Czysta energia i brudna polityka. Felieton Miłosza Manasterskiego

PKN Orlen inwestuje w czystą energię a Donald Tusk brnie w obrzydliwy hejt wobec szefa koncernu i z pasją godną bolszewika wmawia Polakom, że dochody polskich przedsiębiorstw są czymś złym i nieuczciwym.

2023-02-28, 21:26

Czysta energia i brudna polityka. Felieton Miłosza Manasterskiego
Czysta energia i brudna polityka. Felieton Miłosza Manasterskiego. Foto: Shutterstock.com/Karolis Kavolelis

"Ten płyn to przyszłe bogactwo kraju, to dobrobyt i pomyślność dla jego mieszkańców, to nowe źródło zarobków dla biednego ludu i nowa gałąź przemysłu, która obfite zrodzi owoce" - tak o ropie naftowej mówił Ignacy Łukasiewicz, polski aptekarz, przedsiębiorca, wynalazca przemysłowych zastosowań tego surowca energetycznego. Łukasiewicz jako pierwszy na świecie założył kopalnię ropy i wierzył głęboko, że surowiec ten stanie się ona źródłem bogactwa dla Polaków.

I chociaż dzisiaj nie mamy zasobnych złóż jak Kuwejt czy Arabia Saudyjska, to jednak Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen idzie śladami Ignacego Łukaszewicza i buduje silny polski przemysł energetyczny. Nowa, ogłoszona właśnie strategia Polskiego Koncernu Naftowego powstała już po połączeniu z Lotosem, Energą, i PGNiG zakłada, że spółka przeznaczy na inwestycje w latach 2023-2030 około 320 miliardów złotych. To największy pakiet inwestycyjny jednej spółki w całej historii polskiego przemysłu!

Inwestycje pozwolą m. in. na znaczą zwiększenie wydobycia gazu ziemnego. Dzisiaj spółka pozyskuje 7,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie, a za siedem lat będzie to już 12 mld m3. To nieco więcej niż połowa obecnego zużycia całego naszego kraju. - To konieczne, by mieć odpowiedni potencjał i siłę, ale również by zapewnić nasze bezpieczeństwo, i nie możemy z tej drogi zejść - powiedział podczas dzisiejszej konferencji Daniel Obajtek.

Z planów rozwojowych Orlenu w segmencie przetwórstwa ropy Ignacy Łukaszewicz byłby szczególnie dumny. Do 2030 r. w segmencie rafinerii inwestycje Orlenu sięgną 60 mld zł. Prezes Daniel Obajtek zapowiedział również, że koncern chce być centrum petrochemicznym w Europie Środkowej, na co zostanie przeznaczone aż 40 mld złotych.

REKLAMA

Oczywiście zgodnie z duchem czasów znaczna część budżetu inwestycyjnego, bo aż 40 proc. zostanie przeznaczona na tzw. inwestycje zielone. Orlen w tej dziedzinie wydaje się szukać złotego środka, w przeciwieństwie do wielu polityków z zachodniej Europy. Koncern planuje rozwój morskiej i lądowej energetyki wiatrowej, fotowoltaiki oraz energetyki wodnej. Łącznie aż 9 GW mocy ma powstawać z energetyki odnawialnej. Orlen chce także intensywnie współpracować z rolnikami tworząc biogazownie i biometanownie. Nie zamiera też zaniedbywać produkcji "ropy przyszłości" - czyli odnawialnego wodoru.

Pozostałoby nam jedynie przyklasnąć tylko tym niesłychanie ambitnym planom PKN Orlen i Daniela Obajtka. I trzymać mocno kciuki za ich skuteczną realizację. Problem w tym, że polski koncern multienergetyczny i jego szef, zamiast otrzymywać mocne wsparcie ze wszystkich środowisk, jest brutalnie atakowany. To już pewnego rodzaju norma - przed ogłoszeniem wyników finansowych za kolejny okres sprawozdawczy, uruchomieniem nowej inwestycji albo podpisaniem cennego kontraktu, rozpoczyna się potężny atak medialny i polityczny ze strony opozycji.

Czytaj także:

Łatwo sobie wyobrazić, że tak jak prawie każdy kibic piłkarski jest przekonany, że byłby dobrym (a wielu sądzi, że lepszym) od selekcjonera reprezentacji, tak i wielu menedżerów na pewno chętnie ustawiłoby się w kolejce do fotela prezesa zarządu PKN Orlen. Łatwo jest wszystko negować, więc stara zasada mówi: pokaż najpierw co sam potrafisz, a dopiero potem krytykuj. Dlatego tak dziwnie jest słuchać zajadłych ataków na Daniela Obajtka polityków PO, którzy przez osiem lat mieli dużo czasu, by zaprezentować swoje pomysły na Orlen.

REKLAMA

Zdaje się jednak, że jedyną innowacją w zarządzaniu Orlenem z czasów PO, było załatwianie w nim intratnych stanowisk przez Sławomira Nowaka, który według prokuratury miał brać za to dla siebie sute prowizje. We wszystkich pozostałych wynikach: sprzedaży, produkcji, inwestycji i podatków odprowadzonych do skarbu państwa ówczesny Orlen nie zbliżył się do obecnych wyników. Tylko w jednym Orlen osiągał lepsze rezultaty za czasów Donalda Tuska - dochody ówczesnego prezesa Jacka Krawca były prawie o połowę większe od zarobków Daniela Obajtka.

Donald Tusk jako były premier nie ma dzisiaj żadnych uprawnień do krytyki obecnego zarządu Orlenu i doskonale o tym wie. Odpuszczając próby merytorycznej dyskusji posuwa się wprost do hejtu i to w najobrzydliwszym gatunku. Były premier odwraca sens rynkowej gry: ponieważ za jego czasów Orlen przychody przynosił mierne, to próbuje wmówić Polakom, że jest rzeczą złą, że teraz koncern zarabia. Ta próba zamaskowania nieudolności swojego środowiska politycznego jest jednak czymś znacznie poważniejszym niż tylko politycznym cwaniactwem. Otóż Tusk tak naprawdę mówi nam, że zyski Orlenu są podejrzane. Pomija fakt, że w puli przychodów koncernu ledwie 3 proc. stanowi sprzedaż na stacjach paliw w Polsce. Tłumaczy, że koncern w rzeczywistości zarabiający na kilkunastu rynkach świata i regularnie obniżający ceny detaliczne paliwa w Polsce, w rzeczywistości Polaków okrada!

Nie pierwszy to raz politycy PO atakują z furią polskie przedsiębiorstwa. Na wszystko są jednak granice, a przewrotność Tuska naprawdę powinna zostać potępiona. Jest to moment, w którym przedstawiciele środowiska biznesowego w Polsce powinni jednoznacznie odciąć się od szkodnictwa Platformy Obywatelskiej i bronić Daniela Obajtka. Nie chodzi tu już wyłącznie o PKN Orlen, ale sytuacje wszystkich podmiotów gospodarczych działających w naszym kraju. Wiele z nich inwestuje, wchodzi na rynki zagraniczne i z ciężko wypracowanych dochodów płaci w Polsce podatki. Wielu z ich menedżerów zarabia zdecydowanie więcej niż szef rządu, prezes Obajtek a nawet samorządowcy z PO. I mają do tego prawo. Ale ile by nie zapłacili podatków i nie zainwestowali w naszym kraju według lidera PO są oni po prostu złodziejami i oligarchami Putina. To godne bolszewika podejście, a nie szefa partii, która podobno wspiera wolny rynek. To wymaga stanowczej odpowiedzi ze polskiego biznesu.

Zwłaszcza, że swoją nienawiść Tusk kieruje tylko wobec polskich podmiotów gospodarczych. Nigdy nie czuł najmniejszego wstrętu do zagranicznego biznesu. Liczne akcje PO zniechęcające Polaków do tankowania na polskich Orleniem zawsze były jednocześnie bodźcem do korzystania z usług zagranicznych koncernów. Tusk, który bezzasadnie nazywa polskiego menedżera i patriotę "oligarchą Putina" sam utoczył z naszych kieszeni miliardy złotych opłat za rosyjską ropę. Nie widział problemu, żeby Lotos sprzedać Moskwie, a kontrakt gazowy z Gazpromem chciał rozpisać do 2037 r., czyli daleko poza horyzont kilkunastu wyborów. Rosyjskie czołgi, jachty prawdziwych oligarchów, gigantyczne wille rosyjskich generałów i fortuna samego Władimira Putina to także w sporej części zasługa Donalda Tuska. Jemu naprawdę mogą być wdzięczni ludzie Kremla. I nie powinno nas dziwić, że taki Łukaszenka czy Miedwiediew niemal wprost wyrażają nadzieję, że lider PO wróci do władzy w Polsce.

REKLAMA

Miłosz Manasterski

Zobacz także: rzecznik PiS Rafał Bochenek w Programie 3 Polskiego Radia

asp


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej