Kryminalni z lubelskiego Archiwum X zatrzymali podejrzanego po 30 latach. 61-latek przyznał się do zbrodni
Policjanci z lubelskiego archiwum X zatrzymali mężczyznę podejrzanego o zabójstwo, do którego doszło w Lublinie w 1995 roku. Złapany na warszawskim Okęciu 61-latek przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia.
2024-03-13, 12:08
O zatrzymaniu poinformował w środę 13.03 rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie nadkom. Andrzej Fijołek. Z ustaleń śledczych wynika, że sprawca, posługując się fałszywym dowodem osobistym, w maju 1995 roku wynajął mieszkanie przy ul. Kossaka w Lublinie. Podając się za mieszkańca ówczesnego województwa radomskiego zamieścił w "Dzienniku lubelskim" i "Anonsach" ogłoszenie z ofertą zorganizowania wyjazdu do Szwajcarii po zakup samochodów.
"Na podstawie zeznań świadków ustalono, że miał około 180 cm wzrostu, z wyglądu 30 lat, był szczupłej budowy ciała, miał ciemne i krótko ostrzyżone włosy oraz śniadą cerę. Był zawsze elegancko ubrany" - opisał rzecznik.
Jedną z osób, które odpowiedziały na tę ofertę był 37-latek, który wraz ze swoją znajomą przyjechał po rozmowie telefonicznej do rzekomego sprzedawcy. Zainteresowany dowiedział się, że wyjazd po samochód odbędzie się następnego dnia, tj. 19 czerwca. Zgodnie z ustaleniami mężczyzna przyjechał wtedy taksówką na ul. Kossaka, posiadał przy sobie około 6,8 tys. dolarów, 300 funtów.
Liczne ślady na miejscu zbrodni
REKLAMA
"Zwłoki 37-latka ujawniono 19 czerwca 1995 roku w wynajmowanym domu. Ofiara miała skrępowane zarówno ręce jak i nogi oraz założony knebel z krawata. Przeprowadzone badanie podczas sekcji zwłok wskazało jako przyczynę śmierci cios w potylicę twardym i tępy narzędziem" - przekazał nadkom. Fijołek.
W miejscu zabójstwa znaleziono mnóstwo śladów, w tym ślady linii papilarnych pozostawionych na paczce papierosów oraz butelce po piwie. Zabezpieczono też ślady biologiczne, osmologiczne, odręczne zapiski naniesione na prasie o tematyce motoryzacyjnej.
Jednym z zabezpieczonych przedmiotów był również skórzany portfel ze zdjęciem legitymacyjnym, które nie przedstawiało ofiary. Świadkowie rozpoznali na nim mężczyznę, który wynajmował dom oraz podawał się za mieszkańca województwa radomskiego. Jak ustalili śledczy, sprawca przed wykonaniem zdjęcia do fałszywego dowodu ucharakteryzował się, doklejając wąsy oraz zmieniając długość włosów i sposób uczesania.
Mężczyzna był nierozpoznany przez wszystkie te lata pomimo licznych publikacjach w ogólnopolskich mediach. Po publikacji wizerunku mężczyzny policja otrzymała wiele informacji, ale żadne się nie potwierdziły. Wobec niewykrycia sprawcy śledztwo zostało umorzone we wrześniu 1996 r.
REKLAMA
Czytaj także:
- Zabójstwo Moniki z Jaworznika i brutalny gwałt. Mariusz P. prawomocnie skazany
- Brutalne zabójstwo w Tomaszowie Mazowieckim. Sprawca zadał dwadzieścia ciosów ostrym narzędziem
- Chojnice. Makabryczne odkrycie w mieszkaniu. Zatrzymano 35-latka
- Tragedia na Białołęce. "Matka zaatakowała ojca młotkiem". Nie żyje 38-letni mężczyzna
Policja ponownie zbadała materiał dowodowy
Jak przekazał rzecznik, po latach do sprawy powrócili policjanci z lubelskiego Archiwum X, którzy ponownie zweryfikowali wszystkie wątki śledztwa. Eksperci wykonali szereg nowoczesnych badań kryminalistycznych w tym m.in. badania genetyczne, daktyloskopijne, dokonano progresji wiekowej osoby widniejącej na fotografii. Kluczowa była również współpraca międzynarodowa.
"Wykonane czynności dały pozytywny efekt. W tym przypadku nie potwierdziła się niepisana zasada, że sprawca zabójstwa jest w pierwszym tomie akt. Jak się okazało, wytypowana osoba nigdy nie przewijała się w tym postępowaniu" - zwrócił uwagę nadkom. Fijołek.
Sprawca ukrywał się za granicą
Policjanci ustalili, że sprawcą zabójstwa to 32-letni wówczas mieszkaniec Białegostoku. Mężczyzna przez ostatnich kilkanaście lat ukrywał się zagranicą.
REKLAMA
Rzecznik poinformował, że podejrzany został zatrzymany w ubiegłym tygodniu na lotnisku Okęcie w Warszawie. Prokuratura Okręgowa w Lublinie przedstawiła 61-latkowi zarzut zabójstwa oraz dokonania rozboju. Mężczyzna przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia.
Zgodnie z obowiązującym wówczas kodeksem karnym, grozi mu do 25 lat więzienia.
PAP/st
REKLAMA