów. Zagrał na kilku czempionatach starego kontynentu gdzie najlepszym naszym osiągnięciem była 7 pozycja. Próbowaliśmy w tamtym czasie także zakwalifikować się na turnieje olimpijskie, ale to nam się nie udało. Poza jednym wyjątkiem. W kwalifikacjach do XXII igrzysk, które miały odbyć się w stolicy Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich Moskwie uplasowaliśmy się na 5 miejscu. Nie dawało nam to promocji bo tylko trzy pierwsze ekipy mogły udać się do Rosji. Jednak ze względu na inwazję Sowietów na Afganistan, Stany Zjednoczone i większość kapitalistycznych państw postanowiło zbojkotować zawody. To spowodowało, że ze starego kontynentu do turnieju zaproszono 5 drużyn. Wśród nich Polskę. Tak awansowaliśmy po raz ostatni w historii do rozgrywek koszykarskich na letniej olimpiadzie. Niestety nasz występ nie był porywający. W rozgrywkach grupowych pokonaliśmy jedynie Senegal 84:64. Następnie ponieśliśmy dwie porażki z Hiszpanią 81:104 oraz Jugosławią 91:129. To spowodowało, że wypadliśmy poza czołową szóstkę turnieju. W dalszych bojach szło nam zadecydowanie lepiej jednak starczyło to tylko na zajęcie 7 miejsca.
- Myślę, że wszyscy, którzy zdobyli tam medale, cieszą się, bo w normalnej konkurencji być może by im się nie udało. Ci którzy nie zdobyli medali to mają żal. Gdzieś tam w nas wszystkich tkwi pewnie niedosyt, że było się na imprezie, która tak naprawdę nie była prawdziwą imprezą. Dowiedzieliśmy się, że jedziemy krótko przed turniejem będąc na wakacjach. Zwoływano nas z całego kraju, żeby jakoś się przygotować i jechać - wspominał Zelig.
W czasie swojej bardzo długiej bo aż piętnastoletniej przygody w reprezentacji Polski rozegrał 236 potyczek, w których uzyskał 3 404 punktów. Zakończył występy w 1992 roku w wieku 35 lat.
Pan „Profesor”
W czasie gry w koszulce z orzełkiem na piersi wielokrotnie zdobywał w meczach ponad 30 oczek. W najlepszym pod tym względem pojedynku uzyskał ich aż 36. Nastąpiło to w czasie mistrzostw Europy w 1985 roku rozegranych w Republice Federalnej Niemiec. Tam w pierwszej fazie turnieju wygraliśmy jedną potyczkę, w której Polak osiągnął ten rezultat. Pokonaliśmy Francję 97:94. Na niewiele się to zdało. W całym turnieju zajęliśmy przedostatnie 11 miejsce. Rekordowa liczba punktów to tylko jeden z jego boiskowych wyczynów. Nasz reprezentant za swoją postawę na parkietach i zaangażowanie oraz profesjonalizm, który prezentował w czasie występów w czasie swojej kariery otrzymał nieoficjalny tytuł „Profesor”.
REKLAMA
- To bardzo trafny przydomek - ocenił trener Arkadiusz Konieczny
A sam zainteresowany bardzo skromnie opisał swoją rolę:
- Im lepiej człowiek wie, co ma robić, tym lepiej funkcjonuje na boisku. Nie zawsze jest też tak, że polecenia trenera należy wykonywać bezkrytycznie. Czasem warto zapytać "dlaczego?", ponieważ zawodnicy czasem "czują" boisko równie dobrze, a może i lepiej niż trenerzy. Warto skonsultować wiedzę i wybrać najskuteczniejszy wariant -.
Gdy odchodził z drużyny narodowej tak opisała go sportowa prasa:
REKLAMA
- Jedyny zawodowiec wśród amatorów -.
Zaszczytny obowiązek
22 listopada 1957 roku w Koszalinie zlokalizowanym bardzo blisko wybrzeża Bałtyku przyszedł na świat Dariusz Zelig. Wszędzie było go pełno. Swoją olbrzymia energię próbował rozładować poprzez sport.
- Człowiek w tamtych czasach wszystko uprawiał. Szkołę podstawową reprezentowałem więc we wszystkich możliwych dyscyplinach. Graliśmy raz wtedy z klubowymi juniorami Bałtyku Koszalin, ich trenerem był zresztą wujek Bożeny Sędzickiej, koszykarki. Dołożyliśmy im porządnie, a ja ze 30 punktów rzuciłem. Był na tym meczu Jurek Olejniczak, zaproponował, bym przyszedł do liceum, w którym uczył wf. A że nie miałem jeszcze wówczas pomysłu na liceum, to skorzystałem - wspominał późniejszy olimpijczyk.
Bardzo szybko zaprezentował swoje wyjątkowe predyspozycje do koszykówki. Dzięki nim udało mu się zaciągnąć do młodzieżowej sekcji lokalnego AZS. Tam szlifował swoje umiejętności. Następnie przeszedł do Bałtyku Koszalin. Gdy miał 19 lat zasilił szeregi najlepszego ówczesnego klubu koszykarskiego z północy Polski Wybrzeża Gdańsk. W jego barwach zdobył pierwszy tytuł mistrza kraju oraz Puchar Polski. Jego kariera nabrała zawrotnego tempa kiedy zgłosiła się po niego armia. Mimo młodego wieku był już ważna postacią polskiego basketu. W związku z tym trafił do wojskowego Śląska Wrocław. I tam rozwinął skrzydła. 4 tytuły czempiona rozgrywek ligowych, kolejny Puchar były tego najlepszym dowodem. W dodatku mając 30 lat został królem strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej.
REKLAMA
Upragniony wyjazd
W ponurych czasach, kiedy w naszym kraju panował komunizm, wybitny sportowiec nie mógł przed ukończeniem 30 roku życia wyjechać na zachód. Dopiero kiedy osiągnął ten wiek miał prawo spróbować swoich sił poza granicami kraju. Przez ten przepis wielu zawodników nie zbudowało wielkich karier, które im wróżono. Bo gdy zbliżali się do sportowej emerytury nie mogli już wykazać wszystkich swoich wybitnych umiejętności. Niemniej Zelig uznał, że jest jeszcze w pełni sił i udał się do Belgii. Został koszykarzem Sunair Ostenda. I już w pierwszym sezonie wywalczył czempionat kraju, do którego się udał. Wtedy przyszła zaskakująca a zarazem bardzo sympatyczna propozycja z NBA.
- Kiedy wyjechałem już do Belgii, to był 87 rok, dostałem zaproszenie za ocean na ligę letnią. Mam nawet ten oryginalny list gdzieś w swoich archiwach. Mogłem się tam wybrać z całą rodziną, wybrać klub, jedno z siedmiu miast i zakwaterowanie. Z wizą też nie miało być problemu. Wpadłem jednak, niestety, na pomysł, by zadzwonić do związku. I tam mi powiedzieli, że wylot równoznaczny jest z absolutną dożywotnią dyskwalifikacją - stwierdził Zelig.
Tak niszczyło się sportowców w czasie dyktatury komunistycznej w naszym kraju. Polak występował za granicą tylko dwa sezony. Po powrocie do ojczyzny postanowił jeszcze kilka lat pograć w Śląsku. I jak to miał w zwyczaju zdobył w jego barwach jeszcze dwa tytuły mistrza oraz dwa Puchary. Z koszykówką postanowił pożegnać się w wieku 37 lat.
Basket na zawsze
Gdy zszedł z parkietu natychmiast otrzymał propozycje pracy w roli szkoleniowca. Jednak z niej nie skorzystał.
REKLAMA
- Tylu jest w środowisku wrocławskim wspaniałych fachowców - zauważył Zelig - Ale rozmawiałem kiedyś z prezesem jednego z czołowych polskich klubów o współpracy. Mówiłem, że potrzebuję człowieka od przygotowania fizycznego, komputer itd. To, bez czego dziś nikt sobie trenerki nie wyobraża. Ale wtedy, 15 lat temu, patrzyli na mnie dziwnie - dodał.
Uznał, że najlepiej będzie się realizował w roli komentatora koszykarskich wydarzeń. Pracował także przez pewien czas jako dziennikarz sportowy.
We wrześniu 2013 na głównym deptaku Polanicy Zdroju miała miejsce ceremonia odsłonięcia dłoni Dariusza Zeliga w Alei Gwiazd Koszykówki.
REKLAMA
Źródła: olimpijski.pl, dzieje.pl, gazetawroclawska.pl, przegladsportowy.onet.pl, wks-slask.eu,
AK
REKLAMA