"Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem". Ratownik GOPR o śmiertelnym wypadku na Śnieżce
We wtorek po południu policjanci otrzymali zgłoszenie o trzech osobach, które idąc zboczem Śnieżki, zsunęły się do Kotła Łomniczki tzw. rynną śmierci. Na miejsce natychmiast dotarli polscy i czescy ratownicy. - Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem i w trakcie tego lotu stracili w zasadzie cały sprzęt, który mieli ze sobą. Pogubili wyposażenie, pospadały z nich plecaki. Wszystko rozleciało się po całym zboczu - ujawnił Adam Tkocz, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.
2024-01-31, 19:39
Akcja GOPR na zboczu Śnieżki
Działania ratowników zakończyły się we wtorek o godz. 21.30. Sprawdzano m.in., czy ofiar nie jest więcej. - Na początku było trochę mylnych informacji, wiele zgłoszeń. Informacje o dwóch, trzech, czterech osobach poszkodowanych. Ratownicy ostatecznie po przeszukaniu całego terenu zdarzenia odnaleźli dwie osoby, te dwie osoby zginęły. Był to upadek ze szczytu Śnieżki aż do dna Kotła Łomniczki, ok. 900 m - powiedział Adam Tkocz, p.o. naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.
- Wydobycie poszkodowanych było skomplikowaną operacją - podkreślił Adam Tkocz. W rozmowie z portalem gazeta.pl dodał, że podjęcie ciał było możliwe dzięki użyciu technik linowych - najpierw przetransportowano ofiary do Domu Śląskiego, a potem do Karpacza.
Tkocz poinformował, że w tzw. rynnie śmierci na zboczu Śnieżki do wypadków dochodzi co roku - szczególnie w zimie, gdy zbocze jest oblodzone - ale zazwyczaj poszkodowanych udaje się uratować. Kocioł Łomniczki to jeden z karkonoskich kotłów polodowcowych. Ze szczytu Śnieżki prowadzi do niego czerwony szlak, który zimą jest zamykany ze względu na oblodzenie i zagrożenie lawinowe. Miejsce owiane jest złą sławą, stąd potoczna nazwa "rynna śmierci". - Na Śnieżce wypadki śmiertelne zdarzają się raz na kilka lat - podkreślił naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR.
REKLAMA
Okoliczności wypadku
Dokładne okoliczności zajścia będą wyjaśniały policja i prokuratura. Służby szukają świadków zdarzenia. Ratownicy GOPR nie są w stanie określić, jak doszło do wypadku. - Zlecieli prawie kilometr lodowym zboczem i w trakcie tego lotu stracili w zasadzie cały sprzęt, który mieli ze sobą. Pogubili wyposażenie, pospadały z nich plecaki. Wszystko rozleciało się po całym zboczu i nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co tak naprawdę mieli przy sobie. Ratownicy nie poszukiwali drobnych elementów sprzętu, tylko starali się skupić na szybkim dotarciu do poszkodowanych, a kiedy okazało się, że nie żyją - na szybkiej ewakuacji ciał - przyznał Tkocz.
Posłuchaj
W środę warunki w Karkonoszach się jeszcze pogorszyły. Do oblodzenia dołączyła mgła, która ogranicza widoczność, i coraz silniejszy wiatr, osiągający w porywach na Śnieżce 80 km/h. W ciągu najbliższych dni na szczycie ma wiać z prędkością do 130-140 km/h.
Posłuchaj
- Turyści utknęli na Babiej Górze. "Nie mogli sobie poradzić w trudnych warunkach"
- Niezwykle trudna sytuacja w Tatrach i Beskidach. Ratownicy znów apelują: zachowajmy ostrożność
IAR/PR24/Onet.pl/kg/wmkor
REKLAMA