Upamiętnienie rzezi Wołynia. Ostatni z ocalałych: jesteśmy dozgonnie wdzięczni tym, którzy pomagali

2023-07-16, 23:05

Upamiętnienie rzezi Wołynia. Ostatni z ocalałych: jesteśmy dozgonnie wdzięczni tym, którzy pomagali
Uroczystości w nieistniejącej wsi Kupowalce.Foto: PAP/Vladyslav Musiienko

W zorganizowanych w niedzielę uroczystościach upamiętniających rzeź wołyńską, które odbyły się w miejscu, w którym leżała nieistniejąca wieś Kupowalce, wziął udział ostatni z ocalałych z urządzonego wówczas przez Ukraińców ludobójstwa, Krzysztof Gilewicz.

W nieistniejącej wsi Kupowalce na Wołyniu uczczono w niedzielę pamięć ofiar zbrodni, dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na miejscowej ludności polskiej w 1943 r. W uroczystości, która odbyła się z inicjatywy strony ukraińskiej, uczestniczył ostatni żyjący ocalały z rzezi, Krzysztof Gilewicz.

Do zbrodni w Kupowalcach doszło 16 lipca 1943 roku. W jej 80. rocznicę lokalne władze ukraińskie wydały zgodę na postawienie obelisku, który ma upamiętniać Ukraińców, którzy pomagali wówczas Polakom. Krzysztof Gilewicz zabiegał o to od dziesięciu lat.

- Nie jestem tutaj gościem, bywam tutaj bardzo często. Tu za naszymi plecami były Kupowalce. 80 lat temu z lasów przy byłej Lulówce wyszły bandy (ukraińskie) i wzięły polskie wsie w kleszcze. Ci, którzy mieszkali blisko lasu, nie spodziewali się tego i zostali potraktowani najokrutniej. A ci, którzy byli bliżej, uciekali w stronę (rzeki) Gniłej Lipy. Nie wszystkim się udało, bo nie wszyscy mogli pokonać rwącą rzekę - wspominał 84-letni Gilewicz, który ocalał z Rzezi Wołyńskiej jako dziecko.

Uratowani przez niemiecką żandarmerię

- Ci, którzy uciekli za Gniłą Lipę, mogli czuć się bezpiecznie, była tam stacja kolejowa, w której stała żandarmeria niemiecka z bronią maszynową. Banderowcy bali się tam podejść. Polacy, którzy dotarli do stacji byli uratowani -  podkreślał.

REKLAMA

Gilewicz zwrócił uwagę, że wielu Ukraińców, którzy mieszkali w Kupowalcach i ich okolicach sprzeciwiało się temu, co robili nacjonaliści Polakom. - Powiem, że bardzo wielu Ukraińców było wtedy przeciwnych temu, co się dzieje. Było wielu Ukraińców, którzy pomagali swoim polskim sąsiadom. My wszyscy, którzy to przeżyliśmy, jesteśmy dozgonnie wdzięczny tym ludziom, którzy nie bali się pomagać, choć to groziło im utratą życia - oświadczył ostatni ocalały z kupowaleckiej rzezi.

Według jego ustaleń we wsi zginęło nawet ponad 200 Polaków. Krzyż przydrożny w nieistniejących Kupowalcach mówi o 130 polskich ofiarach.

Najważniejsze jest pojednanie

Podczas uroczystości duchowni katoliccy i prawosławni modlili się za dusze zabitych. Odczytano także apel poległych z ich nazwiskami.

Ołeh Basałyk, przewodniczący rady gminy Marjaniwka, na terytorium której leżą Kupowalce, przekazał Gilewiczowi zgodę gminnego komitetu wykonawczego na ustawienie obelisku na cześć Ukraińców, ratujących Polaków. - Na tym pszenicznym polu ginęli tak Ukraińcy, jak i Polacy. W tym miejscu, w którym stoi dziś krzyż razem ze stroną polską planujemy umieścić obelisk, który będzie upamiętniał Polaków i Ukraińców, którzy zginęli podczas tych wydarzeń - powiedział deklarując, że obelisk stanie już w przyszłym roku.

REKLAMA

- Nie kamień jest jednak najważniejszy. Najważniejsze jest pojednanie. Niezgoda była w przeszłości. Dziś musimy sobie wybaczyć, pojednać się i zjednoczyć w walce przeciwko rosyjskiemu okupantowi - podkreślił Basałyk.

Uroczystości zainaugurowała strona ukraińska

Uroczystości w Kupowalcach zorganizowała strona ukraińska z powstałego niedawno Stowarzyszenia Pojednanie Polsko-Ukraińskie. Współprzewodnicząca ukraińskiej strony tej organizacji, Julia Kowalczyk wyjaśniła, że choć urodziła się i wyrosła w tej okolicy, o zbrodni wołyńskiej dowiedziała się dopiero na studiach w Polsce.

- To, że strona ukraińska zainicjowała dzisiejsze uroczystości, to moment historyczny w naszych relacjach polsko-ukraińskich. Ja sama urodziłam się w pobliskiej miejscowości Szyroke, która kiedyś była zamieszkiwana przez Polaków i Ukraińców. Młode pokolenie nie wie o zbrodni. Starsze osoby pamiętają. Ja dowiedziałam się o tych wydarzeniach dopiero na studiach w Polsce - powiedziała.

Czytaj także:

PAP/łs

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej