Modernizacja Wojska Polskiego robi wrażenie w skali świata i wpływa na naszą pozycję w NATO. "Znów liczy się siła"

Rozpoczynający się szczyt NATO w Wilnie rodzi pytania o pozycję Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim. Jak przekonują eksperci - w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl - niebagatelną rolę w tej materii odgrywa modernizacja Wojska Polskiego, która "robi wrażenie w skali świata".

2023-07-11, 06:15

Modernizacja Wojska Polskiego robi wrażenie w skali świata i wpływa na naszą pozycję w NATO. "Znów liczy się siła"
Modernizacja Wojska Polskiego robi wrażenie w skali świata i wpływa na naszą pozycję w NATO. "Znów liczy się siła". Foto: Michal Kosc / Forum

Od 24 lutego 2022 roku, kiedy rozpoczęła się pełnoskalowa rosyjska inwazja na Ukrainę, pozycja Polski w NATO - wskutek postawy naszego kraju wobec dramatycznych wydarzeń za wschodnią granicą - zdecydowanie wzrosła. Można wymienić co najmniej kilka czynników, które miały na to wpływ.

Wiarygodny sojusznik

Przede wszystkim Polska znajduje się w czołówce krajów, które najbardziej wspierają Ukrainę w zmaganiach z rosyjskim agresorem. Szczególnie zwraca uwagę fakt, jak nasz kraj poradził sobie z falą milionów uchodźców wojennych.

NATO nigdy nie przeprowadzało na taką skalę tego rodzaju operacji. Polska sprostała wyzwaniu i zrealizowała zadanie wzorcowo - ocenia dla portalu PolskieRadio24.pl Piotr Grochmalski, profesor Akademii Sztuki Wojennej, ekspert ds. bezpieczeństwa. Dodaje, że była to najtrudniejsza operacja - zaraz poza działaniami wojennymi - z którą można było się zmierzyć. Niemniej - jak zaznacza - zdaliśmy ten sprawdzian, wykazując się wyjątkowym zmysłem organizacyjno-logistycznym.

- To ma znaczenie w kontekście budowania wiarygodności Polski jako partnera i sojusznika w trudnych sytuacjach - wtóruje mu gen. Roman Polko. - Polska to jeden z pierwszych krajów, obok Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, który stanął po właściwej stronie, i to w sposób praktyczny, czynny. Nie chowaliśmy głowy w piasek, tylko od początku, w zasadzie bez ograniczeń, wspieraliśmy Ukrainę - dodaje były dowódca jednostki GROM w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

REKLAMA

Gen. Polko zaznacza, że Polska odgrywa kluczową rolę na wschodniej flance NATO. Nie tylko za sprawą przyjętych uchodźców, ale też m.in. licznego postsowieckiego sprzętu wojskowego przekazanego Ukrainie, jak i dlatego, że stanowi hub logistyczny, ponieważ przez nasze terytorium przebiega główny szlak zaopatrywania Ukrainy.

Niezbędna wobec strategicznych interesów USA 

Na rolę Polski w NATO należy jednak spojrzeć szerzej. - Wzrost naszej pozycji wynika z amerykańskich interesów strategicznych i roli, jaką odgrywamy na wschodniej flance Sojuszu i w ramach formatu Trójmorza. Z tej waszyngtońskiej "kotwicy", popartej umową amerykańsko-polską, podnoszącą standard wzajemnych relacji, korzystają obie strony. Konsekwencją tej umowy jest m.in. powstanie wielkich magazynów armii USA w Powidzu - mówi prof. Grochmalski i dodaje, że "to przypomina format budowania relacji USA z Norwegią", czyli że oprócz relacji w ramach struktur NATO kształtowane są silne relacje wzajemne między Polską i Stanami Zjednoczonymi.

Ekspert ds. bezpieczeństwa przypomina, że na początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę zdecydowana większość analityków uważała, iż Rosjanie odniosą szybkie zwycięstwo. I dodaje, że gdyby ten scenariusz został zrealizowany, Moskwa, jako zwycięzca, narzuciłaby Europie twarde warunki. Doprowadziłaby do rozbicia Sojuszu. Zniknęłaby też UE w jej obecnym kształcie, a Polska razem z całym regionem Trójmorza zostałyby spacyfikowane.

- Okazało się, że Polska jako państwo kluczowe pod względem logistycznym jest niezbędna dla strategicznych interesów amerykańskich - podkreśla prof. Grochmalski.

REKLAMA

"Znów liczy się siła"

Wzrost pozycji w Sojuszu związany jest również z modernizacją Wojska Polskiego, a ta przeprowadzana jest na ogromną skalę. Szacuje się, że w 2023 r. Polska na zbrojenia przeznaczy 3,9 proc. PKB - najwięcej spośród krajów NATO. Z kolei szef MON Mariusz Błaszczak zapowiada, że w ciągu dwóch lat będziemy mieć najsilniejszą armię lądową w Europie.

Istotnym jej elementem będą czołgi Abrams, których pierwsza partia dotarła do naszego kraju pod koniec czerwca. Łącznie mamy otrzymać 116 czołgów M1A1 Abrams FEP, a także 250 czołgów w wersji M1A2 SEPv3. W połowie maja Wojsko Polskie otrzymało również pięć systemów HIMARS - łącznie zostanie ono wyposażone w ok. 500 takich wyrzutni wraz z zapasem amunicji GMLRS (o zasięgu ok. 70 km), ATACAMS (zasięg do 300 km) oraz amunicji ćwiczebnej. Umowy przewidują też m.in. dostarczenie pojazdów zabezpieczenia technicznego.

Od grudnia realizowane są także dostawy południowokoreańskich czołgów K2 Black Panther. Łącznie zakupiono 180 maszyn za 5,8 mld dol., natomiast umowa przewiduje, że - na dalszym etapie jej realizacji - kolejne 820 wozów zostanie wyprodukowanych na licencji w Polsce. Od Korei Południowej zakupiliśmy też samobieżne armatohaubice K9 Thunder, wyrzutnie K239 Chunmoo i myśliwce FA-50.

Te ostatnie zostaną zaprezentowane pod koniec sierpnia podczas pokazów Air Show w Radomiu. A skoro już jesteśmy przy Siłach Powietrznych - należy wspomnieć o zakupie 32 myśliwców wielozadaniowych F-35A Lightning II Block 4; pierwsze samoloty - wyprodukowane przez amerykański koncern Lockheed Martin - trafią do polskich pilotów w 2024 r.

REKLAMA

Nie należy zapominać o blisko 100 śmigłowcach AH-64 Apache, dronach MQ-9A Reaper czy amerykańskich i brytyjskich systemach obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej - a to jeszcze nie wszystkie kontrakty realizowane przez MON. Ponadto modernizacja armii będzie silnym impulsem dla rodzimego przemysłu zbrojeniowego.

- Znów zaczęła się liczyć siła: instrumenty odstraszania i oddziaływania. Dlatego fakt, że budujemy silny sektor przemysłu zbrojeniowego i silną armię, ma duże znaczenie. I to jeszcze w sytuacji, w której stawiamy głównie na uzbrojenie amerykańskie, kompatybilne z koreańskim i brytyjskim. Choć należy też wspomnieć o dwóch francuskich systemach rozpoznania satelitarnego - jest to bardzo ważny sprzęt. W kwestii zakupu uzbrojenia kluczowe są jednak Stany Zjednoczone, Korea i Wielka Brytania - podkreśla Piotr Grochmalski.

"Niemrawe działania Francji i Niemiec"

Ekspert z Akademii Sztuki Wojennej zauważa, że zazwyczaj procesy modernizacyjne w armiach świata zachodzą powoli, są rozciągnięte w czasie - trwają dekadę bądź dwie - i w większości przypadków wysłużony sprzęt stanowi istotną część zasobów wojska.

- W przypadku Wojska Polskiego jest inaczej, przestarzałe jego segmenty przekazaliśmy Ukrainie. Będzie więc dysponowało przeważnie sprzętem nowym. Obejmie on kluczowe segmenty, chociażby rakietowy, którego siła rażenia będzie ogromna. Będziemy dysponować tyloma systemami HIMARS, ile - mniej więcej - wyprodukowali dotąd Amerykanie. Do tego dochodzą koreańskie wyrzutnie Chunmoo - dodaje prof. Grochmalski i zaznacza, że liczba zestawów rakietowych, jakie znajdą się na wyposażeniu polskiej armii, nie ma precedensu w skali świata.

REKLAMA

Gen. Roman Polko, zapytany, czy zbudowanie w Polsce najsilniejszej armii lądowej w Europie zaledwie w dwa lata - jak zapowiadał minister Mariusz Błaszczak - jest realne, odpowiedział: - Dobrze, że minister stawia sobie ambitne cele, natomiast uważam, że zajmie to więcej czasu, jako że trzeba będzie wszystko ze sobą zgrać - ocenił były dowódca jednostki GROM.

Jednocześnie przypomniał, że jako członek Sojuszu "budujemy zbiorowe zdolności obronne". - Cieszyłbym się, gdyby nasi partnerzy, choćby Niemcy i Francja, bardziej zaangażowali się w kwestię obronności w Europie. Chyba są już świadomi, że muszą zainwestować w bezpieczeństwo, niemniej ich działania są niemrawe, na pewno nie tak dynamiczne jak te, które podjęła Polska - mówi gen. Polko.

"Nawet na najniższym szczeblu dowodzenia trzeba myśleć"

Niewątpliwie przed polskimi politykami i wojskowymi stoi szereg wyzwań. Zakup nowoczesnego uzbrojenia to jedno. Drugą sprawą jest jego zaimplementowanie - stworzenie odpowiedniej infrastruktury, w tym ośrodków szkoleniowych, a w końcu przeszkolenie żołnierzy. Ponadto MON zapowiedziało zwiększenie liczebności polskiej armii, co również nie będzie łatwe.

- Kiedyś napisałem wspólnie z żoną książkę "Armia. Instrukcja obsługi", aby zmobilizować Polaków do służby w wojsku. Trudno jest zachęcić do służby ludzi, którzy mają wybór pomiędzy wojskiem i stabilną pracą, np. w sektorze biznesowym. To jest wyzwanie - mówi gen. Roman Polko.

REKLAMA

- Niemniej Wojska Obrony Terytorialnej pokazały, że nie trzeba być zawodowym żołnierzem, by móc działać bardzo profesjonalnie - kontynuuje gen. Polko. - Natomiast liczba nie może przesłonić jakości. Przy obecnym poziomie utechnicznienia armii musimy wybierać ludzi o wysokiej kulturze technologicznej, inteligentnych, takich, którymi dowodzi się poprzez cele. Współczesne wojsko różni się od tego sprzed kilku dekad. Nawet na najniższym szczeblu dowodzenia trzeba myśleć, analizować, rozumieć misję i często - na polu bitwy - podejmować znaczące decyzje, nie czekając na wytyczne przełożonych, bo wszystko dzieje się bardzo szybko - podkreśla były dowódca jednostki GROM.

Zezłomowane okręty

Poszczególne składowe polskiej armii mają być ze sobą kompatybilne. Wyjątkiem jest marynarka wojenna, dotknięta wieloletnim zaniedbaniem, która stanowi lukę w modernizowanym polskim wojsku.

- Głównym problemem są okręty podwodne, a właściwie ich brak. Niemal wszystkie zostały zezłomowane. Został jeden, ORP Orzeł, który też powinien zostać pocięty na żyletki. Widać na przykładzie innych państw, że odbudowa tego segmentu, po jego likwidacji, w tym odtworzenie całego systemu szkolenia, stanowi ogromny wysiłek organizacyjny - komentuje Grochmalski.

Ekspert ds. bezpieczeństwa przypomina, że w czasach rządów PO-PSL Niemcy zaoferowały Polsce - w dobrej cenie - sprzedaż trzech okrętów. - Ostateczna decyzja, podjęta przez ekipę Donalda Tuska, była na "nie". Nie wiadomo, czym ówczesny premier się kierował. Wszystko w zasadzie było już dograne - zaznacza.

REKLAMA

- Problem polega na tym, że nie da się w rewolucyjny sposób w krótkim czasie nadrobić zaległości wielu lat. Marynarka wojenna, brak okrętów podwodnych… To są zaległości sięgające polityki ministra Klicha. Zwracano mu uwagę, że nasza marynarka tonie, na co on odpowiadał, aby "nie siać defetyzmu" - wspomina gen. Roman Polko.

Z kolei prof. Grochmalski nadmienia, że Morze Bałtyckie jest akwenem specyficznym; trudnym do prowadzenia operacji w warunkach wojny, jako że "stosunkowo łatwo można go przykryć ogniem systemów rakietowych, który jest w stanie zmieść przeciwnika". Zwraca też uwagę, że Polska, w ramach NATO, zaprosiła niedawno nad Bałtyk włoski niszczyciel rakietowy, który stanowi dla nas dodatkowe wsparcie obrony powietrznej.

"Modernizacja robi wrażenie w skali świata"

Równocześnie ekspert z Akademii Sztuki Wojennej zaznacza, że marynarka wojenna stanowi dylemat, niemniej "rozwijamy ten segment rozsądnie". - Modernizacja Wojska Polskiego ogółem, począwszy od zakupu broni pancernej, poprzez śmigłowce uderzeniowe i wsparcia bojowego, lotnictwo, drony, nowoczesne systemy krótkiego zasięgu, po dużą siłę artyleryjską HIMARS-ów czy nowoczesne systemy Patriot - robi wrażenie w skali świata - podsumowuje prof. Grochmalski.

- Do tego dochodzą dobre systemy rozpoznania. Ponadto bardzo dobre karabinki Grot czy bojowe wozy piechoty Borsuk. To wszystko układa się w całość - dodaje.

REKLAMA

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego, przewodniczący Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności przy Kancelarii Prezydenta RP, zaznacza w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, że modernizacja Wojska Polskiego ma olbrzymi wpływ na naszą pozycję w Sojuszu.

- W tej chwili Wojsko Polskie jest najsilniejszą armią na wschodnich rubieżach NATO, a będzie najsilniejszą siłą lądową w Europie, pomijając komponent nuklearny, który posiada Francja. To będzie ważyło na pozycji Polski w regionie - mówi politolog.

Kontynuuje, że Polska i Ukraina, posiadając największe armie w regionie - nasycone sprzętem amerykańskim, będą rozstrzygać o modelu rynku środkowoeuropejskiego, który będzie chłonąć amerykańską produkcję zbrojeniową. - To czyni amerykański przemysł zbrojeniowy lobbystą przychylnym Polsce - zauważa prof. Żurawski vel Grajewski.

Zwraca też uwagę, że decydenci w państwach bałtyckich doskonale rozumieją, iż w razie konfliktu nie przybędą im na ratunek Portugalczycy czy Belgowie ("przy całym szacunku do tych narodów"), tylko Polacy. I przypomina, że Polski Kontyngent Wojskowy stacjonuje już na Łotwie, a możliwe, iż zostanie na stałe rozmieszczony również na Litwie (PKW zresztą bierze obecnie udział w zabezpieczeniu szczytu NATO w Wilnie).

REKLAMA

Analogia zimnowojenna

Posiadanie silnej armii jest w obecnych warunkach koniecznością. - Jeżeli cofniemy się do czasów zimnej wojny, to obecna sytuacja geopolityczna - biorąc pod uwagę przesmyk suwalski - przypomina  rolę i znaczenie tzw. przesmyku Fulda (Fulda Gap), czyli bramę, którą pancerna armia Związku Sowieckiego miała uderzyć na Zachód. Blokada przesmyku suwalskiego przez Rosję odcięłaby Litwę, Łotwę i Estonię od NATO-owskiej logistyki i wsparcia. Aby rozwiązać te dylematy, pozycja Polski musiała radykalnie wzrosnąć, m.in. za sprawą dyslokacji infrastruktury wojskowej, wsparcia przemysłu zbrojeniowego i innych sektorów (np. nowoczesnych technologii) - mówi Grochmalski.

- Ale przyjęcie Finlandii, a wkrótce też najprawdopodobniej Szwecji do Sojuszu, spowodowało  radykalną zmianę statusu Morza Bałtyckiego. Stał się on niejako wewnętrznym akwenem NATO, co zmieniło też sytuację Wilna, Rygi i Tallina - dodaje.

Politolog zauważa, że obecnie pojawiła się dla Polski szansa również w wymiarze  pozamilitarnym, związana z importem gazu skroplonego z USA, albowiem strategiczny projekt Trójmorza dotychczas był skazany na to, aby być przedmiotem w grze energetycznej między Niemcami i Rosją.

- Ten obszar miał być zdominowany przez surowce dostarczane w ramach strategicznej osi energetycznej Berlina i Moskwy. Mieliśmy być złapani w pułapkę. Jeśli zostalibyśmy pozbawieni dwóch atutów, czyli przyjęlibyśmy walutę euro i mielibyśmy narzucone ceny energii, to w zasadzie nasza gospodarka nie byłaby w stanie skutecznie konkurować z niemiecką, bylibyśmy rynkiem wtórnym. Dostarczenie energii spoza tego układu, po konkurencyjnych cenach, w dużym stopniu - w wymiarze strategicznym - uniezależnia nas od tej obroży, którą chciano nam narzucić - ocenia prof. Grochmalski.  

REKLAMA

Na kogo postawi Waszyngton?

Zdaniem prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, o ile po 24 lutego 2022 r. pozycja Polski w Sojuszu znacząco wzrosła, o tyle w ostatnich tygodniach zaczęła nieco słabnąć. Politolog argumentuje to choćby poparciem przez prezydenta Joe Bidena kandydatury Ursuli von der Leyen na sekretarza generalnego NATO, jak i tym, że prezydent USA podkreślił, iż droga Ukrainy do Sojuszu będzie długa i nie zamierza jej przyspieszać.

- Te sformułowania są dość ogólne, ale sądzę, że można z nich wyciągnąć następujące wnioski: obecna administracja amerykańska wróciła do koncepcji oparcia polityki bezpieczeństwa w Europie na współpracy z Niemcami. Ponieważ Niemcy nie życzą sobie przystąpienia Ukrainy do NATO, będzie ono opóźniane. To by oznaczało pewną redukcję znaczenia Polski, ale zobaczymy, jak będzie w istocie - alarmuje politolog.

Kontynuuje, że Polska zgłosi na rozpoczynającym się dziś szczycie w Wilnie swoje postulaty, takie jak wzmocnienie natowskiej obecności wojskowej na wschodnich rubieżach NATO, aby militarnie odstraszała ona Rosjan, ale też postulat oficjalnego wypowiedzenia przez Sojusz aktu stanowiącego NATO-Rosja z 1997 r., jako że "od czasu agresji rosyjskiej na Gruzję po inwazję na Ukrainie deklaracja ta jest bezpodstawna i należy ją wypowiedzieć".

- Niemcy będą się tym propozycjom sprzeciwiały. Decyzja USA nie będzie wynikała z polityki polskiego rządu, tylko z tego, czy Waszyngton postawi na Niemcy. Jeżeli postawi, będzie to błąd Amerykanów, tak jak niegdyś błędem był reset z Rosją. Niemcy nie przejmą od USA ciężaru [w zakresie bezpieczeństwa]. Przypomnę, że nie wypełnią oni celu NATO wydawania do 2030 r. 2 proc. PKB na zbrojenia. Do tego opinia publiczna w Niemczech jest silnie pacyfistyczna i antyamerykańska. Dlatego taka decyzja, jeśli dobrze to odczytuję, byłaby złudna - ocenia prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

REKLAMA

Dodaje jednak z nadzieją, że bardzo dobre rozeznanie w sytuacji w naszym regionie mają amerykańscy wojskowi.

Początek rozgrywki

Na pewno pozycję Polski w Sojuszu znacznie wzmocniłoby przystąpienie do programu Nuclear Sharing. Niemniej na ewentualne rozstrzygnięcie w tej sprawie trzeba będzie poczekać.

- To jest dopiero początek procesu, rozgrywki o pewne cele. Trzeba tę kwestię podnosić. Wierzę, że podobnie jak w przypadku zablokowania resetu z Rosją, i z tej sytuacji Polska wyjdzie zwycięsko. Natomiast nie stanie się to jutro czy pojutrze - podkreśla prof. Żurawski vel Grajewski.

Czytaj także:

Łukasz Lubański

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej