Magdalena Piekarska-Twardochel już wygrała. "Czas zejść na drugi plan, jeśli chodzi o świat sportu"

Magdalena Piekarska-Twardochel przez lata zdobywała medale szermierczych mistrzostw świata i Europy, dwa razy uczestniczyła też w igrzyskach olimpijskich. W 2018 roku musiała stoczyć najdłuższą walkę z chłoniakiem Hodgkina. - Dlatego jeszcze raz wracam do tego, o czym już wiele razy mówiłam - że warto doceniać to, co jest tu i teraz, bo chwile się już nie powtarzają - przyznała w rozmowie z Tomaszem Kowalczykiem z Radiowej Jedynki.

2023-08-16, 17:02

Magdalena Piekarska-Twardochel już wygrała. "Czas zejść na drugi plan, jeśli chodzi o świat sportu"
Z Magdaleną Piekarską-Twardochel rozmawiał Tomasz Kowalczyk z Radiowej Jedynki. Foto: Magdalena Piekarska-Twardochel

Magdalena Piekarska-Twardochel opowiedziała o:

  • wyjątkowej defiladzie w czasie Święta Wojska Polskiego
  • zakończeniu kariery
  • pięciu latach od rozpoczęcia walki z chłoniakiem
  • rodzinie i macierzyństwie
  • najcenniejszym medalu

Magdalena Piekarska-Twardochel przez lata zdobywała medale szermierczych mistrzostw świata i Europy, dwa razy uczestniczyła też w igrzyskach olimpijskich. W 2018 roku musiała stoczyć najdłuższą walkę z chłoniakiem Hodgkina. Teraz po pięciu latach może powiedzieć, że wygrała, chociaż pozostaje pacjentem onkologicznym. W ciągu pięciu lat remisji zdobyła mistrzostwo Europy, wzięła ślub, urodziła syna i bez reflektorów zakończyła karierę. Od 13 lat jest też związana z wojskiem, a w dniu Święta Wojska Polskiego Pani Starszy Kapral odwiedziła Radiową Jedynkę i podzieliła się swoimi wrażeniami dotyczącymi najważniejszych spraw w życiu.  

WOJSKO

Z czym Ci się kojarzy 15 sierpnia?  

Ze Świętem Wojska Polskiego. W defiladzie zorganizowanej z tej okazji uczestniczyliśmy rodzinnie, to było pierwsze święto mojego syna, więc cieszę się bardzo, że kultywujemy tradycje obchodów tego święta już od małego.  

Czy myślałaś, że sama będziesz kiedyś w Wojsku Polskim? 

REKLAMA

Kiedy byłam małą dziewczynką myślałam o tym, żeby zostać prawnikiem i zresztą prawnikiem zostałam, tylko nie pracuje w zawodzie, więc nie spodziewałam się tego. W miarę upływu lat na planszach szermierczych i wraz ze zdobywaniem świadomości, że jest taka możliwość, żeby się znaleźć w wojskowych zespołach sportowych zaczęłam brać to pod uwagę i tak już 13 lat w Wojsku Polskim służę. 

Masz stopień Starszego Kaprala,  czyli Twoją rolą jest zarządzanie, prowadzenie szkoleń, czy dbanie o bezpieczeństwo. A jak wyobrażenie o Wojsku różniło się od rzeczywistości?  

Nie wiem czy wyobrażałam sobie to wcześniej jakoś bardziej, czy na tyle przywiązywałam uwagę, jak może być. Nie wiedziałam jak może być, więc mogę mówić tylko o obecnej perspektywie, a dzięki temu, że trenuję szermierkę mogłam zacząć służyć w Wojskowym Zespole Sportowym, a tym samym z dumą nosić mundur i reprezentować Wojsko Polskie na szermierczych planszach całego świata.  

79 lat temu trwało Powstanie Warszawskie, 103 lata temu miał miejsce Cud nad Wisłą czyli Bitwa Warszawska. Wyobrażasz sobie, jak mogła wyglądać wtedy walka o przetrwanie?  

REKLAMA

Wolę sobie tego nie wyobrażać, przyznam szczerze, że na defiladzie łzy mi same poleciały. Przeżywam takie wydarzenia, a odkąd mam dziecko, wyobrażam sobie ile wtedy zginęło właśnie małych dzieci, łzy same napływają mi do oczu i staram się za dużo nie myśleć o takich sytuacjach. Natomiast z tyłu głowy trzeba mieć świadomość, że bycie żołnierzem zobowiązuje i niezależnie od matczynej wrażliwości, trzeba zawsze być w gotowości na różne scenariusze. 

Na szczęście nie musiałaś walczyć na froncie, ale… zdobywałaś medale na wojskowych igrzyskach. Jak wyglądają takie zawody, czym różnią się od igrzysk olimpijskich?  

Są rozgrywane na mniejszą skalę, ale pewne rzeczy wyglądają podobnie. Mieszkamy w wioskach olimpijskich. Jest większa dyscyplina, mamy okazałe otwarcie w mundurach, albo zamknięcie, albo jedno i drugie. Większy reżim, ale wszystko oczywiście krąży wokół treningu, startu i zdobywania medali 


Magdalena Piekarska służy w wojsku od 13 lat Magdalena Piekarska-Twardochel służy w wojsku od 13 lat

KARIERA SPORTOWA

A występ na igrzyskach olimpijskich i medal na nich, to było marzenie z dzieciństwa, czy pojawiło się wtedy gdy zaczęłaś odnosić sukcesy jako juniorka? Po brązowym medal mistrzostw świata do lat 17 w 2003 roku?  

REKLAMA

Nie pamiętam dokładnie kiedy o tym pomyślałam, ale sądzę że w miarę upływu lat i osiągania sukcesów zdałam sobie sprawę, że to może być realne za x lat. Myślę, że po sukcesach w 2009 i 2010 roku na mistrzostwach świata i Europy stopniowo czułam, że przybliżam się do celu, jakim była kwalifikacja olimpijska. Głównym celem nie była jednak sama kwalifikacja, a zdobycie medalu. Niestety ani na jedynych, ani na drugich igrzyskach nie udało się zdobyć krążka 

A na mistrzostwach Europy czy świata można się poczuć jak na igrzyskach olimpijskich, czy presja jest nieporównywalna. Mówię np. o starcie w Londynie o którym wspominałaś, że nerwy odegrały tam dużą rolę przy porażce w 1/16 finału. 

Moje nastawienie ze względu na doświadczenie było zupełnie inne w Londynie niż w Tokio, co nie zmienia postaci rzeczy, że również media wywołują presję. Każdy nasz sukces pompuje balonik, starasz się być obok i nie narzucać ciśnienia, ale myślę, że ono z tyłu jest. Są duże nerwy i jest też takie poczucie, że na igrzyskach są tylko ci wybrani i najlepsi z najlepszych. Gra toczy się o inną stawkę, medale mistrzostw świata i Europy to nie to samo, myślę że zamieniłabym je na ten jeden wymarzony, którego już zawsze będzie mi brakowało w kolekcji. Ta nutka niedosytu zawsze pozostanie.  

Jakie uczucia towarzyszyły Ci, kiedy nasza drużyna w której wiele lat zdobywałaś ważne medale wielkich imprez wywalczyła złoto mistrzostw świata w Mediolanie? Trochę żalu?  
 
Nie myślałam już w kategoriach, że żałuję. Zamknęłam rozdział jakim jest szermierka i walczenie w zawodach. Byłam w Mediolanie z dziewczynami już w innym charakterze, jako asystent Dyrektora Sportowego Polskiego Związku Szermierczego Łukasza Mandesa. Bardzo się cieszyłam, że mogłam z nimi to przeżywać, cieszę się, że miały piękną oprawę, podwójną ceremonię medalową, jestem zadowolona, że mogłam przy tym być, ale wcale nie czułam, że musiałam stawać na planszy. Zamknęłam tę kartę.  

REKLAMA

Czyli rozumiem, że już nie myślisz o występie na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu?   

Może w jakimiś innym charakterze, w innej roli, zobaczymy gdzie nas życie doprowadzi, ale już nie od strony zawodniczej. Już zakończyłam karierę, zostało mi tylko hobbystyczne uprawianie szermierki.  

Oficjalnie ogłosiłaś zakończenie kariery czy to nigdy nie wybrzmiało? 

Wszystko było dość płynne, od razu po igrzyskach wiedziałam, że będę chciała zajść w ciążę. To prywatne marzenie o macierzyństwie, obok sukcesów sportowych było dla mnie najważniejsze i chciałam bardzo żeby się spełniło. Poza tym płynnie z zawodniczego charakteru przeszłam do pracy administracyjnej w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym i tam opiekuję się sportowcami, więc ta decyzja o zakończeniu szermierczej kariery była o tyle łatwa, że było coś w zamian. Do końca nie wiem, jak to zrobię z oficjalnym zakończeniem kariery, bo w moich marzeniach miało się to stać na 25-lecie współpracy z moim świętej pamięci trenerem Mariuszem Kosmanem, a ten czas wybiłby w marcu tego roku i nie umiem sobie tego wyobrazić ale ja nie muszę mieć oficjalnego pożegnania. Ważne, że ja czuję, że coś się dla mnie skończyło.   

REKLAMA

Nie potrzebujesz kwiatów i orderów? 

Trochę tych medali już w życiu mam, a to co najważniejsze czyli zdrowie i miłość rodziny oraz bliskich też mam, więc chyba przyszedł czas żeby zejść na ten drugi plan jeżeli chodzi o karierę zawodniczą po to, by realizować się w sporcie, ale już w innych rolach, a równolegle jest to czas, by przejść na pierwszy plan dla bliskich, bo bardzo dużo czasu przez tych ponad 20 lat spędziłam jednak poza domem.  


Magdalena Piekarska przez lata zdobywała medale szermierczych mistrzostw świata i Europy Magdalena Piekarska-Twardochel przez lata zdobywała medale szermierczych mistrzostw świata i Europy

ZDROWIE

Prawdziwą i największą walkę stoczyłaś nie na froncie, czy na planszach, a walkę o życie z chłoniakiem czyli złośliwym nowotworem Minęło pięć lat od ostatniego wlewu chemii. Przez te pięć lat stawałaś na podium wielkich imprez, wyszłaś za mąż, zostałaś mamą. Kiedyś powiedziałaś, że wynik meczu Magdalena Piekarska – Pan Chłoniak to 45:10. Ten wynik jest chyba jeszcze wyższy, bo rywal stracił punkty.  

Można chyba powiedzieć, że jest otwarta nowa walka, bo pacjentem onkologicznym będę jeszcze długie lata, ale teraz walka jest już bardziej pośrednia niż bezpośrednia. 5 lat minęło. Dużo. I mało. W sumie to było tak niedawno, bo bardzo dobrze pamiętam chorobę i przebieg tej choroby oraz myśli, które mi towarzyszyły, medale, które zdobywałyśmy, ślub, ale ten czas biegnie bardzo szybko. Dlatego jeszcze raz wracam do tego o czym już wiele razy mówiłam, że warto doceniać to co jest tu i teraz, bo chwile się już nie powtarzają. Widzę to przy okazji wychowywania dziecka, że już 10 miesięcy za nami i też pewne momenty nie wrócą, np. przewroty na brzuszek. I syn mnie uczy, że trzeba bardzo doceniać te chwile.  

REKLAMA

Ten wynik 45:10 zaczerpnięty z szermierczej planszy oznaczał, że przeciwnik zadawał trafienia.  Mówiłaś, że na początku walki o zdrowie. Później chciał jeszcze podwyższyć wynik atakując podejście mentalne? Wracały wątpliwości dotyczące pełnego wyzdrowienia?  

Wracały i mogę powiedzieć z perspektywy czasu, że sobie nie radziłam. Dużo czasu zajęło mi trafienie do pani psycholog. Chciałam już od dłuższego czasu, ale zależało mi, żeby trafić na kogoś z polecenia. Istotne było dla mnie, żeby trafić do osoby empatycznej, większość lekarzy jakich spotykałam w momencie kiedy przechodziłam leczenie onkologiczne była wspaniałymi ludźmi, ale byli też lekarze mniej przyjemni, więc obok profesjonalizmu i doświadczenia lekarza ważne jest dla mnie również życzliwe podejście do pacjenta w związku z tym chciałam kogoś z polecania. Niestety nie udawało się zgrać kalendarza. W trakcie covidu lęk narastał, był tym większy, że moja choroba była związana ze zmianami w klatce piersiowej co budziło strach, że w wypadku zarażenia się mogą powstać komplikacje prowadzące nawet do śmierci. Bałam się wyjść na spacer z psem. Mąż zachęcał mnie do wizyty u psychologa, też przyjaciele, ale dopiero taka osoba z dalszego grona, mój kolega wysłuchał mnie i powiedział: psycholog - już, teraz. Sięgnęłam po telefon, okazało się, że jak się chce to można się umówić, chodziłam na terapię pół roku.  

I jakie przyniosła efekty 

Dopiero terapia dała mi narzędzia do tego, żeby radzić sobie z lękiem. Bo on może wracać w różnych sytuacjach. Najbardziej wracał do mnie, kiedy bardzo dużo o chorobie mówiłam. Po zdobyciu mistrzostwa Europy w 2019 roku udzieliłam kilku wywiadów, ileś razy opowiedziałam o chorobie i nagle zaczęłam czuć dokładnie takie same objawy jak wcześniej na początku, czyli uczucie, że coś mi stoi w przełyku. Zadziałała psychosomatyka. Poszłam do lekarza, okazało się jednak, że nic się nie dzieje. Wiem już dziś, że lęk może do mnie wracać, ale już nie dopuszczam do sytuacji w której wpadam w czarną dziurę i nie widzę z niej wyjścia. Pomagają ćwiczenia oddechowe, które powodują, że te myśli ulatują. Przez pięć ostatnich lat takich sytuacji nie było jednak za dużo, najtrudniej było chyba w covidzie.  

REKLAMA

W kadrze współpracowałaś z psychologami i wpuszczałaś ich do kwestii sportowych, ale trudniej było wpuścić psychologa do życia codziennego 

Współpracowałam z psychologami w kadrze, bo trochę było to narzucone. Miałam okazję pracować z jednym coachem z którym przepracowałam np. występ na igrzyskach w Londynie. Trochę oszukiwałam się, że sprawa tego występu mnie już nie rusza, a tak nie było i dopiero po czasie domknęłam drzwi. Okazało się, że potrzebuje jednak głębszej współpracy dotyczącej mojego życia. Mam wrażenie, że poprzedni psychologowie szukali przyczyny problemów w sporcie, a one w ogóle tam nie leżały. W końcu kiedy trafiłam do kogoś nie od sportu, mogłam sobie poukładać wiele spraw, a wydarzyło się to w dobrym momencie, kiedy trwały kwalifikacje olimpijskie. Zadbałam więc o wiele szczegółów mojego życia, sprawy żywieniowe, mentalność, motorykę itp. Wszystko spięło się w jedną całość co skończyło się wywalczeniem kwalifikacji do Tokio. Jestem wdzięczna mojej pani psycholog, bo poukładała moją głowę idealnie, również w sporcie.  


Magdalena Piekarska dwukrotnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich Magdalena Piekarska-Twardochel dwukrotnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich

RODZINA

Mówiłaś, że narzeczony, a później mąż odegrał wielką role w Twojej walce o zdrowie. Jak wyglądała ta pomoc 

Przede wszystkim on sprowadzał mnie na ziemię. Kiedy ta poukładana Piekarska leżała w piżamie i nie miała nic do roboty, mówił wstawaj, ubieraj się, kąp się i coś porobimy. Musiał ogarnąć całe nasze życie. Oddanie mu pałeczki było nie lada wyzwaniem, bo jestem trochę taką Zosią Samosią, ale spisał się rewelacyjnie. Ogarnął wszystko, mnie, psa, znosił humory. Mój facet nie miał ze mną lekko i nie ma lekko na co dzień, bo nie jestem cichą spokojną wodą, a rwącym nurtem, kobietą z pazurem, w końcu sport walki zobowiązuje, ale dźwignął to wszystko. Konsekwencją tych wydarzeń było też ustalenie daty ślubu. Po trzech latach narzeczeństwa trzeba było zrobić kolejny krok, albo w lewo, albo w prawo. W październiku 2018 skończyłam radioterapię i ustaliliśmy datę ślubu na prawie rok później.  

REKLAMA

Wydarzeń, w ciągu pięciu ostatnich lat nie brakowało. Wyjazd na drugie igrzyska. Ślub. Urodzenie dziecka. 

Marzyłam o dziecku i ono jest najważniejsze. Marzy mi się też towarzystwo dla mojego syna w przyszłości, czyli drugie dziecko. Cieszę się, że mam taką szansę, żeby teraz zajmować się dzidziusiem. Jest cudowny, wspaniały, idealny w swojej nieidealności. Oboje z mężem zajmujemy się wychowaniem, ja oczywiście w trochę większym stopniu, a mąż musiał dostać kilka kuksańców i podpowiedzi jak to powinno wyglądać. Dużą rolę odegrała też moja mama, która zwracała uwagę, że szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko, a to też oznacza, że muszę mieć trochę czasu dla siebie i trochę wolności. Pierwsze półtora miesiąca było trudne, kiedy cała moja wolność została mi odebrana w związku z walką o karmienie piersią, a co za tym szło pozostawaniem w domu na zmianę z malutkim przykładanym do piersi i laktatora. Dziś czuje, że jestem bardzo szczęśliwa i cieszę się, że wszystko się pięknie ułożyło, że jesteśmy zdrowi, że mamy dziecko, jest idealnie.  

Coś byś zmieniła w czasie swojej kariery?  

Ja uważam, że wszystko było po coś. Pewnie jakieś rzeczy mogłam zrobić inaczej, albo ktoś mógłby zrobić inaczej, żeby mi było łatwiej (śmiech). Nie za często się jednak nad tym zastanawiam, teraz myślę o tym co jest teraz i co ewentualnie może być w przyszłości, chociaż wiem, że ta przyszłość z różnych względów może być różna. Jeśli chodzi o karierę, to jestem zadowolona z tego co osiągnęłam na planszach. Przeszłość jest piękna i cudownie jest mieć te wszystkie wyniki na koncie. Uświadomiłam sobie, że kiedy siebie słucham jestem sentymentalna. To nie jest sentymentalna podróż w przeszłość, ale coś się zmieniło w tym moim postrzeganiu świata, nie wiem czy to choroba, macierzyństwo czy to, że pogodziłam się, że zakończyłam karierę i że inne ważne cele przede mną. Mam wrażenie, że jest inaczej.  

REKLAMA

Który medal cenisz szczególnie?  

Ten po chorobie. Mistrzostwo Europy w 2019 roku. To była ogromna praca i wysiłek mentalny, żeby wrócić po leczeniu w tak krótkim czasie. Super, że dostałam szasnę, żeby walczyć w drużynie, bo indywidualnie chyba za bardzo chciałam i mi nie wychodziło, a drużynowy sukces z 2019 roku z Dusseldorfu gości w moim sercu w szczególnym miejscu. To ostatni medal w mojej karierze i pierwszy w moim drugim, nowym życiu.  


Posłuchaj

Z Magdaleną Piekarską rozmawiał Tomasz Kowalczyk (PR1) 6:29
+
Dodaj do playlisty

 

JK/PR1

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej