Sołedar i Bachmut. Ukraiński pułkownik Serhij Hrabski obnaża myślenie Moskwy i wyjaśnia cele bohaterskiej obrony
- Dla ukraińskiej armii utrzymanie pozycji jest niezwykle ważne, ponieważ jednym z zadań operacji obronnej jest osłabienie przeciwnika do tego stopnia, żeby musiał rezygnować z działań ofensywnych - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl pułkownik rezerwy Ukraińskich Sił Zbrojnych Serhij Hrabski. Jak dodał, Ukraina z sukcesem stosowała taką taktykę już wcześniej. Rosja z kolei, jak mówi, chce przeprowadzić kolejną falę mobilizacji, a jej siły zbrojne używane są do realizacji politycznych interesów.
2023-01-13, 17:00
Pułkownik rezerwy Ukraińskich Sił Zbrojnych Serhij Hrabski, pytany przez portal PolskieRadio24.pl o to, dlaczego na odcinku frontu pod Sołedarem i Bachmutem mają miejsce tak zaciekłe walki, wyjaśniał, że składa się na to szereg przyczyn.
Po pierwsze to wewnątrzpolityczna motywacja Rosji. - Trzeba rozumieć, że od lata wojska rosyjskie nie odniosły żadnego zwycięstwa, żadnego przesunięcia frontu na terytorium Ukrainy, a tylko traciły terytoria. Obecnie stanęły przed problemem, także o charakterze wewnętrzno-politycznym, gdy trzeba wytłumaczyć ludności Federacji Rosyjskiej, dlaczego tzw. operacja specjalna, która miała trwać maksimum dwa tygodnie, trwa już dziesiąty miesiąc. Chodzi o to, że przeciwnik stara się osiągnąć jakiekolwiek zwycięstwo, by mieć możliwość potwierdzenia konieczności przeprowadzenia następnej fali mobilizacji - przekazał pułkownik rezerwy.
- Drugi aspekt polityczny dotyczy tego, że przeciwnik stara się dowodzić, że gotowy jest kontynuować walkę i że rzekomo nie miały miejsca żadne zmiany w strategii prowadzenia operacji przeciwko Ukrainie. Zadanie, jakie stawiano sobie jeszcze w kwietniu, zasadza się na tym, że wojska przeciwnika, rosyjscy okupanci mają dotrzeć do granic administracyjnych obwodu donieckiego. Tym samym nawet takie zwycięstwo, jak zdobycie niewielkiego miasteczka - bo liczący 10-tysięcy mieszkańców Sołedar nie jest strategicznym punktem - ma pokazać, że operacja trwa i ma taką samą dynamikę czy ten sam kierunek, jak wyznaczono na samym początku - zaznaczył pułkownik Serhij Hrabski.
>>> INWAZJA ROSJI NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny <<<
REKLAMA
Czynnik Prigożyna
Ukraiński pułkownik powiedział portalowi Polskiego Radia, że jeśli patrzeć na stronę rosyjską, trudno analizować jej posunięcia, gdyż nie kierują nimi tylko i wyłącznie kwestie wojskowe. Liczą się osobiste interesy i wybory nie tylko samego Władimira Putina, ale także np. szefa wagnerowców Jewgienija Prigożyna.
- Po raz pierwszy w historii rosyjskiego państwa mamy do czynienia z tego rodzaju zastosowaniem nieregularnych formacji wojskowych. Nawet gdy Armia Czerwona napadała na Polskę, była to formacja, owszem, terrorystyczna, ale i państwowa. Tu mamy nie do końca zrozumiałe zjawisko: armię prywatną, organizację, która wykonuje swoje zadanie w nie do końca określonym statusie. To ważna nowość - mówił pułkownik.
Ekspert dodał, że Jewgienij Prigożyn próbuje udowodnić, że jest samodzielną siłą polityczną na terytorium Federacji Rosyjskiej.
- Wcześniej Grupa Wagnera wykonywała bardzo specyficzne zadania, jakimi, powiedzmy, nieco gardziły i zbrojne siły Rosji, i specjalne służby Federacji Rosyjskiej. Miało to miejsce poza granicami państwa, w Afryce, w Azji, w innych miejscach, gdzie tego wymagała sytuacja. Teraz Prigożyn, absolutnie nie licząc się ze stratami, robi wszystko, co możliwe, aby dowodzić, że ma osiągnięcia i pokazać swoją rosnącą siłę polityczną - powiedział ekspert.
REKLAMA
Czemu właśnie Prigożyn przeprowadza atak i właśnie tam? - To pytanie o to, po co tworzona była organizacja, zwana Grupą Wagnera, firma. Chodzi o wzbogacenie się. Nieprzypadkowo Prigożyn fotografował się na tle kopalnianych szybów. Pokazuje w ten sposób, że działa jak złoczyńca, maruder, pirat za dawnych czasów, gdy tylko zajął jakieś dobro - powiedział nasz rozmówca.
***
- Prof. Marcinko: sądy krajowe mogą karać winnych zbrodni, nawet jeśli na razie nie można osądzić Kremla
- Były więzień Stanisław Asiejew ujawnia światu rosyjski system tortur. "Katownie będą, póki armia nie przegna Rosjan"
***
REKLAMA
"Rosyjska armia nie działa wedle kryteriów celowości na polu militarnym"
Płk Hrabski dodał, że straty wśród wagnerowców są relatywnie nieduże, ale za to znaczne są benefity finansowe. Podkreślił, że Grupa Wagnera otrzymuje lepsze uzbrojenie, pieniądze, których się nie kontroluje, z budżetu Federacji Rosyjskiej.
- Widać, że przebiegiem tych walk zainteresowany jest zarówno Putin, jako główny terrorysta, jak i Prigożyn. Rosyjska armia w tej operacji podporządkowania jest politycznym decyzjom Kremla. Nie ma szczególnego wyboru - zauważył wojskowy.
Jak ocenił płk Hrabski, "atak na Sołedar nie przyniesie Rosji żadnych wojskowych korzyści" militarnych.
- Nawet jeśli wojska Ukrainy po długim okresie obrony, ostatecznie odstąpią od Sołedaru, to nie przyczyni się do osiągnięcia politycznego celu, jaki postawiono na początku, czyli zajęcia terenów do administracyjnych granic obwodu donieckiego. Tutaj widzimy, że w Rosji czasem nie ma potrzeby działania z punktu widzenia logiki wojskowej, a jednak używane są siły zbrojne. Działają nie wedle kryteriów celowości, a wedle tego, czego życzy sobie ich szef, główny terrorysta zasiadający na Kremlu - zauważył.
REKLAMA
- Dlatego bardzo trudno ocenić i zrozumieć, kiedy to wszystko, ta operacja, może się skończyć. Może bowiem skończyć się w każdą sekundzie. Nie wiemy, jakie straty ponosi rosyjska armia, jaki jest jej próg bólu - zaznaczył pułkownik.
Obrona i wyniszczenie przeciwnika
Pułkownik Serhij Hrabski dodał, że Ukraina próbuje osłabić przeciwnika. To jest jej główny cel.
- Dla ukraińskiej armii utrzymanie pozycji jest niezwykle ważne, ponieważ przy prowadzeniu operacji obronnej, jaka właśnie ma miejsce, jednym z zadań jest osłabienie przeciwnika do takiego stopnia, żeby zrezygnował z prowadzenia działań ofensywnych. Przykładem takiej operacji były swego czasu działania wojenne, które trwały w Siewierodoniecku i Lisiczańsku. Wówczas w konsekwencji szalonych szturmów przeciwnikowi udało się zająć Siewierdonieck i Lisiczańsk. Ale potem oni de facto stracili potencjał bojowy i linia frontu po 2 lipca pozostawała niezmieniona - przekazał nasz rozmówca.
REKLAMA
- Prawdopodobne jest, że taka sytuacja będzie miała miejsce i na tej części frontu, i w wyniku dużych strat oraz wielkiego natężenia wysiłków, rosyjska armia po prostu nie będzie mogła przejść do ataku - zaznaczył.
- Bezsprzecznie, Rosjanie mogą obwieścić, że oto ich udziałem jest jakieś "wielkie zwycięstwo", ale proszę wybaczyć, zajęcie miejsca, które kiedyś było nie tak dużą miejscowością, z populacją do 10 tysięcy - to nie jest żadne strategiczne zwycięstwo - mówił pułkownik, nawiązując do zajmowania przez Rosjan Sołedaru.
- To wydarzenie może być przedstawione jako zwycięstwo wyłącznie na użytek wewnętrzny w Rosji - dodał.
Ukraina broni swoich pozycji
- Tymczasem wojska ukraińskie, kierowane militarną celowością takiego działania, prowadzą obronę swoich pozycji. I opuszczają je dopiero, gdy obrona tych miejsc staje się po prostu niemożliwa - powiedział pułkownik rezerwy.
REKLAMA
- Mieliśmy wcześniej podobną sytuację. Były takie miejscowości jak Nowotoszkiwskie, Popasna, Wołnowacha. Te miejscowości były po prostu starte z powierzchni ziemi i tam fizycznie nie było gdzie, czym i jak prowadzić operacji obronnej. Nie było możliwe utrzymanie się tam, gdyż na zwale gruzu, kamienia, nie jest możliwe prowadzenie walki obronnej. Tylko wówczas, po wykorzystaniu wszystkich zasobów, wszystkich możliwości, ukraińskie dowództwo podejmowało decyzję o wycofaniu oddziałów z pozycji - tłumaczył ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski.
Jak podkreślił, chodziło o wypełnienie zadań operacji obronnej. - Rozumiemy bowiem, że jeśli przeciwstawia się znacznie silniejszemu przeciwnikowi, pięć razy silniejszemu, inaczej postępować się nie da - dodał.
- Trzeba dodać, że, działając w ten sposób, osiągnęliśmy taki rezultat, że przeciwnik wykazuje objawy wydrenowania z zasobów, wyczerpania. I po prostu nie może prowadzić działań bojowych z taką siłą i taką częstotliwością, jak robił to kiedyś - podsumował nasz rozmówca płk Serhij Hrabski.
***
REKLAMA
Zebrała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
***
REKLAMA