60 lat temu urodził się Jose Mourinho

2023-01-26, 05:00

60 lat temu urodził się Jose Mourinho
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Rodzinne geny

Dzieci bardzo często chcą podążać drogą jaką wybrali ich rodzice. Szczególnie dotyczy to latorośli sportowców. Nie inaczej było z urodzonym 26 stycznia 1963 roku w portugalskim Setubal nad Oceanem Atlantyckim Jose Manuelem Mourinho. Był zauroczony swoim tatą Felixem. Jego ojciec był solidnym ligowym bramkarzem, który miał nawet jeden mecz rozegrany w reprezentacji narodowej. Po zawieszeniu butów na kołku zajmował się szkoleniem. Jose chciał za wszelką cenę pójść w jego ślady. Niestety nie starczyło mu talentu na boiskowe występy. Wtedy dokonał najważniejszego wyboru w swoim życiu. Postanowił tak jak tata zostać trenerem. Mając zaledwie 27 lat objął po raz pierwszy posadę asystenta w pierwszo ligowym klubie. Była nim Estrela Amadora. Następnie pomagał w Sportingu oraz FC Porto.

Ekscytujące początki

W 1996 roku otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Zaoferowano mu rolę tłumacza a zarazem także asystenta jednego z najlepszych ówczesnych szkoleniowców Anglika Bobby’ego Robsona. Brytyjczyk właśnie objął hiszpańską FC Barcelonę. To był najważniejszy moment w karierze Portugalczyka. To właśnie trener z Wysp Brytyjskich wywarł na niego największy wpływ.

- Jedną z najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się od Bobby'ego Robsona, jest to, że kiedy wygrywasz, nie powinieneś zakładać, że wygrała jedynie drużyna, a kiedy przegrywasz, nie powinieneś myśleć, że to ty jesteś temu winny. Prawda leży po środku - stwierdził Mourinho.

W następnym sezonie do Blaugrany zawitał następny wielki manager Holender Louis van Gaal. Jose terminował u niego przez następne trzy lata. Wtedy przyszła oferta z Benfiki Lizbona.

REKLAMA

- Nie jedź. Powiedz Benfice, że jeśli chcą trenera pierwszego zespołu, pójdziesz. Jeśli chcą asystenta nie zgadzaj się - doradził mu szkoleniowiec z Beneluksu.

Jednak Portugalczyk postanowił zaryzykować. I to był przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Po czterech pierwszych przegranych meczach sezonu w 2000 r. prowadzący Orły Niemiec Jupp Heynckes zrezygnował. Wtedy były pracownik Dumy Katalonii po raz pierwszy został samodzielnym managerem pierwszego zespołu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Benfika zaczęła wygrywać. Mourinho postanowił negocjować swoją umowę. Jednak prezes Manuel Vilarnho odrzucił jego prośby. Swój błąd zrozumiał kilka lat później. A zawiedziony Jose rzucił papierami i odszedł po zaledwie 9 pojedynkach, w których prowadził zespół.

- Teraz zrobiłbym dokładnie odwrotnie: przedłużyłbym jego kontrakt. Dopiero później zrozumiałem, że nie można przedkładać osobowości i dumy nad interes klubu - zauważył po latach Vilarnho, wtedy kiedy Mourinho był już jednym z najlepszych szkoleniowców świata.

Czego się nie dotknął zamieniał w złoto

Ambitny Portugalczyk na rok zakotwiczył w Uniao Leira. Później przeszedł do FC Porto. I tam wypłynął na szerokie wody. W ciągu zaledwie dwóch sezonów został podwójnym czempionem kraju. Raz wywalczył Puchar oraz Superpuchar swojej ojczyzny. Ale to nic w porównaniu ze zdobyczami na rynku europejskim. W 2003 roku jego klub został pierwszy raz w historii zdobywcą Pucharu UEFA. Pokonali w finale szkocki Celtic Glasgow 3:2. A rok później tryumfował drugi raz w dziejach FC Porto w Lidze Mistrzów. Tam odprawili z kwitkiem w meczu o tytuł francuskie AS Monaco. Wygrali 3:0. Od tego momentu stał się obiektem westchnień prezesów najlepszych drużyn starego kontynentu.

REKLAMA

- Liverpool to zespół, który interesuje wszystkich, a Chelsea nie interesuje mnie tak bardzo, ponieważ jest to nowy projekt, w który zainwestowano dużo pieniędzy. Myślę, że jest to projekt, który, jeśli klubowi nie uda się wygrać wszystkiego, wtedy Abramowicz (Roman, sowiecki multimiliarder przyp. red.) może przejść na emeryturę i zabrać klubowi pieniądze. To niepewne miejsce - zauważył Mourinho.

Jednak dał się skusić olbrzymimi pieniędzmi. Swój pobyt w Londynie rozpoczął od buńczucznego stwierdzenia:

- Mamy najlepszych graczy i przepraszam, jeśli jestem arogancki, mamy najlepszego menedżera, czyli mnie (…) jestem czempionem Ligi Europy i wiem, że jestem wyjątkowy - stwierdził pierwszy portugalski szkoleniowiec zespołu z Premiership.

To wyznanie spowodowało, że dziennikarze nazwali go „The Special One”. Jednak mimo dwóch mistrzostw Anglii oraz zwycięstwa w krajowym pucharze nie udało mu się zaistnieć na stadionach starego kontynentu. To spowodowało, że po trzech sezonach przeniósł się na Półwysep Apeniński. Z Interem Mediolan po raz drugi zdobył koronę Champions League. Po drodze do tego tryumfu został pierwszym w historii szkoleniowcem, który wprowadził trzy różne zespoły do półfinałów Ligi Mistrzów. W meczu o tytuł pokonali 2:0 niemiecki Bayern Monachium.

REKLAMA

- Jestem smutny, ponieważ prawie na pewno to mój ostatni mecz z Interem. Jeśli nie zostaniesz trenerem Realu Madryt, zawsze będziesz miał lukę w swoim CV - zawyrokował Mourinho.

Już nie było tak pięknie

Galaktyczni okazali się jednak zbyt wymagającym klubem. W ciągu trzech sezonów wywalczył jedynie jeden czempionat kraju oraz Copa del Rey. To spowodowało, że mimo przedłużenia kontraktu na kolejne lata został zwolniony przez prezesa Los Blancos Florentino Pereza. Nawet przez moment nie czekał na następnego pracodawcę. Powrócił do Chelsea, z którą wywalczył trzeci tytuł mistrza Anglii. To było jednak za mało dla Abramowicza.

- Klub chce wyjaśnić, że Jose opuszcza nas w dobrych stosunkach i zawsze pozostanie ukochaną, szanowaną i znaczącą postacią w Chelsea - donosiły media klubowe.

Wtedy zgłosił się po niego Manchester United. Z Czerwonymi Diabłami po raz drugi w swojej karierze został tryumfatorem Pucharu UEFA. Pokonali w finale holenderski Ajax Amsterdam 2:0. Następnie przeniósł się do Tottenhamu. Z nim nie udało mu się wywalczyć żadnego trofeum. W 2021 roku kontrakt został rozwiązany. Jose postanowił przejść do AS Roma. W zeszłym sezonie z klubem ze stolicy Włoch wygrał finał Ligi Konferencji Europy. To czyni go trzecim szkoleniowcem w historii po Niemcu Udo Lattku oraz Włochu Giovannim Trapattonim, który tryumfował w trzech głównych europejskich Pucharach. Zajmuje się Romą po dzień dzisiejszy.

REKLAMA

- Jakiś czas temu miałem tylko trenera fitness. Teraz mam trenera wydajności, trenera regeneracji, trenera indywidualnego i mam trenera profilaktyki. To szaleństwo. To nadało naszej pracy niesamowity wymiar. Musimy radzić sobie teraz z tak wieloma ludźmi o tak różnych charakterach i ego. Muszę także poradzić sobie z dużo większą ilością informacji niż wcześniej. Czasami muszę je zdecydowanie zredukować, ponieważ po prostu nie mogę ich wszystkich przyjąć do siebie - stwierdził Mourinho opisując zmiany jakie zaszły w czasie ponad dwudziestu lat prowadzenia przez niego różnych zespołów.

Wielki szacunek

Jak to w życiu bywa geniusz Portugalczyka ma swoich zwolenników i przeciwników. Jednak najważniejsze zdanie w tej kwestii zostaje po stronie prowadzonych przez niego zawodników. To oni mieli i mają najwięcej do powiedzenia w tej sprawie.

- W dniu, w którym odszedłem, rozmawialiśmy i to, co kocham w Mourinho, to to, że jest szczery. Patrzy ci w oczy i mówi ci wszystko. Jeśli jesteś dobry, jesteś dobry, jeśli nie, nie jesteś. Byłem młody i czułem się winny i zastanawiałem się: "Dlaczego on to robi ?". Teraz kiedy jestem trenerem, rozumiem to i nie widzę w tym nic złego - przyznał były piłkarz Realu Madryt podopieczny „The Special One” Turek Nuri Sahin.

Źródła: independent.co.uk, goal.com, mirror.co.uk, manutd.com, theguardian.com, asroma.com, usasport.news, dailystar.co.uk, sport.pl,

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej