Rocznica zabójstwa Jolanty Brzeskiej. Były policjant: w końcu ktoś zacznie mówić
Jako jedyna nie wyprowadziła się z przejętej przez Marka M. kamienicy przy Nabielaka 9. Do końca walczyła o prawa lokatorów reprywatyzowanych warszawskich kamienic. Stała się symbolem tej walki, płacąc za to najwyższą cenę. W środę 1 marca mija 12. rocznica śmierci Jolanty Brzeskiej.
2023-03-01, 16:40
Dokładnie 12 lat temu w godzinach popołudniowych w Lesie Kabackim w Warszawie znaleziono zwęglone ciało 64-letniej aktywistki. Od kilku lat zmagała się ona z przestępczym procederem tzw. dzikiej reprywatyzacji, czyli przejmowania od miasta kamienic (za bezcen) - znacjonalizowanych po II wojnie dekretem Bieruta - i "czyszczenia" ich z mieszkańców.
Zbrodnia bez kary
- To był 25 kwietnia 2006 roku. Około godziny 17 dzwonek do drzwi. Przed drzwiami stało 5-8 osób. Okazało się, że to właściciele mojego mieszkania, którzy przyszli obejrzeć swoją własność. W ten sposób dowiedziałam się, że budynek [przy Nabielaka 9, w którym mieszkam - red.] przeszedł w ręce prywatne - wspominała Brzeska.
Prawa do budynku nabył Marek M., kupiec roszczeń, kolekcjoner kamienic. Choć za kamienicę zapłacił zaledwie 1,5 tys. zł, od Brzeskiej za czynsz zażądał ok. 2 tys. zł miesięcznie.
Sprawę od lat nagłaśnia Jan Śpiewak, działacz społeczny, lider stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa. - W stolicy nie powinno być żadnej reprywatyzacji. Niemal całe miasto zostało zniszczone w czasie II wojny, a po jej zakończeniu grunty zostały znacjonalizowane. Decyzje administracyjne z tamtego okresu, utrzymane przez pół wieku, wywołały nieodwracalne konsekwencje prawne - komentuje dla portalu PolskieRadio24.pl.
REKLAMA
W 2022 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że handlowanie roszczeniami reprywatyzacyjnymi jest niezgodne z prawem. - Tylko co z tego? Obudzono się po 20 latach… - nie kryje rozgoryczenia aktywista.
Zniszczona w czasie wojny została również kamienica przy Nabielaka 9. W jej odbudowie uczestniczył ojciec Jolanty Brzeskiej, który w nagrodę otrzymał przydział na mieszkanie. Rodziny Brzeskich nie było jednak stać na wykup. Jednakże wtedy nic nie zwiastowało problemów.
Te pojawiły się po przejęciu kamienicy przez Marka M. - Nie można w Polsce legalnie kupić kamienicy za 1,5 tys. zł, jeżeli jest warta kilkanaście milionów… Urzędnicy, sędziowie, którzy do tego dopuścili, powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej - podkreśla Jan Śpiewak. - Warszawę rozkradziono łącznie - kontynuuje - na ok. 10 mld zł. Czy ktoś poniósł za to konsekwencje? - pyta retorycznie.
I dodaje: - Była zbrodnia, nie ma kary.
REKLAMA
Niewytłumaczalne zaniechania
Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Wznowiono je w 2016 roku, na polecenie ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Gdańsku. We wznowionym postępowaniu zebrano 50 specjalistycznych opinii, przesłuchano 230 świadków i zgromadzono ponad 40 tomów akt. Do tej pory nikt nie usłyszał jednak zarzutów.
Wątpliwości może budzić sposób, w jaki prokuratura i policja podeszły do sprawy tuż po morderstwie. Początkowo jako przyczynę śmierci Brzeskiej uznano samobójstwo. - To wygląda tak, jakby ktoś napluł nam w twarz i się z nas śmiał. Jolanta Brzeska miałaby sama się spalić, a następnie posprzątać kanister z benzyną? - grzmi Jan Śpiewak.
- To jest bulwersujące. Tego rodzaju samobójstwa były dotychczas niespotykane. Ponadto doszło do szeregu innych zaniedbań, począwszy od zadeptania śladów traseologicznych - mówi portalowi PolskieRadio24.pl nadkom. Dariusz Loranty, były negocjator policyjny, obecnie publicysta i wykładowca.
W ocenie Jana Śpiewaka, odpowiedzialność karną powinni ponieść również prokuratorzy i policjanci, którzy dopuścili się w tej sprawie zaniedbań. - Nie można racjonalnie wytłumaczyć liczby nieprawidłowości, do których doszło w pierwszych miesiącach śledztwa, czyli w jego kluczowym momencie. Mieszkanie Jolanty Brzeskiej przeszukano dopiero po 2 tygodniach. Nie zabezpieczono monitoringu. Do tego przez wiele miesięcy nie przesłuchano kluczowych świadków i podejrzanych - wylicza aktywista.
REKLAMA
Zaczną "sypać"
Dariusz Loranty zwraca uwagę, że za zabójstwem nie stali amatorzy. - Ewidentnie sprawcy tego morderstwa byli profesjonalistami. Świadczy o tym m.in. taktyka przestępców. Ofiara została spalona, a więc pojawiły się trudności, ażeby stwierdzić rzeczywistą przyczynę zgonu. Tym bardziej, jeżeli w pierwszej, arcyważnej fazie śledztwa kwalifikacja czynu została zlekceważona. Amatorem nie był również zleceniodawca - analizuje były policjant.
Można odnieść wrażenie, że po 12 latach od morderstwa mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. Choć Jan Śpiewak uważa, że "odpowiedzi są znane". - Sądzę, że każda osoba, która jest zaangażowana w tę sprawę, wie, kto stał za tym zabójstwem. Wystarczy poczytać raporty policyjne... Dla mnie jest zupełnie jasne, kto zamordował Jolantę Brzeską - zaznacza.
Do rozwiązania sprawy brakuje jednak niezbitych dowodów. – Nie ma zbrodni doskonałych. Niemniej nie wszystkie zbrodnie - za sprawą brakującego materiału dowodowego - można udowodnić. Samo domniemanie, że sprawca miał interes, by kogoś zabić, to w polskim systemie zdecydowanie za mało. To nie system brytyjski, gdzie sama poszlaka może zostać wzięta pod uwagę jako materiał dowodowy - komentuje Dariusz Loranty.
Nasz rozmówca spodziewa się jednak, że sprawa zostanie rozwiązana. - Media naciskają na organy ścigania, żeby szybko ją rozwiązać. Natomiast śledztwa kryminalne lubią ciszę. Nie mam wątpliwości, że prędzej czy później ktoś się "rozsupła", że wypłyną zeznania osób zatrzymanych do innych spraw - np. posiadających status świadka koronnego albo tzw. małego koronnego - którzy przypomną sobie o zabójstwie Jolanty Brzeskiej. W końcu ktoś zacznie mówić - dodaje Loranty.
REKLAMA
- "Lokatorka" - film o dzikiej reprywatyzacji. Ewa Andruszkiewicz: byliśmy przeszkodą na drodze do zysku
- Oskarżenie w sprawie dzikiej reprywatyzacji. W tle miliony złotych z przestępstwa
Łukasz Lubański/IAR
REKLAMA