"Sami swoi" polską komedią wszech czasów
57 lat temu, 15 września 1967 roku, odbyła się premiera kultowego już filmu "Sami swoi" w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego.
2023-09-15, 05:50
Film z miejsca stał się archetypicznym odzwierciedleniem losów powojennych wielu polskich rodzin, w szczególności rodzin z kresów, zza Buga. Rodzin, które – według jednej z interpretacji tego obrazu - wewnętrznie czuły potrzebę dodatkowego udowadniania, że prawdziwie są Polakami i kultywują tradycje polskości w całej swojej historii.
Stąd właśnie to określenie "sami swoi", a nie ktoś obcy. Zwrot ten pokazuje też, że nawet najbardziej zwaśnione rodziny są dla siebie swojakami, a tu zwaśnienie było czasami "na śmierć i życie". Dość powiedzieć, że entuzjastyczny odzew po tym filmie był tak wielki, iż jego autorzy nakręcili jeszcze dwie kolejne części, a każda z nich gromadziła rekordowe rzesze na widowni.
Archetyp sąsiedzkich waśni i wspólnych przedsięwzięć
"Samych swoich", jak i jego następne części, stworzył znany duet Sylwester Chęciński (reżyseria) i Andrzej Mularczyk (scenariusz). Ci dwaj twórcy mieli szczęśliwą rękę szczególnie do komedii, w których mogliśmy oglądać, w komicznym zwierciadle, nas samych, bo wiele zdarzeń wziętych było prosto z życia.
Ważna była też muzyka Wojciecha Kilara. Ale chyba najważniejsze role odegrali dwaj bohaterowie: Wacław Kowalski jako Pawlak i Władysław Hańcza jako Kargul. Ten genialny duet na lata wpisał w polską kulturę archetyp sąsiedzkich waśni i wspólnych przedsięwzięć. Głosił on niejako, że sąsiadami jesteśmy złączeni jak z rodziną - na dobre i na złe. Autorzy trylogii to "złe" pokazali w przezabawny sposób, trochę karykaturalnie, jakby chcieli nam powiedzieć: "Polacy, tacy właśnie jesteście".
REKLAMA
"Sami swoi" miały premierę we wrześniu 1967, "Nie ma mocnych" w maju 1974, a "Kochaj albo rzuć" 13 czerwca 1977 roku. Drugi film z serii przyciągnął ogromną widownię – 8,5 miliona widzów. Mało który polski film mógł wtedy poszczycić się podobnym wynikiem. Jednak przyszedł rok 1977 i premiera trzeciej części, która zgromadziła w kinach prawie 9,8 miliona osób. Był to zatem absolutny hit kasowy – każdy chciał zobaczyć, jak kłótliwi i "niekumaci" polscy chłopi, rodem zza Buga, poradzą sobie w nowym, nowoczesnym świecie.
Kresowe korzenie
Grzegorz Pełczyński, polski antropolog kulturowy, religioznawca i publicysta, profesor etnologii i antropologii, w swojej pracy "Trylogia Sylwestra Chęcińskiego" wyczerpująco i ciekawie opisuje wszystkie filmy z Pawlakiem i Kargulem w rolach głównych. Z wprowadzenia do tej publikacji można się dowiedzieć: "Te trzy komedie filmowe opowiadające o losach (…) dwóch rodów chłopskich, które wadzą się i godzą, wciąż chętnie ogląda polska publiczność. (…) Ich dzieje są częścią historii kraju. Filmy o Pawlakach i Kargulach stały się jednym z polskich mitów narodowych".
Całą trylogia zdaje się pokazywać, na tle ówczesnej rzeczywistości, nasze narodowe korzenie, także te kresowe. I przypominać o nich.
Nie tylko rekwizyty, lecz także i zachowanie bohaterów, ich mentalność i logika działania są na wskroś polskie. Autorzy filmu dodatkowo pokazali je w dość komicznych zestawieniach i to nie w celu ośmieszenia kogokolwiek. Zabieg ten służył bardziej pokazaniu, jak błahe powody mogą prowadzić do kłótni "na śmierć i życie" i jak często te kłótnie kończą się pięknym, wzruszającym pojednaniem.
REKLAMA
***
- "Nie ma mocnych" na kultowe polskie komedie!
- Reżyser "Samych swoich": w filmie najważniejsza jest psychologia
***
Tych kłótni i pojednań jest wiele – niestety bohaterowie nie wyciągali z nich właściwych wniosków - że nie warto się kłócić. Przecież już w "Nie ma mocnych" Sołtys mówi do nich: "Oj, ludzie, ludzi, czy wam się warto kłócić, jak zaraz i tak się pogodzicie?".
REKLAMA
PP
Źródło: Grzegorz Pełczyński , "Trylogia Sylwestra Chęcińskiego", w: "Konteksty Kultury", 2015/12.
REKLAMA