Eksperci: inflacja bazowa to ważny wskaźnik, ale dla konsumentów ważne są ceny i tu oczekiwaliby deflacji
Inflacja bazowa to ważny stabilny miernik, na którego poziom mogą wpływać władze monetarne, jednak konsument widzi tylko ceny w sklepach, które w odróżnieniu od inflacji bazowej nie są wolne od wpływu cen energii, paliw, czy w oczywisty sposób żywności. Tak naprawdę oczekiwałby zatem deflacji. Która wcale nie musiałaby być niekorzystna dla gospodarki gdyby wynikała z jej unowocześniania i konkurencyjności - mówili goście audycji Rządy Pieniądza: Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha i Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby gospodarczej. Odnieśli się też do zamożności Polaków, której według nich nie można mierzyć tylko przygodami, ale wielkością gromadzonego majątku, co jest u nas dobrze widziane.
2024-01-12, 12:52
Goście audycji rozmawiali m.in. o inflacji bazowej, która spada już od 10 miesięcy, ale nadal utrzymuje się na podwyższonym poziomie, zbliżonym do poziomu inflacji konsumenckiej, perspektywach wzrostu realnego PKB, a co za idzie polskich gospodarstw domowych, czy o potrzebie gromadzenia zasobów złota przez Bank Centralny. Te zwiększyły się tylko w minionym roku o 130 ton, co podkreślał podczas ostatniej konferencji prasowej prezes NBP.
Mówił też o szansach doganiania w okresie 10 lat takich państwa jak Francja czy Wielka Brytania, co pozwoliłoby uznać Polskę za kraj zamożny. To też jest w opinii Adama Glapińskiego ściśle związane z wchodzeniem Polski do strefy euro. Dopiero po uzyskaniu odpowiedniego poziomu zamożności mogłoby to bowiem być dla nas korzystne. Wcześniej spowodowałoby spowolnienie wzrostu gospodarczego i wyhamowanie owego "pościgu".
Podwyższona inflacja zostanie na dłużej
W odniesieniu do inflacji bazowej Piotr Soroczyński przypomniał, że jest ona najbardziej stabilna, a władze monetarne mają na nią wpływ poprzez kanał popyt-podaż.
- Oczekujemy, żeby inflacja bazowa spadała, bo gdy ona dojdzie do celu to będzie oznaczało, że z inflacją konsumencką też mamy już spokój. Problem w tym, że inflacja bazowa jest ciągle podwyższona i spada teraz wolniej niż konsumencka. To pokazuje, że podwyższona inflacja zostanie u nas na dłużej i się do tego adoptujemy. Co ciekawe, uwzględniamy inflację w wielu umowach zapisując, że możemy dokonać zmian, gdyby inflacja wzrosła. A to niestety też przedłuża inflację na poziomie powyżej celu - dowodził Piotr Soroczyński.
REKLAMA
Według Andrzeja Sadowskiego to jaka jest inflacja bazowa niewiele obchodzi zwykłego obywatela, który idąc do sklepu cały czas widzi wzrost cen, mimo rzekomo łagodnej inflacji. Zmiany cen energii wpływają na wszystkie inne rachunki.
- Pocieszanie obywateli, że z wyłączeniem cen energii, żywności i paliw będziemy mieć niską inflacją nie oznacza, że nie jest ona na stałe wmontowana w umowy przez indeksację cen - stwierdził Andrzej Sadowski.
W jego opinii powinniśmy i możemy dążyć do obniżenia cen, a deflację, która by temu towarzyszyła, wcale nie uznał za zjawisko niekorzystne dla gospodarki.
Zgodził się z tym Piotr Soroczyński wskazując, że deflacja może być dobra, jeżeli wynika z tego, że producenci mogą wytwarzać taniej, mają coraz lepsze narzędzia i prostu jest tu konkurencja, więc muszą i mogą obniżać ceny.
REKLAMA
Ekonomiści wskazywali tu przykład elektroniki, a nawet przez pewien czas w Polsce odzieży i obuwia.
- Gorzej jeżeli jest ogólnie recesja w gospodarce. Wtedy deflacja nie jest korzystna - dodał przedstawiciel KIG.
Rumunia pędzi jeszcze szybciej
W kwestii wzrostu polskiego PKB i zamożności Polaków Andrzej Sadowski podkreślił, że nie jest to tożsame. Nawet bowiem jeżeli mielibyśmy nominalne takie same przychody, to nie mamy zgromadzonego majątku, którym dysponują zamożne społeczeństwa Europy. Przypomniał, że mówimy o przeganianiu Portugalii, Hiszpanii, wspominamy o Włochach, którzy jednak mają - jak stwierdził - majątki nawet większe niż Niemcy.
- Niestety gromadzący majątki są w Polsce traktowani prawie jak wróg klasowy. Pod tym względem nie doszło do transformacji systemu - stwierdził Andrzej Sadowski.
REKLAMA
Piotr Soroczyński dodał, że wskutek polityki fiskalnej ostatnich lat Polacy, którzy oszczędzali stracili nawet 30 proc. swoich zasobów finansów i traktowani byli w sposób wrogi.
- To, że nadrabiamy szybciej niż inni, to dlatego, że mielibyśmy niższy punkt startowy. Rumunia pędzi jeszcze szybciej. Oczywiście spora część naszego "odrabiania" wynika też z naszej pomysłowości i pracowitości, z tego, że potrafiliśmy zachęcić ludzi do inwestowania swoich środków, a także zagranicznych inwestorów. Jednak proces inwestycji był w ostatnich latach zaburzony ze względu na zmienność otoczenia gospodarki - mówił Piotr Soroczyński.
Andrzej Sadowski podkreśli znaczenie przewidywalności otoczenia prawnego, co niestety w jego opinii u nas nie istnieje. Przypomniał, że wśród państw UE jesteśmy na ostatniej pozycji pod względem poziomu wolności gospodarczej, a w OECD zajmujemy 36. pozycją jeśli chodzi o najgorszy system podatkowy.
Rezerwy w złocie są ważne
Eksperci odnieśli się również do zakupów złota przez polski Bank Centralny, które tylko w 2023 r. wyniosły 130 ton, o czym przypomniał podczas konferencji prezes NBP. Podał też, że złoto stanowi w Polsce ok. 13 proc. wszystkich naszych rezerw, a bezpieczny poziom wynosiłby ok. 20 proc.
REKLAMA
To ruch dobry, ocenił Andrzej Sadowski, ale jak zaznaczył powinien być wykonywany po to, żeby w sytuacji zagrożenia móc kupić za złoto broń, a nie po to, żeby wywozić je za granicę jak w 1939 r.
Piotr Soroczyński dowodził, że rezerwy w złocie są ważne, ale powinny być one przede wszystkim płynne, żeby można było swobodne przy ich pomocy zainterweniować, gdy bank centralny dojdzie do wniosku, że jest to potrzebne.
Posłuchaj
PR24.pl, Anna Grabowska, DoS
REKLAMA
REKLAMA