"Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem". Ratownik GOPR o śmiertelnym wypadku na Śnieżce

We wtorek po południu policjanci otrzymali zgłoszenie o trzech osobach, które idąc zboczem Śnieżki, zsunęły się do Kotła Łomniczki tzw. rynną śmierci. Na miejsce natychmiast dotarli polscy i czescy ratownicy. - Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem i w trakcie tego lotu stracili w zasadzie cały sprzęt, który mieli ze sobą. Pogubili wyposażenie, pospadały z nich plecaki. Wszystko rozleciało się po całym zboczu - ujawnił Adam Tkocz, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.

2024-01-31, 19:39

"Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem". Ratownik GOPR o śmiertelnym wypadku na Śnieżce
Ratownicy Grupy Karkonoskiej GOPR prowadzili we wtorek akcję ratunkową na północnych zboczach Śnieżki, w rejonie tak zwanej rynny śmierci. Foto: FB/goprkarkonosze

Do wypadku doszło we wtorek ok. godz. 14 na północnym zboczu Śnieżki. Dwóch mężczyzn zginęło w wyniku wypadku. Ustalono, że jeden z nich to 23-letni mieszkaniec woj. lubuskiego, a drugi to 47-letni mieszkaniec woj. dolnośląskiego.

Akcja GOPR na zboczu Śnieżki 

Działania ratowników zakończyły się we wtorek o godz. 21.30. Sprawdzano m.in., czy ofiar nie jest więcej. - Na początku było trochę mylnych informacji, wiele zgłoszeń. Informacje o dwóch, trzech, czterech osobach poszkodowanych. Ratownicy ostatecznie po przeszukaniu całego terenu zdarzenia odnaleźli dwie osoby, te dwie osoby zginęły. Był to upadek ze szczytu Śnieżki aż do dna Kotła Łomniczki, ok. 900 m - powiedział Adam Tkocz, p.o. naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.

- Wydobycie poszkodowanych było skomplikowaną operacją - podkreślił Adam Tkocz. W rozmowie z portalem gazeta.pl dodał, że podjęcie ciał było możliwe dzięki użyciu technik linowych - najpierw przetransportowano ofiary do Domu Śląskiego, a potem do Karpacza.

Tkocz poinformował, że w tzw. rynnie śmierci na zboczu Śnieżki do wypadków dochodzi co roku - szczególnie w zimie, gdy zbocze jest oblodzone - ale zazwyczaj poszkodowanych udaje się uratować. Kocioł Łomniczki to jeden z karkonoskich kotłów polodowcowych. Ze szczytu Śnieżki prowadzi do niego czerwony szlak, który zimą jest zamykany ze względu na oblodzenie i zagrożenie lawinowe. Miejsce owiane jest złą sławą, stąd potoczna nazwa "rynna śmierci". - Na Śnieżce wypadki śmiertelne zdarzają się raz na kilka lat - podkreślił naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.

REKLAMA

Okoliczności wypadku 

Dokładne okoliczności zajścia będą wyjaśniały policja i prokuratura. Służby szukają świadków zdarzenia. Ratownicy GOPR nie są w stanie określić, jak doszło do wypadku. - Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem i w trakcie tego lotu stracili w zasadzie cały sprzęt, który mieli ze sobą. Pogubili wyposażenie, pospadały z nich plecaki. Wszystko rozleciało się po całym zboczu i nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co tak naprawdę mieli przy sobie. Ratownicy nie poszukiwali drobnych elementów sprzętu, tylko starali się skupić na szybkim dotarciu do poszkodowanych, a kiedy okazało się, że nie żyją - na szybkiej ewakuacji ciał - przyznał Tkocz.

Posłuchaj

Pełniąc obowiązki naczelnika Grupy Karkonoskiej GOPR Adam Tkocz powiedział, że dwie osoby zginęły w wyniku upadku z około 900 metrów. Wykluczono natomiast udział w zdarzeniu dodatkowych osób (IAR) 0:13
+
Dodaj do playlisty

W środę warunki w Karkonoszach się jeszcze pogorszyły. Do oblodzenia dołączyła mgła, która ogranicza widoczność, i coraz silniejszy wiatr, osiągający w porywach na Śnieżce 80 km/h. W ciągu najbliższych dni na szczycie ma wiać z prędkością do 130-140 km/h.

Posłuchaj

Meteorolog i klimatolog z Karkonoskiego Parku Narodowego, Krzysztof Krakowski przestrzega, że w góry wychodzenie bez raczków to proszenie się o kłopoty (IAR) 0:16
+
Dodaj do playlisty
Czytaj także:

IAR/PR24/Onet.pl/kg/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej