Prigożyn na Białorusi? Kpt. Pitera: część wagnerowców pochodzi z Afryki, mogą udawać imigrantów

- W Grupie Wagnera część osób pochodzi z państw afrykańskich czy Bliskiego Wschodu. Mogą oni bez żadnego problemu udawać imigrantów i w bardzo agresywny sposób atakować naszych funkcjonariuszy - mówi dla portalu PolskieRadio24.pl kpt. rez. Sławomir Pitera, emerytowany oficer 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, uczestnik misji w Kosowie i Iraku.

2023-06-26, 14:19

Prigożyn na Białorusi? Kpt. Pitera: część wagnerowców pochodzi z Afryki, mogą udawać imigrantów
Prigożin na Białorusi to zagrożenie dla Polski. Kpt. Pitera: część wagnerowców pochodzi z Afryki, mogą udawać imigrantów. Foto: PAP/Artur Reszko/Twitter

Konsekwencje zbrojnej rebelii Wagnera nie są jeszcze znane. Dopiero niebawem okaże się, jak porozumienie o jej zakończeniu zostanie zrealizowane. Czy wszystkie strony się z niego wywiążą, a także co Kreml i rosyjskie ministerstwo obrony zamierzają zrobić z bojownikami Wagnera i czy oni sami będą współpracować z władzami?

Jednak najciekawszy wątek stanowi rzekome, bo na razie niepotwierdzone, wysłanie Jewgienija Prigożyna, szefa Grupy Wagnera, na Białoruś. O to, co może to oznaczać, portal PolskieRadio24.pl zapytał kpt. rez. Sławomira Piterę, emerytowanego oficera 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, uczestnika misji w Kosowie i Iraku.

- Pojawienie się Jewgienija Prigożyna na Białorusi należałoby rozpatrywać z kilku punktów widzenia. Pierwszy z nich jest taki, czy Prigożyn pojawi się tam sam jako banita wyrzucony z Rosji przez prezydenta Putina i przez służby rosyjskie, więc jako więzień w rękach Aleksandra Łukaszenki - mówi kpt. rez. Sławomir Pitera. - Taki scenariusz jest z naszego punktu widzenia najlepszy - dodaje.

Więzień Mińska to nie wszystko

- Kolejny aspekt, który należałoby rozpatrzeć, to ewentualne pojawienie się Prigożyna, ale jako człowieka, któremu zostaje powierzona misja do wykonania. Jako bezwzględnemu dowodzącemu zostałaby mu podporządkowana część sił rosyjskich już stacjonujących na Białorusi czy białorusko-rosyjskich z udziałem bandytów z dotychczasowej Grupy Wagnera - mówi kpt. rez. Pitera.

REKLAMA

Taka sytuacja byłaby źródłem dużego zagrożenia.

Jak podkreśla rozmówca portalu PolskieRadio24.pl, "musimy mieć świadomość, że w Grupie Wagnera część osób pochodzi z państw afrykańskich czy Bliskiego Wschodu i mogą oni bez żadnego problemu udawać imigrantów i w bardzo agresywny sposób atakować naszych funkcjonariuszy i żołnierzy stacjonujących czy patrolujących obszary nad granicą, terroryzować imigrantów, a nawet dopuszczać się na nich zbrodni, zrzucając odpowiedzialność na polskich mundurowych".

Ostrzeżenie dla Ukrainy

- Prigożyn to zagrożenie nie tylko dla Polski, ale i dla Ukrainy. Przerzucenie na Białoruś nie tylko samego Prigożyna, ale też części Grupy Wagnera sprawiłoby, że zgrupowanie to mogłoby destabilizować i przeprowadzać rajdy, ataki od strony Białorusi na Ukrainę. Będzie to wymuszało wzmocnienie całego północnego odcinka granicy ukraińsko-białoruskiej i zapewnienie przeciwdziałania właśnie zagrożeniu płynącym z tej strony.

Jak mówi kpt. Sławomir Pitera, "ludzie z Grupy Wagnera mogą też nagle wymuszać presję, jako ludzie zaprawieni w bojach, bezwzględni i pozbawieni jakichkolwiek odruchów humanitarnych, na żołnierzach białoruskich. Mogliby ich zmuszać do bezpośredniego zaangażowania się w atakowanie Ukrainy, w tych rajdach czy atakach większych lub mniejszych na pododdziały stacjonujące po stronie Ukrainy".

REKLAMA

Czy wagnerowcy wrócą na front na wschodzie Ukrainy?

Gdy Jewgienij Prigożyn wycofał się ze szturmu na Moskwę, opuścił około 25 tys. najemników Grupy Wagnera. Teoretycznie możliwy jest ich powrót na ukraiński front. Czy zaspokoją się rosyjskim żołdem?

- Patrząc na zasadę działania właśnie tego typu formacji i pamiętając, że to są ludzie praktycznie z całego świata, którzy walczą dla pieniędzy, trudno sobie wyobrazić, że ludzie, którzy przyszli by walczyć głównie dla pieniędzy, nagle zadowolą się skąpym rosyjskim żołdem. Wstąpienie ich do wojsk rosyjskich może być jednak wymuszane siłą, regularne wojska rosyjskie nie będą raczej mieć skrupułów, by tak zrobić. Niewykluczony jest powrót nawet do dawnej metody zmuszania do walki poprzez rozstrzeliwanie - ocenia Pitera.

Niemniej zdaniem naszego eksperta ludzie z Grupy Wagnera mają znaczącą wartość bojową, co przy brakach kadrowych w regularnych rosyjskich jednostkach może spowodować, że zostaną potraktowani jako uzupełnienie siły żywej, ale nie jako zwarte formacje funkcjonujące dotychczas w ramach Grupy Wagnera. Takie ich wykorzystanie na pewno nie pozwoliłoby na utrzymanie i wykorzystanie dotychczasowego ich potencjału. Działając jako pododdziały zwarte pod swoim dowództwem, stanowią największą siłę, ale i zagrożenie dla pododdziałów rosyjskich sił zbrojnych.

Czytaj też:

Maciej Naskręt

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej