Komisja ds. rosyjskich wpływów, politycy podzieleni. "Trzeba to wyjaśnić"
Premier Donald Tusk wydał zarządzenie w sprawie powołania komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce. Decyzję z zadowoleniem przyjęli politycy koalicji rządowej. - W ostatnich latach agenci białoruscy docierali aż do ministra sprawiedliwości. Trzeba to wyjaśnić - mówi Michał Szczerba z KO. Inaczej widzi to opozycja. - Nie wierzę w ich dobrą wolę - mówi o komisji Michał Urbaniak z Konfederacji.
2024-05-21, 19:30
Premier Donald Tusk wydał zarządzenie w sprawie powołania komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce. Obejmie lata 2004-2024. Na jej czele stanie szef SKW generał Jarosław Stróżyk. Pozostałych kandydatów przedstawią ministrowie - będą to eksperci, a nie politycy.
Koalicja rządowa chwali ekspercki charakter komisji
Decyzję szefa rządu z zadowoleniem przyjęli politycy koalicji rządowej. - Coraz więcej wątpliwości pojawia się wokół Antoniego Macierewicza, wokół jego współpracowników, których sobie dobrał. Pan Sykulski, ale również pułkownik Gaj, który jest kojarzony nie tylko z Antonim Macierewiczem, ale również Michałem Dworczykiem, skłania do zadania pytania, jak daleko mogły docierać ewentualne wpływy rosyjskie - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
- Wiemy, że w ostatnich latach agenci białoruscy docierali aż do ministra sprawiedliwości (sędzia Tomasz Szmydt - przyp. red.). Trzeba to wyjaśnić - dodaje Szczerba. Zdaniem posła KO to dobrze, że w komisji nie będzie polityków. - To powinna być komisja merytoryczna, oparta o osoby, które mają dostęp do informacji niejawnych. Na pewno nie może być powtórki tego co było w tzw. komisji lex Tusk, kiedy wybrano członków wyłącznie związanych z Prawem i Sprawiedliwością, beneficjentów tamtej władzy takich jak Sławomir Cenckiewicz, który był bliskim współpracownikiem Antoniego Macierewicza. Jego ludzie nie mogą wyjaśniać wpływów agentury rosyjskiej, bo byliby sędziami we własnej sprawie - przekonuje Szczerba.
Ekspercki charakter komisji chwali także poseł Polski 2050 Piotr Strach. - Ta komisja powinna być odpolityczniona, uwolniona od sporów typowo partyjnych, które często mają miejsce na komisjach śledczych. Merytoryka schodzi tam na dalszy plan, a najważniejsze jest show przed mediami. Dlatego ważne, żeby ta komisja była oparta na fachowcach, żeby było to grono merytoryczne, a nie polityczne - tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio24.pl.
REKLAMA
Opozycja nie wierzy w apolityczność komisji
Komisja ma liczyć od 9 do 13 członków. Wyznaczą ich ministrowie, między innymi szef resortu aktywów państwowych, obrony narodowej i spraw zagranicznych. Klucz według, którego będą wybierani członkowie komisji krytykuje opozycja.
- Nie mam w tej sprawie żadnego zaufania ani do premiera Donalda Tusk ani jego ministrów - mówi portalowi PolskieRadio24.pl poseł PiS Paweł Szrot. - Generał Dukaczewski zdradził nieco tajemnicy twierdząc, że to on będzie wskazywał osoby, które przygotują ostateczny raport. Pogłębia to obawy o to, czym ta komisja tak naprawdę będzie się zajmować oraz jaki jest jej cel - dodaje lider poznańskiej listy Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Zdaniem Pawła Szrota lepiej, gdyby członków komisji wybierał Sejm. - Wtedy na jej skład miałyby też wpływ ugrupowania opozycyjne. Byłby jakiś parytet i kontrola parlamentarna - tłumaczy poseł PiS. Z politykami koalicji rządowej zgadza się tylko w tym, że działania Federacji Rosyjskiej w Polsce mają miejsce i wymagają rzetelnego wyjaśnienia. - Polacy do tej pory mogli się z tym zapoznać tylko poprzez uważne oglądanie serialu dokumentalnego "Reset". Fakty wskazane w tym serialu mogłyby zostać pogłębione podczas prac jakiegoś rzetelnego organu śledczego. Ta komisji nim nie będzie - dodaje.
- Sędzia Szmydt był szpiegiem? Michał Gramatyka: to nie wina żadnej partii, wyciągnijmy wnioski na przyszłość
- Buda o komisji ds. rosyjskich wpływów: nie wierzę w ani jedno jej ustalenie
W ubiegłym roku z inicjatywy Prawa i Sprawiedliwości powstała sejmowa komisja do spraw wpływów rosyjskich. Jej członkowie w listopadzie wydali raport, wedle którego niektórzy prominentni politycy Platformy Obywatelskiej nie powinni pełnić funkcji publicznych. Rekomendacje komisji dotyczyły między innymi premier Donalda Tuska i ministra spraw wewnętrznych Tomasza Siemoniaka.
Poważne wątpliwości w sprawie obiektywizmu komisji zgłasza również Konfederacja. - Nie wierzę w jej apolityczność i dobrą wolę. Budowanie komisji wokół rządu naraża ją na śmieszność. Istnieje ryzyko, że będzie służyć "grillowaniu" opozycji. To będzie komisja Platformy Obywatelskiej w sprawie rosyjskich wpływów "kogo tam sobie PO wymyśli" - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Michał Urbaniak, dyrektor biura prasowego Konfederacji.
"Opozycja wie, ile narobiła nam kłopotów"
- Za ten obiektywizm będą ręczyć autorytety tych fachowców - odpowiada Piotr Strach z Polski 2050-Trzecia Droga. - Jeśli będą to osoby, które reprezentują konkretne instytuty naukowe czy badawcze, organizacje międzynarodowe, to w tym momencie mamy pewność, że jakość decyzji i dowodów, które będą przedstawiane na tej komisji będzie wiarygodna. Na czymś musimy się oprzeć, oprzyjmy się na fachowcach, a nie politykach - tłumaczy.
- Dzisiejsza opozycja się boi, bo wie, ile w tej sprawie narobiła błędów, ile narobiła nam kłopotów - tłumaczy minister nauki i zarazem poseł Lewicy Dariusz Wieczorek. W jego ocenie dobrze, że w pracach komisji nie będą uczestniczyć media oraz politycy, a eksperci, ponieważ pozwoli to wyjaśnić jakie były wpływy agentury rosyjskiej na decyzje podejmowane w Polsce.
REKLAMA
Premier Donald Tusk zapowiedział, że jeszcze latem komisja przedstawi raport końcowy ze swoich prac.
Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl
REKLAMA