15 lat temu odwołano rajd Paryż Dakar w obawie przed atakami terrorystycznymi
2023-01-04, 05:00
Pustyni czar
W 1977 roku w czasie rywalizacji kierowców na trasie ze stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej Abidżanu do leżącej w Europie Nicei zgubił się na bezdrożach Północnej Afryki jeden z jego uczestników. Był nim Francuz Thierry Sabine. Błąkał się po Pustyni Libijskiej, części Sahary, przez kilka dni. Tak mu się tam spodobało, że postanowił zorganizować rajd samochodowy, podczas którego uczestnicy musieliby zmierzyć się z bezkresem piasku. Dzięki temu mogliby pokonywać swoje słabości walcząc z siłami natury. Tak powstała idea wyścigu Paryż - Dakar. Pierwsza edycja została zorganizowana już dwa lata później. 182 pojazdy wystartowały ze stolicy Francji do stolicy Senegalu. Do mety dotarło 74 spośród nich. Tak zadebiutował jeden z najciekawszych a zarazem najbardziej wymagających i najtrudniejszych rajdów na świecie.
Pierwsze symptomy
Z roku na rok rywalizacja po afrykańskich bezdrożach przyciągała uwagę coraz większej liczby motoryzacyjnych producentów. Ilość kierowców chętnych do startu zwiększała się w szybkim tempie. Jej popularność zdecydowanie rosła. W ślad za nią poszedł marketing, dzięki któremu rajd stał się bardzo medialny. Sponsorzy uznali, że warto w niego inwestować niebagatelne kwoty. Jednak niewątpliwy prestiż zwrócił na niego uwagę organizacji, które chciały w sposób niezgodny z obowiązującymi zasadami a nawet prawem zwrócić na siebie uwagę światowej opinii publicznej. W czasie 29 edycji organizatorzy po raz pierwszy w historii odwołali dwa etapy, które miały odbyć się w Mali. Istniało duże niebezpieczeństwo, że algierscy rebelianci mogą zaatakować uczestników a nawet ich porwać.
Tragedia w Mauretanii
W XXX Rajdzie Dakar miało wystartować 570 pojazdów. Cała logistyka była już przygotowana. Koncerny motoryzacyjne wydały grube miliony euro na przygotowania do tej wyjątkowej imprezy. Niestety kilka dni przed jej rozpoczęciem doszło do strasznej zbrodni. Trzej nieznani sprawcy zamordowali francuską rodzinę. Przybysze z Europy postanowili zrobić sobie piknik wigilijny na południu Mauretanii niedaleko granicy z Senegalem. Tam zostali napadnięci. Czwórka z nich zginęła, tylko jednemu udało się ujść z życiem. Kilka dni później napastnicy zabili trzech mauretańskich żołnierzy. Sytuacja stała się nader niebezpieczna. Podejrzewano, że obu tych ataków dokonała separatystyczna organizacja terrorystyczna działająca na terenie kraju znajdującego się w Północnej Afryce. Minister Sportu Francji Bernard Laporte zaapelował do organizatorów aby zastanowili się nad celowością przeprowadzenia imprezy, której trasa wiodła przez Mauretanię.
- Odwołanie rajdu miało by katastrofalne skutki gospodarcze dla afrykańskich krajów, przez które miał przebiegać. Ale nie można mówić tylko o ekonomii. Trzeba najpierw mówić o bezpieczeństwie - stwierdził.
REKLAMA
Trudna decyzja
Impreza miała wystartować 5 stycznia z Lizbony, a zakończyć się 20 stycznia w Dakarze. Całkowita długość trasy wynosiła 9273 km, w tym 5736 km odcinków specjalnych i wieść przez Portugalię, Hiszpanię, Maroko, Mauretanię, oraz Senegal.
Dzień przed startem, 4 stycznia 2008 roku w samo południe została przekazana decyzja organizatorów.
- W oparciu o obecne międzynarodowe napięcie polityczne i zabójstwo czterech francuskich turystów, ale także głównie groźby kierowane bezpośrednio przeciwko uczestnikom rajdu przez organizacje terrorystyczne, nie można było podjąć żadnej innej decyzji poza odwołaniem imprezy sportowej - stwierdzono w komunikacie.
Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Amaury Sport Organisation, firmy która odpowiadała za przygotowanie wyścigu podano argumentację tej decyzji:
REKLAMA
- Po różnych rozmowach z rządem francuskim, w szczególności z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, w oparciu o ich stanowcze rekomendacje, organizatorzy Dakaru podjęli decyzję o odwołaniu edycji rajdu 2008. Najważniejszą powinnością ASO jest zagwarantowanie bezpieczeństwa wszystkim: ludności w odwiedzanych krajach, amatorom i zawodowcom, personelowi pomocy technicznej, dziennikarzom, partnerom i współpracownikom rajdu. ASO potwierdza zatem, że wybór bezpieczeństwa nie jest, nigdy nie był i nigdy nie będzie przedmiotem kompromisu w Rajdzie Dakar -.
Z tą decyzją próbowali jeszcze polemizować afrykańscy urzędnicy.
- Pomimo odosobnionych przypadków zabójstw Mauretania pozostaje krajem bezpiecznym, gościnnym i otwartym - zarzekał się rzecznik prezydenta Mauretanii, Sidi Mohamed Ould Cheikh Abdallahi.
- Odwołanie rajdu to nie tylko wielka strata dla Senegalu, ale dla wszystkich krajów, przez które przebiega wyścig - zauważył Mamadou Dia, rzecznik ministerstwa sportu Senegalu.
REKLAMA
Mimo świadomości, że rozstrzygnięcie to spowoduje straty rzędu milionów euro poniesionych tak przez organizatorów jak i firmy motoryzacyjne startujące w wyścigu postanowienie nie zostało cofnięte.
Koncern motoryzacyjny Mitsubishi, który miał zamiar walczyć o ósme z rzędu zwycięstwo także nie mógł pogodzić się z tą decyzją.
- Pracowaliśmy przez wiele miesięcy i zainwestowaliśmy dużo pieniędzy. Nie mamy pojęcia, co będziemy robić. Straciliśmy całą benzynę, którą wysłaliśmy przed wyścigiem i będziemy musieli zawrócić ciężarówki, które wiozły samochody do Lizbony - stwierdzili przedstawiciele producenta.
Konsekwencje
Po odwołaniu imprezy sytuacja w Północnej Afryce zamiast się uspokoić zdecydowanie się zaogniła. A to spowodowało, że ASO podjęła decyzję o przeniesieniu wyścigu w inne miejsce. Wybór padł na Amerykę Południową. Od 2009 roku właśnie tam odbywa się Rajd Dakar. W 2020 roku został przeniesiony do Azji.
REKLAMA
Jednak nadal w pamięci wszystkich kibiców sportów motorowych pozostały słowa wypowiedziane w 2008 r. przez dwukrotnego mistrza świata Hiszpana Carlosa Sainza:
- Odwołanie tak wspaniałej imprezy jest złe dla świata sportu -.
Źródła: drive.com.au, theguardian.pl, reuters.com, dakar.com,
AK
REKLAMA
REKLAMA