Polska miała się stać nową Lampedusą. Felieton Miłosza Manasterskiego
Czy celem postawionym przed operacją hybrydową Putina i Łukaszenki było wywołanie chaosu i pomoc w objęciu władzy przez darzoną sympatią przez Kreml opozycję z Donaldem Tuskiem i Radosławem Sikorskim na czele?
2023-08-31, 15:22
Naiwni uważają nadal, że Władimir Putin nie przekroczy "czerwonej linii", jaką jest napaść na jedno z państw NATO i wypowiedzenie wojny całemu Paktowi Północnoatlantyckiemu. Realiści, wiedzą, że Putin już to zrobił, wykorzystując swoje narzędzia agresji w taki sposób, by nie mogły one uruchomić słynnego artykułu 5. traktatu o NATO.
Wątpliwości w tej sprawie nie ma minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, który 30 sierpnia w Usnarzu Górnym mówił: "Nie ulega wątpliwości, że te działania były skoordynowane i uzgodnione na Kremlu, a więc mamy do czynienia z próbą ataku na wolny świat, dokonaną przez agresywny reżim, który próbuje odbudować imperium rosyjskie w Europie". W Usnarzu Górnym obszernie wypowiedział się na ten temat także minister spraw zagranicznych prof. Zbigniew Rau, który stwierdził m.in.: "Dzisiaj rosyjski imperializm cechuje przede wszystkim cały wachlarz operacji specjalnych. Pamiętamy operację specjalną, którą była druga wojna czeczeńska, operację specjalną w Gruzji, operację specjalną tę najnowszą, w Ukrainie, ale atak hybrydowy na Polskę był także operacją specjalną" - mówił minister Rau.
Profesor Zbigniew Rau trafił w samo sedno sprawy. Atak na Ukrainę przecież oficjalnie w Moskwie nadal nazywa się "specjalną operacją wojskową". Putin nie odważył się w 2021 r. przeprowadzić najazdu na Polskę z otwartym wypowiedzeniem wojny. Jednak latem 2021 rozpoczął agresję, której kolejnym etapem miało być zajęcie Ukrainy.
Putin bardzo mocno liczył, że Unia Europejska nie pozwoli Polsce zdecydowanie przeciwstawić się nielegalnej migracji. Choć z definicji państwa powinny walczyć z każdą nielegalną działalnością, UE de facto legalizuje działania przemytników. Instrumentarium KE wobec państw niezgadzających się na łamanie prawa obejmuje naciski tak poważne, jak zablokowanie KPO czy gigantyczne kary za brak udziału w przymusowej relokacji. Nawet obecny prawicowy rząd Włoch wybrany na fali ogromnego sprzeciwu wobec nielegalnej migracji, nie działa wobec niej tak stanowczo, jak oczekiwaliby tego jego wyborcy.
REKLAMA
Putin i Łukaszenka mieli prawo zakładać, że w 2021 r. polskie władze ulegną presji i zaczną wpuszczać nielegalnych migrantów. Zwłaszcza że deklarowali oni oficjalnie, że chcą tylko przedostać się do Niemiec, a nie osiedlać się w Polsce. Z całą pewnością to również było częścią planu. Jest jednak wątpliwe, by Niemcy ich rzeczywiście przyjęli. W tym roku żądają od Polski "odbioru" blisko 4 tys. migrantów, którzy rzekomo dotarli do RFN przez naszą granicę. Gdyby przez Polskę parła do Berlina i Kolonii naprawdę wielka fala migracyjna, nie ma wątpliwości, że Niemcy znaleźliby sposób, żeby ją zatrzymać na Odrze i Nysie. Rząd PiS bez najmniejszych wątpliwości obnażył prawdziwe intencje Putina, nazywając jego działania wojną hybrydową i zwracając uwagę świata na przygotowania do rosyjskiej agresji na Ukrainę.
W czasie "specjalnej operacji migracyjnej" rosyjskie siły inwazyjne zostały zgromadzone na granicy z Ukrainą. Pierwotny plan Kremla mógł zakładać przeprowadzenie ataku wcześniej niż w lutym 2022 r., po wywołaniu chaosu i kryzysu rządowego w Polsce. Ostatecznie całą zimę wojska Putina stały bezczynnie obok granicy z Białorusią, powodując międzynarodowe napięcie, ale i jednocześnie częściowo wytracając swoje zasoby. Wszystko wskazuje na to, że przyczyną zwłoki było niepowodzenie pierwszej części planu, czyli ataku na Polskę. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, z determinacją broniąc polskiej granicy, pokrzyżował plany inwazyjne Putina i dał Ukrainie kilka bezcennych miesięcy na przygotowanie się do obrony.
Symbolem polskiego oporu przed "specjalną operacją migracyjną" Putina i Łukaszenki jest imponująca zapora na granicy polsko-białoruskiej. - My postawiliśmy tę zaporę, która dzisiaj bez wątpienia we wspólnocie transatlantyckiej jest wschodnią tarczą NATO, tarczą woli i determinacji, którą wobec tej agresji okazaliśmy. Gdyby to się nie stało, zamysł był jasny, Polska stałaby się dwa lata temu Lampedusą, tylko Lampedusą nasyconą imigrantami, z których duża część odebrała wojskowe przeszkolenie - mówił w Usnarzu Górnym minister Zbigniew Rau.
Drastyczne zdjęcia znalezione w telefonach osób nielegalnie przekraczających polską granicę miały obudzić społeczeństwo, którego zdrową, instynktowną reakcję próbowała stłumić opozycja. W tym czasie posłowie Koalicji Obywatelskiej i Lewicy wraz z licznymi celebrytami odwoływali się do fałszywego współczucia, by otworzyć szeroko granicę. Atakowali rząd i niszczyli morale wojska, policji i straży granicznej.
REKLAMA
Dziwić może, że politycy opozycji nie zorientowali się, że uczestniczą w działaniach dywersyjnych zaplanowanych przez strategów Federacji Rosyjskiej, w "specjalnej operacji psychologicznej". Biorąc pod uwagę silne i udokumentowane rosyjskie powiązania wielu polityków PO, a także dawnego SLD, nie można z góry zakładać, że akcje polityków opozycji były podyktowane wyłącznie ich głupotą.
Życie na Lampedusie i w innych miejscach, do których masowo napływają nielegalni migranci, jest koszmarem. Większość przybyszy z Afryki i Bliskiego Wschodu nie ma żadnego szacunku dla europejskiego prawa i humanitaryzmu, w imię którego są goszczeni na naszym kontynencie. Świadczą o tym dramatyczne wskaźniki rozbojów z bronią w ręku, morderstw i gwałtów w krajach UE nasyconych przybyszami. Polska jako "nowa Lampedusa" mogłaby się stać liderem tych statystyk. Największe zagrożenie stanowiliby jednak najemnicy, czy to z Grupy Wagnera, która przecież w tym roku oficjalnie pojawiła się na Białorusi, czy też inni, szkoleni przez FSB do przeprowadzania zamachów terrorystycznych w naszym kraju. Wtedy marzenie wyrażone przez Donalda Tuska, by w Warszawie było więcej Paryża, spełniłoby się w sposób absolutnie przerażający.
Miłosz Manasterski
REKLAMA