Eksperci: polski i europejski rynek rolny muszą być chronione przed cenowym dumpingiem
Polityka celna UE powinna chronić państwa członkowie przez dumpingowymi działaniami wielkich koncernów rolnych zarządzanych na Ukrainie przez oligarchów często rejestrujących spółki w rajach podatkowych - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Artur Bartoszewicz z SGH i Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich. Omawiali także kwestię kluczowych inwestycji w Polsce, które uwzględniając zasadność ich audytu, powinny być pilnie realizowane.
2024-02-13, 10:00
Goście audycji rozmawiali m.in. o bezpieczeństwie żywnościowym, które ściśle wiąże sią z protestami rolników polskich, ale też europejskich. Sprzeciwiają się zasadniczo dwóm kwestiom: restrykcyjnym warunkom tzw. udzielonego ładu oraz swobodnego napływu na europejski rynek towarów z Ukrainy.
W tym ostatnim punkcie polskie rolnictwo cierpi najbardziej ze względu na to, że staliśmy się pierwszym krajem tak docelowym jak i tranzytowym dla zboża, owoców czy jaj z Ukrainy. Ten swobodny import stał się też źródłem nieuczciwego zarobkowania przez niektóre firmy, co, jak zapowiada wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak, ma być wkrótce ujawnione. Wskazał na kwotę ponad 6 mld zł, które wpłynęły w związku z tym na Ukrainę a na polski rynek sprowadzono 330 tys. ton zboża technicznego, rzepaku i kukurydzy, i jak twierdzi wiceminister, prawdopodobnie trafiły one do konsumpcji. Podaje on, że najtańsza sprowadzana z Ukrainy pszenica kosztowała w 2023 r. 51 zł za tonę tj. 20 razy poniżej progu opłacalności uprawy w Polsce.
- Chodzi o gospodarstwa rolne usytuowane na Ukrainie, ale zarządzane przez Holendrów, Niemców, Francuzów co oznacza, że pieniądze wpłynęły nie na Ukrainę, ale do tych koncernów. Tam działają oligarchowie spółki zarejestrowane poza terytorium Ukrainy, w rajach podatkowych. To my mamy wbudowane przeświadczenie czy zaburzając rynek europejski doprowadzamy do pomocy Ukrainie, a doprowadzamy do osłabienia państw członkowskich wobec których skutki gospodarcze są tak istotne, że poszczególne państwa i grupy osób w nich mieszkający zaczynają być coraz bardziej przeciwne Ukrainie. Taki model wsparcia jest dla niej niebezpieczne bo społeczeństwa europejskie w pewnym momencie się odwrócą widząc koszty jakie to generuje – dowodził Artur Bartoszewicz.
Zaznaczył, że "trzeba umieć pomagać a nie szkodzić tym, którzy pomagają". Przypomniał, że wchodzący do UE ponieśliśmy ogromne nakłady, pozyskaliśmy fundusze przedakcesyjne, żeby dostosować polskie rolnictwo do wymogów unijnych, fitosanitarne i nie tylko. Ocenił je zresztą jako "bezgraniczne", jeżeli chodzi o poziom nakładanych obciążeń na poszczególne sektory gospodarki.
REKLAMA
- I dotyczy to nie tylko rolnictwa. Kilka miesięcy temu był ogromny problem z transportowcami. Teraz jest kwestia polskiego łososia i wprowadzania go na rynki europejskie. Mamy lobby, które naraża europejski rynek na straty. Cieszę się, że politycy otwierają oczy tylko dwa lata skutków gospodarczych za nami– mówił Artur Bartoszewicz.
Odniósł się również do zniesienia ceł antydumpingowych na wiele towarów, wkrótce po wybuchu wojny na Ukrainie wskazując tym samym przecież, że wcześniej taki dumping ze strony ukraińskiej był stosowany. W takiej sytuacji trzeba było liczyć się z tym, że "na europejski rynek wejdą produkty dumpingujące rynek".
Arkadiusz Pączka przypomniał, że jakiś czas temu była też dyskusja na temat stali i tego, że produkty z tego sektora są wprowadzane po zaniżonych w stosunku do naszych cenach na rynek polski z zagranicy, np. z Turcji.
- To mocno destabilizowało sytuację naszych producentów bo są to duże przedsiębiorstwa, będące istotnymi graczami na rynku. Jeżeli zaś chodzi o rolnictwo to musimy pamiętać, że na Ukrainie nie ma żadnej spółdzielczości, ale są oligarchowie, którzy mając paszporty innych krajów mogą dla optymalizacji podatkowej rejestrować spółki zagranicą. De facto są to jednak tylko powiązania kapitałowe z Ukrainą, wykorzystujące możliwości jakie daje im prawo – argumentował Arkadiusz Pączka.
REKLAMA
Stwierdził również, że problemów związanych z kolejnymi towarami sprowadzanymi z Ukrainy będzie niestety coraz więcej i zapewne będzie to kwestia bardzo widoczna w agendzie europejskiej, w tym w nadchodzących wyborach do Europarlamentu.
Co dalej z CPK?
Drugi z podjętych tematów dotyczył kluczowych inwestycji dla naszej gospodarki i bezpieczeństwa, które mają być przedmiotem dzisiejszego spotkania Rady Gabinetowej. Chodzi np. o: CPK, elektrownie atomowe, rozbudowę terminala kontenerowego w Świnoujściu czy inwestycje o charakterze zbrojeniowym.
- W inwestycjach nie ma czasu na czekanie, bo rosną wymagania, a wszystko drożeje co tylko podraża koszty tego projektu. Audyt powinien się odbyć, ale od tego jest Rada Ministrów, żeby tam jego efekty były referowane. Jeżeli słyszymy, że np. finansowanie kontraktów zbrojeniowych od koreańskich dostawców, były było mało przejrzyste to trzeba je zrewidować. Jeżeli słyszymy, że w kwestii atomu są roczne opóźnienia to też trzeba bardzo szybko wyjaśnić skąd się wzięły – powiedział Arkadiusz Pączka.
Wskazał, że w dyskusji publicznej najczęściej pojawia się CPK, a tymczasem najistotniejsza, w opinii gościa audycji, są kwestie energetyczne i przyszłość projektu atomowego. Wyraził nadzieję, że "tu nie będzie zawracania ze ścieżki, a jedynie analiza i dyskusja".
REKLAMA
Zdaniem Artura Bartoszewicza audyt nie powinien opóźniać podejmowania decyzji o budwie CPK. Te dwie sprawy powinny być prowadzone jednocześnie. W przypadku CPK nie należy oddzielać komponentu kolejowego i lotniczego.
- Nie możemy etapować tej inwestycji, bo w nieskończoność będziemy czekać na realizacją projektu, który musi pojawić się szybko – zaznaczył ekonomista.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
REKLAMA
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA