Seria odwołań w polskiej armii. Gen. Polko: politycy psują nasza opinię
– Politycy psują naszą opinię w międzynarodowym środowisku wojskowym – stwierdził w rozmowie z PAP gen. Roman Polko, były dowódca Wojskowej Formacji Specjalnej GROM, odnosząc się do odwołania gen. Gromadzińskiego ze stanowiska szefa Eurokorpusu. Dodał, że żołnierz to zawód wysokiego ryzyka – wykonujący go muszą zaakceptować nawet możliwość własnej śmierci, także na ćwiczeniach.
2024-03-30, 08:06
W wywiadzie dla PAP gen. Polko, pytany o odwołanie generała Jarosława Gromadzińskiego ze stanowiska dowódcy Eurokorpusu, stwierdził, że "zastrzeżenia budzi forma odwołania".
O sytuacji obszernie relacjonowały niemieckojęzyczne media. W Polsce zaś ze strony MON pojawił się komunikat.
- Wydaje mi się to co najmniej dziwne, poza tym zastrzeżenia budzi forma, w jakiej pan generał został odwołany. Nieakceptowalna jest także komunikacja, a w zasadzie jej brak, ze społeczeństwem oraz środowiskiem wojskowych. Gdyby się okazało, że w tych niemieckich doniesieniach jest jakiś cień prawdy, że one się wcześniej dowiedziały niż nasze, byłoby to skandaliczne. Jednak pragnę podkreślić, że osoba typowana na tak wysokie stanowisko jak gen. Gromadziński jest wcześniej bardzo mocno prześwietlana przez służby - i to nie tylko nasze. Badane jest, czy jest podatna na korupcję, jakie ma kontakty i gdzie; to jest szczegółowa weryfikacja, rozmawia się z wieloma ludźmi, nie ma tutaj przypadkowości - wyjaśnił.
Dodał, że "wysyłając" kogo do struktur unijnych, "ręczymy za niego". - Jest tam traktowany jako dyplomata, taki wojskowy ambasador Polski. Natomiast komunikując, że w sprawie tej osoby uruchomiliśmy postępowanie kontrolne, buduje się wrażenie, że to służby rządzą państwem - niczym w putinowskiej Rosji, w której jeżeli kogoś chce się uwalić, to po prostu wszczyna się wobec niego postępowanie kontrolne - dodał.
REKLAMA
Zrobić to dyskretnie. Polko o odwołaniu generała
Zdaniem generała Polko, odwołanie jest uzasadnione w momencie poważnych podejrzeń, jednak powinno odbyć się w sposób dyskretny.
- Jeżeli coś jest mocnego na rzeczy, trzeba było wyraźnie powiedzieć, że były uzasadnione przyczyny, żeby go zdymisjonować. Jednak lepiej to wszystko załatwiać dyskretnie, a nie w taki sposób, że smród się roznosi - że tak się wyrażę - po całej Europie. Nie znam zarzutów, ale po takim ruchu czyjaś głowa musi polecieć. Jeśli prawdą jest, że służby otrzymały jakieś nowe informacje na temat generała, należy sprawdzić, dlaczego poprzednicy tego nie wykryli. Jednak powtórzę: to się robi dyskretnie, żeby nasz kraj nie ponosił szkód wizerunkowych, żeby nie burzyć naszej wiarygodności.
Generał Gromadziński odwołany z funkcji szefa Eurokorpusu. SKW wszczęła postępowanie kontrolne
REKLAMA
Dodał, że sposób odwołania może wynikać, z braku zrozumienia struktur i specyfiki Sojuszu Północnoatlantyckiego.
- Za ministra Macierewicza także były akcje, które nie przysłużyły się budowaniu zaufania do Polski - mam na myśli chociażby wejście jego doradcy Bartłomieja Misiewicza do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w nocy z 17 na 18 grudnia 2015 roku czy dymisje najwyższych dowódców. Tak samo niefortunna była dymisja w 2017 r. szefa Sztabu Generalnego gen. Mieczysława Gocuła, który miał świetną opinię na Zachodzie. Takie postępowanie, jak sądzę, wynika z tego, że taki czy inny polityk niespecjalnie rozumie całą istotę NATO: że to wszystko jest oparte na zaufaniu i wiarygodności - powiedział.
Polacy bez wysokich stanowisk?
Roman Polko zapytany został także o fakt, że Polacy często pomijani są w wyborach na najwyższe stanowiska wojskowe w strukturach Sojuszu czy UE.
- To jest bardzo bolesne. Kiedyś rozmawiałem ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim i on mi powiedział, że jego strategią jest awansowanie młodych, dobrze rokujących dowódców na wyższe stanowiska, żeby dzięki ich wiedzy i postawie zdobyć uznanie w Sojuszu Atlantyckim, by doprowadzić do sytuacji, żebyśmy przejmowali tam flagowe stanowiska. Niestety, katastrofa smoleńska zabrała nam wielu takich wspaniałych generałów, jak chociażby śp. Tadka Buka. Wiem, że generał Piotr Błazeusz, którego znam od podporucznika, to bardzo dobry oficer i z pewnością godnie zastąpi gen. Gromadzińskiego, jednak zachodni wojskowi, patrząc na tę karuzelę z dymisjami i nominowaniami, zastanawiają się, co o nich decyduje – kwestie merytoryczne czy też Polska wstawia do międzynarodowych struktur partyjnych nominatów. Politycy psują naszą opinię w międzynarodowym środowisku wojskowym - wyjaśnił.
REKLAMA
Odwołanie gen. Gromadzińskiego. Jak zareagowali sojusznicy? Zapewnienia szefa MON
W ostatnim czasie w Wojsku Polskim doszło do serii wypadków, której skutkiem była śmierć sześciu żołnierzy. Generał wyjaśnił, że armia ma swoją metodologię szkolenia, a wypadki będą się zdarzać, z uwagi na specyfikę służby.
- Rzeczywiście, to jakaś czarna seria. Tyle że wojsko ma swoją metodologię szkolenia, to nie jest tak, że rzuca ludzi na głęboką wodę i daje im skomplikowane zadania do rozwiązania. Zapewne postępowania, które mają wyjaśnić przebieg i przyczyny tych nieszczęśliwych wypadków, pójdą właśnie w tym kierunku, w jaki sposób w praktyce szkolenie było realizowane. Inna sprawa, że dzisiaj mamy liczniejsze wojsko, a różnych ćwiczeń i szkoleń jest więcej niż wcześniej. NATO się mocno zwarło, Europa częściej i intensywniej trenuje, więc dochodzi częściej do wypadków. Nieszczęśliwe wypadki zawsze się zdarzały. Pamiętam, jak kiedyś do mnie, do jednostki komandosów, przyszedł nowy dowódca i stwierdził, że za dużo jest wypadków, musimy to ograniczyć i w związku z tym ograniczył w jednostce szkolenie. No i wypadków siłą rzeczy było mniej, ale wojsko zapomniało, po co istnieje. Niestety, wojsko to jest taka instytucja, że musi się szkolić w ekstremalnych warunkach, żeby być gotowe na czas wojny, kiedy będzie musiało realizować trudne zadania w jeszcze trudniejszych sytuacjach - zauważył.
pap/as
REKLAMA
REKLAMA