Ekstraklasa: ligowe hity nie zawiodły. Czołówka dostarczyła kibicom mnóstwa emocji
Miniony weekend dostarczył kibicom piłkarskiej Ekstraklasy wielu emocji. Starcia Legii z Rakowem oraz Pogoni z Lechem stały na wysokim poziomie i były znakomitą reklamą rodzimej ligi. Oba starcia, a także toczony w żółwim tempie wyścig o koronę króla strzelców Ekstraklasy podsumowuje Filip Jastrzębski.
2023-04-03, 15:36
Wyjątkowo w tym sezonie nie możemy nachwalić się naszej ekstraklasy. O tym, że mocni rzeczywiście są mocni już nie raz się przekonaliśmy. Dlatego nikogo nie dziwi, że dwa mecze czołowych czterech drużyn ligi spełniły oczekiwania najbardziej wymagających kibiców. Lider, Raków Częstochowa, wybrał się do stolicy na mecz z drugą w tabeli Legią Warszawa, a trzeci Lech Poznań podejmował czwartą Pogoń Szczecin. Oba widowiska były okraszone czterema golami i wzbudziły sporo emocji.
W Warszawie pierwsza porażka Rakowa od 3 września, czyli od prawie siedmiu miesięcy. Mecz, który stał na naprawdę wysokim poziomie, zakończył się zwycięstwem gospodarzy 3:1. Przewaga drużyny Marka Papszuna zmniejszyła się do sześciu punktów na osiem kolejek przed końcem. Na słowa uznania zasługuje Kosta Runjaic, który pracuje w Legii od początku sezonu. Oczekiwań wielkich nie było, bo stołeczny zespół miał powoli podnosić się z kryzysu. Tymczasem jest niepokonany w lidze od 14 października i prawie pewny wicemistrzostwa kraju.
Szanse Lecha do dogonienie rywala z Warszawy są coraz mniejsze. Mistrz Polski tylko zremisował z Pogonią 2:2. Tylko, bo Lech zgubił dwa punkty na własne życzenie. Obu straconych goli mógł uniknąć, a Mikael Ishak nie wykorzystał karnego. Nie pomógł również sędzia Paweł Raczkowski, który w 45. minucie powinien wyrzucić z boiska obrońcę „Portowców” Kostasa Triantafyllopoulosa. Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest jednak to, że Lech prezentuje naprawdę wysoką formę przed dwumeczem z Fiorentiną w Conference League, a oba mecze czołowych drużyn były znakomitą reklamą naszej ekstraklasy.
Nikt nie chce korony króla strzelców?
REKLAMA
Do tej beczki miodu można jednak dodać łyżkę dziegciu. O ile najlepsze drużyny prezentują fantastyczny jak na warunki polskiej ligi poziom, o tyle brak nam bramkostrzelnych indywidualności. Ishak, strzelając gola dla Lecha, stał się samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Dorobek może jednak dziwić. To zaledwie 11 goli. Jak tak dalej pójdzie, będziemy świadkami niechlubnego rekordu.
W ostatnich latach królem strzelców z najmniejszą liczbą bramek był Robert Demjan. Napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała dekadę temu zanotował 14 trafień, podobnie jak Tomasz Frankowski dwa lata wcześniej. Jedną bramkę mniej zdobył Grzegorz Lato, który równo pół wieku temu z dorobkiem 13 goli poprowadził do mistrzostwa Polski Stal Mielec. Pamiętajmy jednak, że we wszystkich powyższych przypadkach liga była mniejsza, a co za tym idzie, strzelcy mieli mniej okazji do powiększenia dorobku.
To już jednak statystyki dla czepialskich. Często krytykujemy ekstraklasę za niski poziom, więc w tym sezonie należy na każdym kroku podkreślać, że nie mamy się czego wstydzić.
Posłuchaj
REKLAMA
Czytaj także:
- Ekstraklasa - TERMINARZ, WYNIKI, TABELA
- Tomasz Kaczmarek na zapleczu Eredivisie? FC Den Bosch zainteresowane polskim trenerem
- Fortuna 1 Liga. PZPN przedstawił plan meczów barażowych o awans do Ekstraklasy
- Ekstraklasa: Cracovia - Widzew. Jacek Zieliński ma zastrzeżenia do pracy sędziego. "Byłbym zawieszony"
>>> Więcej o Ekstraklasie <<<
bg
REKLAMA
REKLAMA