Jan Nowicki we wspomnieniach. "Aktorstwo to nie zawód - to los"
- Nie można być szczęśliwym, będąc aktorem. Jedyna przyjemność jest w czasie powstawania postaci, potem trwa niespełnienie. Ale nigdy bym tego zawodu nie zmienił - mówił Jan Nowicki w Polskim Radiu w 1975 roku. Znakomity aktor zmarł 7 grudnia 2022 roku w wieku 83 lat.
2024-12-07, 05:40
- Zawsze trzeba się zastanawiać nad tym, co nas czeka, niezależnie od wieku - podkreślał w 2009 roku Jan Nowicki przed mikrofonem Polskiego Radia. - Zawsze trzeba myśleć, do czego zmierzamy, bo inaczej wtedy postrzegamy kolory i smaki. Wszystko, co ma w tle finał, jakiś koniec, jest wytrawne i szlachetne.
Posłuchaj
W daleki świat
Jan Nowicki urodził się 5 listopada 1939 roku w Kowalu niedaleko Włocławka.
- Wyjechałem z tego miasteczka, mając trzynaście lat, w biednych latach 50., kiedy nawet na marzenia nie było nas stać. Człowiek nie wiedział, gdzie jest świat i jak on wygląda. Wszystko było daleko: Inowrocław, nawet Włocławek. To był wtedy daleki świat – wspominał w radiowej audycji aktor.
REKLAMA
Po dość krętych drogach edukacji (zmieniał szkoły średnie, a w latach 1958-1960 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi) został w 1964 roku absolwentem Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie.
- Tam zaangażował mnie ówczesny dyrektor krakowskiego Starego Teatru Zygmunt Hübner – opowiadał Jan Nowicki o czasie, od którego rozpoczęła się jego wielka przygoda z aktorstwem.
Aktorstwo i niespełnienie
Tematu aktorstwa właśnie dotyczą w dużym stopniu nagrania z Janem Nowickim zachowane w archiwum Polskiego Radia.
- Ideał aktora dla mnie? Ten, który zakłada miękkie pantofle, bierze po południu gazetę. Ale wieczorem gra jakieś niesłychanie krwiożercze postaci – przyznał Jan Nowicki w 1975 roku. - Ale nie da się. Nasz zawód przenika do naszego życia prywatnego.
REKLAMA

Jak mówił, aktorzy "balansują bez przerwy w stanach krańcowych". - Po to, by zagrać jakąś rolę, która obrosła tradycją, kreacjami poprzednich kolegów, trzeba mieć dużą dozę odwagi, siły przebicia, a nawet bezczelności. Ale w chwili, kiedy się wychodzi na scenę, trzeba o tym zapomnieć.
W aktorstwie, według Jana Nowickiego, krył się również nieusuwalny aspekt niespełnienia. - Nie można być szczęśliwym z tego powodu, że się wykonuje ten zawód, z powodu braw na scenie. Jedyna przyjemność, dość bolesna, jest wtedy, kiedy trwa proces powstawiania postaci. Potem jednak towarzyszy nam ogromne niespełnienie. Aktorstwo to zawód smutny, ale nigdy bym go nie zmienił – mówił Jan Nowicki.
Posłuchaj
Posłuchaj
Inny u Wajdy, inny u Jarockiego
- Od Nicka w "Kto się boi Virginii Woolf?" Albee'go, po Artura w "Tangu" Mrożka. Od Stawrogina w "Biesach" Dostojewskiego według Wajdy, po kafkowskiego Józefa K. w inscenizacji Jarockiego i Wielkiego Księcia w "Nocy Listopadowej" - wyliczał w 1975 roku Jan Paweł Gawlik, krytyk teatralny, ówczesne sceniczne dokonania Jana Nowickiego.
REKLAMA
- Pan Jan jest człowiekiem, który bardzo rozumie niebywale skomplikowane, złożone z różnych warstw postaci Dostojewskiego - dodawał w tej samej audycji reżyser Andrzej Wajda. - Może on lubi pracować ze mną i dlatego, że wiele jego pomysłów, które wydają się bezsensowne, ja przyjmuję i znajduję dla nich taką formę, że stają się piękne.
Sam Jan Nowicki również opowiadał o swojej współpracy z reżyserami. - Jestem kimś zupełnie innym u Jarockiego, a jeszcze innym u Wajdy. Dlatego że oni proponują zabawę w coś zupełnie innego. U Wajdy mam duży wkład w powstawianie spektaklu, u Jarockiego zamieniam się w ucznia.
Przy okazji rozmowy o "Biesach" Jan Nowicki zdradził także, na czym polega jego podejście do scenicznej kreacji. – Przy Stawroginie ja nie zagrałem roli. Zajmowałem się wszystkim innym niż tym, jak zagrać Stawrogina. Czytałem dokładnie Dostojewskiego, myślałem co to znaczy, że istnieje człowiek, który zatracił różnicę między dobrem a złem, co z tego wynika. Postać zrodziła się sama.

"Wielki Szu" i inne charyzmatyczne role
Jan Nowicki zagrał w ponad 240 filmach. Zadebiutował w "Przygodzie noworocznej" w reż. Stanisława Wohla (1963). Ostatni raz pojawił się na planie filmu "Liczba doskonała" w reż. Krzysztofa Zanussiego, który miał premierę we wrześniu 2022 roku.
REKLAMA
- Jest grupa reżyserów, u których zagrałbym wszystko, nawet nogę od stołu - mówił Jan Nowicki o przyjęciu roli w filmie Jerzego Skolimowskiego "11 minut" z 2015 roku. - Nie zagrałem nogi od stołu, powiedzmy, że zagrałem oczko więcej. Pan Jerzy powiedział, że proponuje mi postać w swoim filmie. Zapytałem, co to za postać, i dowiedziałem się, że postać Pana Boga, bo mam twarz charyzmatyczną.
Na drodze zawodowej z reżyserem Jerzy Skolimowskim aktor spotkał się pierwszy raz w 1964 roku. - Było to fascynujące. Pan Jerzy powiedział mi, że nawet z krzesła zrobi aktora, więc wyszedłem z tego spotkania. Ktoś z ekipy dogonił mnie na dworcu i pan Jerzy mnie udobruchał. Zagrałem wtedy w "Barierze" - mówił Jan Nowicki w Polskim Radiu w 2014 roku.
Znakomity aktor zapisał się w pamięci widzów również dzięki rolom w takich filmach, jak: "Pan Wołodyjowski" (1969, reż. Jerzy Hoffman), "Anatomia miłości" (1972, reż. Roman Załuski), "Sanatorium pod Klepsydrą" (1973, reż. Wojciech Jerzy Has), "Spirala" (1978, reż. Krzysztof Zanussi) czy "Wielki Szu" (1982, reż. Sylwester Chęciński).
Posłuchaj
REKLAMA

"Nieuniknione powinno być piękne"
W nagranych na przestrzeni wielu lat radiowych rozmowach Jan Nowickim powracał do tematów podstawowych, dotyczących życia, miłości czy przemijania.
Posłuchaj
Posłuchaj
Posłuchaj
- Nie umiem i nie lubię kłamać, zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy czegoś tak szczególnego i pięknego jak miłość - mówił dwa lata temu.
REKLAMA
- Nieuniknione powinno być piękne, choćby z tego powodu, że nie ma wyjścia, że jest nieuniknione. Skoro więc nie ma szans, kochajmy i myślmy, że śmierć jest szczytem życia - dodawał w 2009 roku przy okazji spotkania wokół swojej książki autobiograficznej "Droga do domu".
Wcześniej, w dniu swoich 62. urodzin, podkreślał: - Lata, które mijają, są czymś oczywistym. Do sześćdziesiątki urodziny coś znaczą, ale między 70. a 80. urodzinami lata już nic nie znaczą, są takie same.
A nawiązując do miesiąca, w którym przyszedł na świat, przyznawał: - Bardzo lubię listopad, nie dlatego, że się w nim urodziłem, ale dlatego, że jest w nim godność, powściągliwość i uczucie rezygnacji.
***
REKLAMA
- Jan Nowicki: najlepszymi aktorami są dzieci i starcy
- Jan Nowicki: Wysocki walczył ze wszystkim, ale śpiewał porywająco
***
Kiedy w 1975 roku 36-letni wówczas Jan Nowicki opowiadał przed radiowym mikrofonem, jak rozumie profesję, której się poświęcił, zaznaczał, że dla niego "aktorstwo to nie zawód, a los".
- A najpiękniejsze jest w nim to, że można igrać z czasem. Wolniej się umiera, jak się jest aktorem – mówił.
im/jp
REKLAMA
REKLAMA